Monster Hunter: Pierwsze kroki łowcy

Monster Hunter fanfic

Zawsze chciałem zostać łowcą. Wyszkolonym w swoich fachu mistrzem polowania, który umiejętnie tropi zwierzynę, zastawia na nią sidła i jest w stanie powalić nawet najzręczniejszą i najgroźniejszą bestię. Jest początek  roku 2019, a ja w końcu dostałem swoją szansę.

Nie do końca może tak to miało wyglądać, ale któż mógł przewidzieć, że natknę się podczas śnieżycy na wygłodniałą wiwernę, która zrzuci mnie z wysokiego klifu. Miałem szczęście, że lokalny weteran z wioski, do której zmierzałem, akurat wybrał się na spacer i znalazł moje leżące w śniegowej otulinie ciało. Zawdzięczam mu życie.

Wyvern Monster Hunter

Treneiro Monster Hunteiro

Na mieszkańcach wsi mój specyficzny sposób pojawienia się nie zrobił zbyt dobrego wrażenia. Miałem zostać nowym łowcą, który rozwiązuje problemy, dostarcza potrzebne przedmioty i zapewnia lokalnej społeczności bezpieczeństwo, a tymczasem sam potrzebowałem ratunku już dnia zero swojej łowieckiej kariery. Nic to jednak, szacunek i uznanie zbuduję z czasem. Czyny, nie słowa!

Niestety na wielkie hasła nikogo tutaj nie złapię, więc musiałem najpierw przejść trening pod okiem miejscowego mistrza. Prawdę mówiąc, niezłe z niego dziwadło.

– Oto jamciże, twój trener! Twój wspaniały opiekun, który wprowadzi cię mięciutko w meandry łowieckiej sztuki!

Tymi słowami witał mnie regularnie podczas kolejnych krótkich eskapad w pobliskie rejony, tłumacząc wszystko od a do z. Najwyraźniej w wiosce podejrzewają, że rąbnąłem się mocno w głowę, bo mistrz wyjaśnia mi nawet podstawy łowienia ryb, zbierania ziół, szlachtowania potworów i gotowania. Mam wrażenie, że przy okazji wykorzystuje mnie do robienia sprawunków, przygotowywania śniadań i odwalania za niego czarnej roboty. Ale co mi tam, zdobędę przynajmniej jego przychylność. No i obiecał, że nakreśli mi później różnice w typach dostępnego w wiosce uzbrojenia. Akurat tego nie zdążyłem przerobić w klasztorze, w którym przez poprzednie lata przebywałem.

Wybór broni w Monster Hunter

Minęło kilka dni. W końcu przekonałem swojego mistrza do obiecanego szkolenia z taktyk walki różnymi broniami. Byłem już trochę zmęczony jego wydumanymi odprawami i zadaniami z gatunku „przynieś, podaj, pozamiataj”, więc zajęcia przechodziłem hurtowo i najszybciej jak się tylko dało. W młodości sądziłem, że postawię na jakiś łuk lub inną broń dalekiego zasięgu, ale praktyka w terenie pokazała mi, że może lepszym pomysłem będzie jednak tradycyjna, sprawdzona broń biała. Co dobrze naostrzone ostrze, to dobrze naostrzone ostrze.

Ostatecznie podjąłem decyzję, żeby spróbować swoich sił z lancą, która wydawała się prosta w obsłudze, wystarczająco silna, a przy tym pozwalająca odpowiednio chronić własne życie i zdrowie. Musiałem tylko popracować nad side-steppami i wzmocnić kondycję, co by nie padać na twarz po jednym rajdzie ze złapaną pod pachę lancą.

Pełniąca rolę wioskowego wodza staruszka najwyraźniej nie miała do mnie w tych pierwszych dniach zbyt dużego zaufania, bo w pierwsze misje wysyłała mnie w pobliskie góry, zlecając zbieranie ziół, minerałów czy szlachtowanie roślinożerców. Za dobry znak przyjąłem jednak, że raz zleciła mi nawet zlikwidowanie kilku agresywnych giapreyów, które przypominają niebieskie welociraptory. Przetrwałem spotkanie z nimi i nawet zacząłem trochę ogarniać walkę lancą. Kolejne eskapady przyniosły mi nie tylko potrzebne punkty łowieckiej rangi, ale też podreperowały budżet, zwiększyły zasoby surowców i pozwoliły nieco unowocześnić ekwipunek. W końcu mam na głowie i klatce piersiowej coś, co jakkolwiek chroni przed ostrymi szponami.

Freedom Unite fanfic

Farming?

Powoli ogarniam też swoje domostwo, w którym zamieszkały dwa sprytne koty. Jeden ma dla mnie gotować, drugi wspierać w wyprawach łowieckich. Zaleciłem mu już regularną medytację, co by spróbował wyuczyć się jakiś zaklęć regenerujących zdrowie. Przezorny zawsze ubezpieczony. Dostałem też zniszczoną i zaniedbaną farmę na obrzeżach, która może mi w przyszłości zapewnić dodatkowe zapasy ziół, ryb, owadów i minerałów. Coraz bardziej podoba mi się to życie łowcy. Opuszczenie klasztoru było jednak dobrą decyzją.

Monster Hunter Freedom Unite to wydana na PSP i iOS odsłona popularnego cyklu, w którym polujemy na wielkie bestie. To właśnie w niej stawiam swoje pierwsze kroki jako łowca, podejmując się kolejnych misji, ucząc na bolesnych porażkach i pracując nad stworzeniem najlepszego ekwipunku. Jesteś łowcą i też spędziłeś już godziny w świecie Monster Huntera? Podziel się wiedzą i dobrą radą w komentarzu! Jeśli podoba Ci się ten fanfic, odwiedzaj Gralingrad regularnie, a nie przegapisz kolejnych odcinków. Growe opowieści znajdziesz na profilach bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.

Następny odcinek —->

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.