Monster Hunter: Giadrome

Monster Hunter Giadrome

Mogę uczcić pierwszy miesiąc bycia łowcą. Najważniejszy sukces? Nadal żyję. Zmieniło się od mojego pierwszego wpisu w dzienniku sporo. Kilka razy otarłem się o śmierć, zbierając wiele kluczowych w tym fachu doświadczeń. Ale po kolei.

Pierwsza gruba zwierzyna

Miejscowa gildia długo nie traktowała mnie poważnie, ale nie mogłem wiele z tym zrobić, bo w gruncie rzeczy nie miałem czym się pochwalić. Zabicie dzika Bulldrome’a czy zebranie kilkunastu Mountain Herbów dla zielarki było przez zawodowców traktowane jako osiągnięcia godne 7-letniego syna łowcy, a nie kogoś, kto poważnie zamierza zająć się ochroną interesów wioski. Zirytowany powolnymi postępami pewnego dnia poprosiłem wodza, by pozwolił mi upolować nękającą podróżników Giadrome, liderkę watahy giapreyów z lokalnych gór. Staruszka popatrzyła na mnie z niedowierzaniem, ale po chwili milczenia wyciągnęła rękę po zaliczkę na koszty ewentualnego pochówku i wskazała drogę w góry.  

Podejrzewałem, że bestia ukrywa się w okolicach najwyższego szczytu, gdzie czuje się najlepiej. Niskie temperatury zapewniają jej najlepsze warunki bytowania, a umaszczenie ułatwia ataki z zaskoczenia na niczego niespodziewających się wędrowców. Byłem podekscytowany, zabierając kilka przedmiotów ze skrzyni i ruszając na poszukiwania bestii. Starałem się zachować spokój, ale emocje brały górę. Byłem gotowy na wyzwanie i w głowie już rozgrywałem nadchodzącą potyczkę na dziesiątki sposobów.

Giadrome MH

Pojedynek z Giadrome

Giadrome musiała być wygłodniała, bo nawet specjalnie się nie ukrywała. Odkąd zaatakowała kilku wędrowców, szlak opustoszał i najwyraźniej brakowało jej mięsistych ofiar. Mogę przysiąc, że jej paszcza uśmiechnęła się na mój widok. Ściągnąłem lancę z pleców i mocno zacisnąłem dłoń na rękojeści. Stwór zaryczał i zrobił kilka kroków naprzód, a potem błyskawicznie wybił się i rzucił w moją stronę. Odskoczyłem w prawo i obróciłem się na tyle szybko, na ile umożliwiała lekka zbroja. Wymierzyłem pierwsze celne pchnięcia. Rozpoczęliśmy nasz taniec śmierci.

Nie byłem bezbłędny, ale giadrome szybko zaczęła tracić siły. Głód robił swoje, a krwawiące rany ograniczały jej mobilność. Próbowała wzywać na pomoc watahę giapreyów i uciekać, ale u górskiego szczytu nie miała zbyt wielu kryjówek, więc łatwo ją odnajdywałem. Byłem nieustępliwy, tak w pogoni, jak i w atakach. Po długim i meczącym starciu giadrome w końcu padła, wydając ostatni krzyk. Za moment sam osunąłem się na kolana, wyczerpany do cna. Pierwszy łowiecki triumf. Nigdy nie czułem się tak dumny.

Drugie starcie z Giadrome

Po tym sukcesie drzwi do wielkiej łowieckiej kariery otworzyły się odrobinę szerzej. Rzemieślnicy dostrzegli, że współpraca ze mną może być jednak warta uwagi i przynieść im zyski, co dało mi dostęp do nowych, lepszych elementów ekwipunku. Nadal jednak poza zasięgiem były lepsze lance, więc z konieczności biegałem z obrobioną kością jakiejś potężnej bestii, bronią o przyzwoitej sile ataku. Kolejnym krokiem było przyjęcie pierwszego zlecenia w samej gildii. Akurat tak się złożyło, że w innej części gór namierzono kolejną giadrome. Skorzystałem z okazji i ruszyłem na spotkanie z siostrą ubitej przed paroma dniami bestii.

Zwycięstwo przyszło mi teraz łatwiej. Byłem lepiej przygotowany i mniej zdenerwowany, więc popełniałem mniej błędów. Dzięki szybkim sidestepom stałem się niemal nieuchwytny dla dwunogiego dinozaura, a serie trzech pchnięć lancą, wymierzane z morderczą regularnością, zadawały mu spore obrażenia. Nie miał szans. Zebrałem skórę i szpony i wróciłem do siedziby gildii, gdzie trofea zrobiły wrażenie na przebywających w głównym hallu łowcach. Dali po sobie poznać, że pozytywnie ich zaskoczyłem, bo do tej pory nie liczyli na wiele z mojej strony. Chyba zaczynają powoli się do mnie przekonywać, choć wiem, że jeszcze trochę potrwa nim przyjmą mnie oficjalnie w swoje szeregi.

Po tym wszystkim mogłem w końcu zacząć zapuszczać się na dalsze ekspedycje. Potrzebuję więcej treningu nim spróbuję wytropić pojawiającego się co jakiś czas w górach tigreksa.   

Monster Hunter Freedom Unite to wydana na PSP i iOS odsłona popularnego cyklu, w którym polujemy na wielkie bestie. To właśnie w niej stawiam swoje pierwsze kroki jako łowca, podejmując się kolejnych misji, ucząc na bolesnych porażkach i pracując nad stworzeniem najlepszego ekwipunku. Jesteś łowcą i też spędziłeś już godziny w świecie Monster Huntera? Podziel się wiedzą i dobrą radą w komentarzu! Jeśli podoba Ci się ten fanfic, odwiedzaj Gralingrad regularnie, a nie przegapisz kolejnych odcinków. Growe opowieści znajdziesz na profilach bloga na Facebooku, Twitterze,Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.

<— Poprzedni odcinek Następny odcinek —->

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.