GRID Autosport #15: Trzeci do tanga
Komunikaty inżyniera nie napawały optymizmem. Wybrzmiewała z nich rezygnacja, która wskazywała jasno i wyraźnie, że Brucevsky zawalił sprawę w kwestii dbania o opony. Może i nawet sprawnie znalazł sposób na szybką jazdę za kółkiem mercedesa SLS AMG 3 na Hockenheimringu, ale zupełnie zaniedbał temat utrzymania ogumienia we właściwej formie.
Osobista porażka
To musiało się zemścić. Choć poszedł za słowami inżyniera i starał się przejechać decydujące momenty wyścigu ostrożniej, to lewa tylna opona była w zbyt kiepskim stanie, by to umożliwić. Na trudnym zakręcie dodał gazu, sądził, że z dużym wyczuciem, ale mercedes zachował się nieprzewidywalnie i wpadł w poślizg. Obrócił się, a nim Polak zapanował nad problemami, dwaj rywale minęli go i odjechali ku mecie. Tylko upływającym sekundom i zakończeniu zmagań mógł dziękować uratowanie ósmej lokaty przed zakusami Razera.
To była porażka. Jego porażka. Musiał przełknąć gorzką pigułkę i liczyć się z tym, że łatka amatora nie będzie zbyt łatwa do oderwania. Popełnił błąd nowicjusza, który żadnemu kierowcy zaproszonemu do cyklu GRID nie przystoi. Przez kilka godzin trzymał się z daleka od telefonu, nie chcąc widzieć żadnych wiadomości od Massimo. Agent z pewnością musiał był rozczarowany.
Na równe nogi w USA
Profesjonalny kierowca nie rozmyśla o porażkach, a szybko wraca do gry i próbuje udowodnić swoje możliwości już w następnych zawodach. Dla Brucevsky’ego oznaczało to konieczność odnotowania świetnych wyników na Circuit de America i w kokpicie bolidu Formuły C.
W kwalifikacjach Polak spisał się solidnie. Szósta lokata oznaczała, że otwierał peleton środka stawki, gdzie dzielące zawodników różnice były naprawdę niewielkie. Nie był to zły wynik, ale młody reprezentant Team Kicker wiedział, że zespół ma dużo większe aspiracje. On sam też powinien mieć.
Nie miał może dużego doświadczenia w jeździe bolidami, ale czuł się w nich naprawdę nieźle. Były szybkie, zwrotne i niemal przyklejone drogi, o ile umiejętnie operowało się gazem i nie przesadzało z nim w zakrętach. A on to potrafił. Pierwszy wyścig rozpoczął z przytupem. Ostry nawrót w lewo stwarzał dobrą okazję do ataku i skrzętnie z niej skorzystał, wymijając dwóch rywali. Z każdym zebranym kilometrem optymalizował swój przejazd i poprawiał linię jazdy, urywając kolejne dziesiętne sekundy. Na metę wpadł czwarty, nie dając się zrewanżować żadnemu z wyprzedzonych na początku konkurentów. Był jedynym obok zawodników Ravenwest, który zszedł z czasem poniżej 1,30.
Trzeci do tanga
Szefostwo zespołu obserwowało ten wręcz namacalny progres z uwagą i bez ingerencji. Sami byli ciekawi efektów. Brucevsky wszystkich zaskoczył w drugiej rundzie na amerykańskiej ziemi. Znów na starcie wyprzedził dwóch konkurentów, a potem jadąc jak w transie poradził sobie z Loganem Parkerem z Intela. Na trzecim kółku zaczął naciskać Ravenwesta, a symbolem jego fantastycznej formy był najlepszy czas okrążenia. Nie wywalczył nic więcej poza najniższym stopniem podium, ale lepiej zasygnalizować swojego potencjału i apetytu nie mógł.
McKane i Westley z Ravenwest wydawali się w tych mistrzostwach skazani na wewnętrzny pojedynek o tytuł, ale Polak po cichu zgłaszał, że chce odegrać jakąś rolę w całej rywalizacji. Przynajmniej zawitać na kilka gościnnych występów. Być może mógłby planować coś więcej, ale wciąż wychodziły jego braki w doświadczeniu. W streetracingowej rundzie na Mont-Tremblanc zaspał nieco podczas przebijania się ku górze stawki i pozwolił odjechać obu faworytom. Gdy dostał się w końcu na miejsce numer trzy, oni byli już zbyt daleko z przodu.
Szpilka na Okutamie
Na pierwszą lokatę trafił za to w Okutamie, gdzie z pomocą mechaników tak dopracował ustawienia nissana silvy, by przez wyznaczone kółko przemykać z zaledwie jednym lekkim muśnięciem hamulca. To był przepięknie płynny przejazd, który po odpowiednim złożeniu wszystkich szykan i zakrętów dał mu wyczekiwane zwycięstwo. Westley przegrał ten pojedynek o zaledwie 0,014 sekundy, ale mógł poczuć mocniejsze ukłucie, bo dysponował dużo mocniejszym samochodem.
Trudny, mający zdradliwe sekcje tor i taki wynik? Apetyty kibiców Team Kicker miały prawo zostać rozbudzone, ale w Portugalii polska nadzieja wypadła raczej blado. Czasy na poziomie 1,42 były niezłe, ale nic ponadto. Brucevsky wywalczył piątą pozycję w kwalifikacjach i na tej dokończył też wyścig, choć w samej końcówce bliski był usłyszenia od inżyniera znienawidzonego przez kierowców polecenia zespołowego. Jade Martin naciskała i gdyby w zmaganiach samochodów turystycznych na Autodromo do Algarve przewidziano jeszcze jedno kółko, znalazłaby się przed swoim partnerem.
Nagłówki mówiące o chimerycznym żółtodziobie mogły więc Brucevsky’ego drażnić, ale nie były zupełnie oderwane od rzeczywistości…
GRID: Autosport to kolejna odsłona wyścigowego cyklu od ekspertów gatunku ze studia Codemasters. Tytuł jest duchowym spadkobiercą serii TOCA i pozwala wkroczyć w świat motorsportu, by sprawdzić się w szeregu różnych zawodów. Jak wypada gra i na co pozwala w trybie kariery? O tym przeczytasz w fabularyzowanej relacji w Gralingradzie!
Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli przyjemnie czytało Ci się tę karierę – postaw mi kawę, przyda się przed następnymi zawodami. 🙂
<—- Poprzednia relacja z GRID Autosport: Start w GRID Grand Slam
Kolejny odcinek kariery z GRID Autosport znajdziesz tutaj —->
<— Zacznij lekturę od pierwszego odcinka opowieści z GRID: Autosport