Red Steel #6: Ekspedycja Tokio
Budzę się w zakrwawionym, brudnym ubraniu. Nadal jestem na płycie niewielkiego lotniska w Los Angeles. Próbuję po kolei ruszyć każdą z kończyn. Mam czucie w rękach i nogach, więc nie jest najgorzej. Mam zawroty głowy i mdli mnie. Jakoś jednak muszę dostać się do Tanaki i przekazać mu wiadomość.
Ląduję przed drzwiami odpowiedniego lokalu jakieś dwie godziny później. Nie wiem nawet, jak się dostałem do tej części miasta. Czyżby jakiś taksówkarz zatrzymał się, by zabrać faceta w takim stanie? I jeszcze nie zawiózł mnie do szpitala? Tanaka otwiera drzwi i jest wyraźnie zszokowany. Wpuszcza mnie do środka, a ja od razu ruszam do pokoju, gdzie leży Sato. Rany okazuję się jednak gorsze niż przypuszczaliśmy, a brak specjalistycznej pomocy zbiera teraz żniwo. Mój pracodawca jest bliski śmierci. Opowiadam o ostatnich wydarzeniach gospodarzowi. Streszczam się, by mógł szybko i sprawnie przekazać informacje Sato. Rzucam po japońsku słowo przepraszam i zwieszam głowę. Ojciec Miyu coś przez moment tłumaczy Tanace, a później zwraca się do mnie. Wszystko w twoich rękach. Oddaję ci pod opiekę moje dziecko i rodzinny miecz. Chroń je najlepiej jak umiesz – rozkazuje stanowczym tonem.
Tanaka zabiera mnie do piwnicy, gdzie powoli tłumaczy zalecenia od Sato. Mam zabrać do Tokio miecz rodu Sato, katanę-giri i doprowadzić do uwolnienia Miyu oraz ukarania wszystkich winnych całej tej sytuacji. Jak tylko otrzymuję miecz, rozmówca wyzywa mnie na pojedynek. Chce nauczyć specjalnego ataku z wykorzystaniem dwóch broni, który na początek będzie moim jedynym gwarantem przeżycia w państwie współczesnych samurajów z yakuzy. Choć nadal ledwo stoję, posłusznie i dokładnie odtwarzam ruchy. Tanaka z podziwem docenia mój upór i talent. Lekcję przerywa nam pojawienie się Sato, który wydaje ostatni rozkaz nim upada i odchodzi z tego świata. Moim kolejnym celem jest Tokio i dawny oddany druh Sato.
Kilka godzin później
Podążając za wskazówkami, docieram do dojo prowadzonego przez Otoriego. Ochroniarz próbuje mnie przegonić, ale pokazuję mu katanę-giri. Rzut oka na grawerowanie na ostrzu wystarczy, by zupełnie zmienił swój ton. W środku już czeka Otori, który bez wchodzenia w szczegóły każe mi chwycić miecz treningowy i zmierzyć się z jedną ze swoich studentek. Wiem, że mam tylko jedną szansę, więc przy pierwszej okazji popisuję się atakiem specjalnym wyuczonym u Tanaki. To wystarczy. Otori jednak ostrzega mnie, że nie mogę liczyć na jego wsparcie i nie mam prawa choćby wspomnieć o naszych relacjach. Rozumiem, że nie chce się angażować w wojnę gangów. Ma wiele do stracenia. Otrzymuję od niego adres klubu pewnego Amerykanina, Harry’ego, który prowadzi bar dla typów spod ciemnej gwiazdy.
Na miejscu zjawiam się w ostatniej chwili. Akurat na lokal napadło pięciu zbirów, którzy liczyli na siłowe przekonanie Harry’ego do współpracy. Celnie posłane strzały wybiły im ten pomysł z głowy. Lidera musiałem pokonać w walce na miecze, co wyszło całkiem sprawnie. Właściciel dziękuje za pomoc i obiecuje spłacić dług wdzięczności, zdobywając informacje o Ryuichim. Pasuje mi taki układ. Gdy sam będzie wykonywać kilka telefonów, mam pójść na ukrytą na zapleczu baru strzelnicę, gdzie z reguły spędzają czas gangsterzy odwiedzający lokal.
Instruktor Kajima chce zweryfikować, że potrafię coś więcej niż tylko latać z większym nożem kuchennym. Dostaję do ręki pistolet i krótkie polecenie, by trafić 80% celów w pół minuty. Prościzna. Z łatwością likwiduje pierwsze tarcze, gdy nagle zaczynają mnie łapać skurcze ręki. Tracę nad nią na sekundy kontrolę, co kończy się niecelnymi strzałami obok celów. Może to odniesione wcześniej rany? Potrzebuję kilku szans, by wykonać zadanie. Kajima jest zawiedziony i chyba ze współczucia decyduje się opowiedzieć mi o tajnej technice superkoncentracji, która pozwala jakby spowolnić czas. Wycieńczony i zdenerwowany na opuszczające mnie siły i kłopoty z celowaniem wracam do baru, gdzie Harry już podaje mi adres kolejnego celu podróży. To działająca na nabrzeżu sortownia śmieci należąca do biznesu Sato. Podobnież na miejscu zastanę też taki odpad jak Ryuichi.
Podążając za sugestiami moich nowych współpracowników, do zakładu próbuję dostać się od strony plaży. Cały ten pomysł, by po cichu i bocznym wejściem wejść na teren zakładu od początku mi śmierdzi. Harry jeszcze raz upewnia się telefonicznie, że przyjąłem do wiadomości jego sugestie i zamierzam po cichu zinfiltrować placówkę. Potwierdzam, choć nie staram się ukrywać, że średnio mi ten pomysł pasuje. Zachodzę od tyłu strażnika z karabinem snajperskim, który pilnował terenu z jednego z punktów obserwacyjnych. Odpowiednio uzbrojony zdejmuję gościa po drugiej stronie, co zgodnie z moimi oczekiwaniami, wszczyna alarm. Rozpoczyna się regularna strzelanina. Spodziewałem się takiego obrotu sprawy i nie rozumiem, jak Harry mógł zakładać inaczej. Celnymi pociskami kładę kolejnych pracowników sortowni. Gdy ustają strzały, okolica znowu zatapia się w marazmie, poruszając się jakby w rytm fal. Korzystam z drabin i przez miejsce załadunku ciężarówek dostaję się w końcu na miejsce. Teraz tylko znaleźć Ryuichiego.
Red Steel to wydany ekskluzywnie na Nintendo Wii FPS z 2006 roku, który jako jeden z pierwszych z gatunku próbował wykorzystać właściwości kontrolerów ruchowych. Jak wypada w praktyce? Opowiem wam o tym, relacjonując swoje boje w grze. Obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć żadnych ciekawych treści i dołączyć do jedynej takiej społeczności! A jeśli podobają Ci się moje opowiadania i kariery – możesz też wesprzeć mnie na Patronite.