Resident Evil 2 #1: Pamiętnik Leona

Nazywam się Leon S. Kennedy. Jestem policjantem. Na początku października 1998 roku miałem rozpocząć służbę na komisariacie w Racoon City. To miał być mój pierwszy przystanek w karierze, miejsce zbierania tak potrzebnych w zawodzie stróża prawa doświadczeń. Nie spodziewałem się, że zmieni moje życie całkowicie, a tamten czas będę wspominać w kategoriach największego koszmaru.

Młody glina w mieście zła

W Racoon City zjawiłem się 29 września. Źle oceniłem czas trwania podróży i dojechałem na miejsce już po zmroku. Zamierzałem szybko dostać się do bloku, w którym wynająłem mieszkanie. Klucze mieli mi przekazać sąsiedzi. Niedługo po minięciu znaku z nazwą miasta na środku drogi zauważyłem ranną kobietę. Wysiadłem i zobaczyłem najbardziej zmasakrowane ciało, jakie kiedykolwiek widziały moje oczy. Sytuacja wymagała natychmiastowego poinformowania policji. Chciałem wrócić do samochodu, ale nagle wokół mnie zaroiło się od dziwnie zachowujących się mężczyzn. Nie reagowali na polecenia, nic nie mówili, tylko pomrukiwali i zmierzali w moją stronę. Ich ciała były poranione, a ubrania brudne, zakrwawione i podarte. Oddałem pierwsze strzały. Nie zrobiły na nich żadnego wrażenia. Jedyną drogą ucieczki był wąski przesmyk pomiędzy dwoma budynkami. Tam natknąłem się na młodą kobietę, Claire, które też dopiero co zawitała do miasta. Ścigani przez dziwne istoty, ruszyliśmy przed siebie. Uratował nas zaparkowany radiowóz, w którym ktoś zostawił kluczyki. Ruszyliśmy w stronę komisariatu. Byłem zdezorientowany, nawet lekko przerażony, ale starałem się tego nie okazywać wobec napotkanej nieznajomej. W tym momencie, jako policjant, byłem jej gwarantem bezpieczeństwa. Liczyłem, że posterunek jest otwarty, a w środku znajdziemy schronienie i dowiemy się więcej.

Zajęty rozmową, zdecydowanie zbyt późno zorientowałem się, że na tylnym siedzeniu jest martwy policjant. Ożył i zaatakował nas. Doszło do szarpaniny, a ja starając się odepchnąć go i zapanować nad pojazdem, wpadłem w poślizg, który zakończył się kasacją radiowozu na jednej z przydrożnych lamp. Na szczęście uderzyliśmy tyłem, a oboje mieliśmy zapięte pasy, więc nie odnieśliśmy obrażeń. Żywy trup tymczasem wypadł przez szybę. Moment później zauważyliśmy światła pędzącej prosto na nas cysterny. To był impuls. Wyskoczyliśmy z samochodu i odbiegliśmy parę metrów. Dalej już rzucił nas wybuch, będący efektem uderzenia ciężarówki w radiowóz i stojący za nim budynek.

Bieg po życie

To był cud, że nie straciłem przytomności. Pozbierałem się wystarczająco szybko, by uciec grupie dziwnych istot, które już zmierzały w moim kierunku. Drogą na wprost zagradzała prowizoryczna barykada, więc odbiłem w lewo, gdzie czekały kolejne cicho pomrukujące żywe trupy. Szybko zorientowałem się, że jedyna droga ucieczki to sklep z bronią po prawej. Wokół pełno było pożarów, szkła, śladów krwi. Wpadłem do środka, gdzie spotkałem właściciela. Miałem szczęście, że lokal prowadził były wojskowy, bo zwykły cywil pewnie posłałby mnie na tamten świat strzałem z obrzyna. Spory mężczyzna jednak zachował zimną krew i pozwolił wytłumaczyć, że jestem człowiekiem. Wymieniliśmy kilka zdań, gdy podszedł, by zamknąć za mną drzwi. Zadeklarował, że tu jesteśmy bezpieczni. Chciałem zaproponować wspólną wyprawę na komisariat, chciałem wypytać go o szczegóły tej wszechobecnej makabry wokół, ale ścigające mnie zombi naparły na witrynę i rozbiły ją. Za moment w kilka sekund odebrały życie mojemu niedawnemu wybawcy. Było ich zbyt wielu, więc szybko zebrałem leżące na ladach paczki z amunicją do pistoletu i wybiegłem tylnym wyjściem.

To był koszmar. Przemknąłem obok boiska do koszykówki i zamkniętych za bramką mężczyzn przemienionych w bezmyślnych morderców. Wąski przesmyk zatarasowała zniszczona furgonetka. Kierowca próbował najwyraźniej uciekać z miasta, ale plan się nie powiódł. Mogłem tylko mu podziękować, że miał przy sobie trochę amunicji. Jedna z paczek na skutek uderzenia znalazła się na pace busa. Chwilę później usłyszałem najgorszy dźwięk, jaki mogłem sobie w tamtym momencie tylko wyobrazić. Chrzęst metalu i skrzypienie zawiasów furtki, która odgradzała mnie od zombi na boisku. Musiałem ich zastrzelić. Wiem, że już nie żyli, ale to byli cywile, niedawni zdrowi mieszkańcy Racoon City. Co mnie uderzyło, to to, że do tej pory spotykałem niemal samych mężczyzn. Może to ofiary walk, na których użyto broni biologicznej? A może tajemnicza choroba nie działa tak dobrze na kobiety i dzieci? Próbowałem się pocieszać, pokonując kolejne metry do komisariatu.

Szczęśliwie wcześniej dość długo studiowałem mapę Racoon City, by móc zorientować się w położeniu i ustalić drogę na posterunek. Za sobą zostawiałem zgliszcza. Miasto było w ruinie, jakby ktoś je zbombardował. Przechodząc z konieczności przez rozbity autobus, mijałem ciała zabitych, którzy upatrywali w pojeździe bezpiecznego schronienia i szansy na ratunek. Zamiast tego stał się jednak ich trumną, pułapką, w której utknęli na wieki. W duszy modliłem się, żeby komisariat wciąż był cały, a dzielni funkcjonariusze nadal bronili ocalałych niewinnych.

Widok budynku Racoon City Police Departament na moment mnie pocieszył. Chwilę później musiałem jednak biegiem minąć kilku funkcjonariuszy przemienionych w zombi. Pokrwawione i podarte mundury, a także liczne rany na ciele sugerowały, że toczyli zaciętą walkę o życie. Walkę, którą przegrali. Wpadłem na plac przed głównym wejściem i drżącą ręką sięgnąłem w kierunku klamki frontowych drzwi. Nie były zablokowane. To nie wróżyło dobrze. Moment później uderzyła mnie przenikliwa cisza. W przestronnym głównym hallu nie było śladów walki, barykad, ognia i krwi. Nie było ludzi i żywych trupów. Każdy krok niósł się echem jeszcze przez kilka sekund po postawieniu stopy na podłożu. W centralnym punkcie stał robiący wrażenie posąg, górujący nad fontanną. Jedną ze ścian po prawej rozświetlał ekran działającego komputera. Zaniemówiłem. Nie mogłem zdobyć się na krzyk i próbę wywołania któregoś z policjantów. Chyba bałem się, że nikt mi nie odpowie…

Resident Evil 2 to kultowy survival-horror, który na stałe zapisały się w pamięci nie tylko fanów gatunku, ale wszystkich miłośników gier. Na początek 2019 roku planowany jest dopracowany remake na nowe konsole i komputery. Chcąc się właściwie przygotować na powrót do Racoon City, postanowiłem raz jeszcze przeżyć historię Leona i Claire, a przy okazji opowiedzieć Wam o niej na blogu.

Obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć żadnych ciekawych treści i dołączyć do jedynej takiej społeczności! A jeśli podobają Ci się moje opowiadania i kariery – możesz też wesprzeć mnie na Patronite.

Następny odcinek —>

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.