Final Fantasy 7 Rebirth #21-ost: Obietnice

Final Fantasy 7 Rebirth blog

Być może właśnie taki los był nam pisany. Może wszystko to było naszym przeznaczeniem, którego w żaden sposób nie mogliśmy uniknąć. A może to była tylko ta jedna szansa na milion, którą akurat wykorzystaliśmy, by zapisać przepiękną historię? Taką, która rozciąga się dalece poza ramy rozsądku wyznaczane nam od wieków przez przestrzeń i czas.

Różne drogi

Nasze ścieżki bywają różne. Jedne są proste i przypominają niewielkie, ciche uliczki, w których pod stopami czujemy wytarty już od milionów kroków bruk. Inne bywają poplątane i rzucają nas w wielu kierunkach, niczym liście, które zerwał z koron drzew nieobliczalny wiatr. Którąkolwiek z dróg nie podążamy, zbieramy wspomnienia i przeżywamy wydarzenia, które kształtują nas i otaczającą rzeczywistość.

Czasami może zdarzyć się tak, że podczas tej wędrówki zyskamy szansę dotknięcia samej granicy przeznaczenia. Zrobimy mały gest lub duży krok, który wszystko zmieni. Stworzy nową linię i wyznaczy inną drogę, po której będziemy od teraz zmierzać ku końcowi. Ramię w ramię obok naszego drugiego ja, które tej zmiany nie dokonało.

Wszystkie nasze historie zbiera w swoim sercu planeta. Jest domem dla powstałych w ten sposób rzeczywistości. Kryją się tam różne światy, ludzie i ich opowieści. Jedne krótkotrwałe, będące niemal, jak mignięcie w eonach czasu i przestrzeni. Inne dłuższe i tylko w teorii bardziej znaczące. Wszystkie zmierzające do tego samego końca, kiedy będą mogły powrócić w objęcia planety.

Cetra Capital Final Fantasy 7 Rebirth

Stolica Cetry

Zaginiona stolicy Cetry, o której istnieniu krążyły legendy. Nikt z nas nie wierzył, że kiedykolwiek ujrzy ją na oczy. Powróciłem ze snu, w którym byłem z Aerith w Midgarze, we właściwym momencie. Akurat wtedy, by móc ujrzeć ją w pełnym majestacie. Aerith nie była z nami. Poszła przodem, by modlić się w świątyni wybudowanej przez swoich wielkich przodków. W miejscu, w którym moc Cetry kumulowała się i gdzie ta modlitwa mogła najwięcej zmienić.

Nie mogliśmy pozwolić, by była sama. Czuliśmy, że grozi jej niebezpieczeństwo. Szeptacze starały się nas zatrzymać, a ich liczba była zatrważająca. Kiedy dotarliśmy do wejścia do świątyni, utworzyły żywy wodospad, którego nie mogliśmy przekroczyć. Przez chwilę. Kilka białych Szeptaczy utorowało nam drogę, otwierając wąską szczelinę. Kompani rzucili się, by podtrzymać chwiejny portal, a ja wskoczyłem do środka.

Otoczyła mnie przenikliwa cisza. Poczułem przedziwny spokój, który zdawał się emanować z każdego elementu świątyni. Rozciągał się wokół i w niezwykły sposób wlewał prosto do zakamarków duszy. Pokonałem kilka stopni i ruszyłem wąską ścieżką. Coś prowadziło mnie dokładnie do niej. Ujrzałem ją, gdy klęczała na środku, modląc się żarliwie. Szeptacze uderzały mnie i popychały, starając się zatrzymać. Nieznana moc dawała mi jednak siłę, by przeć naprzód. Przyciągała mnie do niej. Sprawiła, że kiedy stanąłem blisko, zatrzymałem się i uniosłem miecz wysoko nad głowę. Co chciałem wtedy zrobić? I wówczas go dostrzegłem. Wysoko nad nami. Sephirot. Mknął w dół z mieczem wycelowanym właśnie w nią.

Puste łzy

Zareagowałem błyskawicznie i rzuciłem się naprzód. Nasze ostrza zderzyły się i zatrzymały na sobie na dobre kilka sekund. Musiałem go powstrzymać. Chciałem to zrobić za wszelką cenę. Odrzuciłem Sephirota, a długie ostrze jego miecza ze szczękiem wbiło się w posadzkę.

Za moment spłynęła nią krew.

Aerith Death Final Fantasy 7 Rebirth

Nie płacz. Twoje łzy są puste – tyle rzucił w moją stronę napawający się widokiem Sephirot. Zaśmiewał się. Spojrzałem na Aerith, a ona uśmiechnęła się i uspokoiła mnie, jakby zupełnie nic się nie wydarzyło.

Wtedy w świątyni zjawili się nasi przyjaciele. A zaraz później przybyła też Jenova, wybudzona z głębokiego snu za sprawą poświęcenia wędrowców. Dobyłem miecza, który towarzyszył mi od tak wielu dni. Mieniące się fioletowym blaskiem ostrze miało niezwykłą moc i było zdolne postawić mnie na nogi nawet wtedy, gdy przypadkowy mocny atak powaliłby mnie na kolana. U mojego boku stanęli Barret i Yuffie. Rozpoczęła się walka z istotą, którą wcześniej powstrzymać zdołali jedynie najwybitniejsi przedstawiciele Cetry.

Szybko zostaliśmy rozdzieleni. Musieliśmy walczyć w duetach i trójkach, radząc sobie gdzieś w przestrzeni, na wznoszących się kawałkach ziemi i wielkich głazach. Jenova próbowała wszelkimi sposobami ułatwić sobie zadanie. Jakby wiedziała, że razem jesteśmy silni i stanowimy dla niej zagrożenie.

Mąciciele

Natura rzeczywistości jest trudna do zrozumienia. Wykracza poza schematy, w których bezpieczne schronienie znajduje i gdzie swobodnie porusza się ludzkie postrzeganie. Sephirot jakimś sposobem posiadł zdolność przekraczania granic oddzielających różne światy, a nawet splatania ich ponownie w jedną całość. Nie uwierzyłbym w to, gdybym nie ujrzał tego na własne oczy. Możesz patrzeć na świat w konkretny sposób, a potem wszystko zmienia się w ułamku sekundy, kiedy obok ciebie pojawia się inny SOLDIER. Twój dawno niewidziany i uznawany za zmarłego przyjaciel. Kiedy stajesz ramię w ramię z wielkim wojownikiem, jakim bez wątpienia jest Zack Fair. Ktoś z innego czasu i świata.

Lepszego sojusznika w walce z Sephirotem nie mogłem sobie wyobrazić, choć dobrze wiem, że moi dzielni towarzysze zostawieni z tyłu równie bohatersko stawili czoła Jenovie. Oni położyli na szali wszystko i zaangażowali całe posiadane siły, by powstrzymać Sephirota, kiedy ten ujawnił swoje nowe oblicze. Kiedy posiadł władzę i moc pozwalającą mu decydować o wszystkim.

Nie mogłem ich zawieść.

Sephirot doskonale rozpoznawał sytuację i potrafił oceniać zagrożenie. Robił to już znakomicie przed laty, o czym przekonałem się jako żółtodziób podczas misji w Nibelheim. Szybko odciął inną czasoprzestrzeń, odsyłając z powrotem do swojej rzeczywistości Zacka. Dawał w ten sposób do zrozumienia, że mącimy mu w planach. Wymykaliśmy się wszak regułom, w których próbował nas zamknąć. Nie docenił naszych możliwości, a przede wszystkim zdolności Aerith. Sądził, że wtedy, tym jednym precyzyjnym ciosem miecza rozwiązał problem z potomkinią Cetry. Tymczasem to ona stanęła u mojego boku w tej decydującej potyczce gdzieś na krawędzi czasu i przestrzeni.

Cloud and Aerith vs Sephirot FF7 Rebirth

Obudź się

Była silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Zneutralizowała moc nacierających na mnie czarnych Szeptaczy, do której próbował się odwoływać w takiej chwili Sephirot. Jej magia była nieocenionym wsparciem podczas naszej decydującej batalii. Rzucając Radiant Shield, zyskiwała moc, o której posiadanie chyba żaden z nas jej nie podejrzewał. Odważnie hamowała zapędy białowłosego wojownika i odbierała mu źródła jego siły, uderzając w wierny miecz masamune lub czarne niczym mrok skrzydło. Dawała mi siłę, odnawiała zdrowie i pomagała bronić się przed zabójczymi atakami Sephirota. Bez wątpienia to dzięki niej przetrwaliśmy. Dzięki niej wygraliśmy.

Po długiej i zażartej walce, widząc brak szans na zwycięstwo, wzbił się w powietrze i spojrzał na nas. Zaśmiał się głośno, a jego głos rozszedł się po otaczającej nas pustce. Dobrze wiedział, że to jeszcze nie koniec. Odleciał gdzieś w dal, a my zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Aerith znała jednak drogę do domu. Wiedziała, jak sprowadzić nas z powrotem.

Kiedy znów znalazłem się w świątyni, pozostało mi tylko ją wybudzić. Delikatnie wziąłem ją w ramiona i poprosiłem, by otworzyła oczy. Uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłem się tym samym. Nasza wspólna podróż nie była jeszcze zakończona…

Bez żadnych obietnic na końcu tej wędrówki

Ale przyjaciele Clouda widzieli to wszystko zupełnie inaczej. Opłakiwali niepowetowaną stratę bliskiej osoby, którą odebrał im okrutny los. Z tym ciężarem dźwiganym na barkach musieli wyruszać dalej za Sephirotem. Nie mogli się zatrzymać. Światu nadal groziło niebezpieczeństwo. Tylko oni mogli zapobiec, zdawałoby się, nieuchronnemu kataklizmowi.

Być może przyjdzie czas, kiedy wszyscy będą mogli jeszcze raz spotkać się w komplecie.

Gdzie lub kiedy to nastąpi?
Chciałabym móc to wyrazić.
Wierzę jednak i wiem, że mnie wtedy znajdziesz.
I nie będziemy potrzebować żadnych obietnic do dotrzymania.
Bo te na końcu wędrówki nie mają najmniejszego znaczenia.

KONIEC

No Promises to Keep Aerith Final Fantasy 7 Rebirth

Final Fantasy 7 Rebirth to druga odsłona projektu będącego remake’iem kultowej produkcji jRPG Final Fantasy 7. Gra przynosi nie tylko unowocześnią oprawę audiowizualną i rozbudowę systemu, ale również nowe spojrzenie na znaną historię. Dziękuję za tę długą, trwającą wiele miesięcy wspólną podróż przez świat gry. Mam nadzieję, że opublikowana w Gralingradzie opowieść pozwoli Wam wrócić do tych wydarzeń lub przeżyć je w tej nieco innej formie. Dzięki za towarzyszenie mi, Cloudowi i reszcie drużyny podczas tej epickiej przygody. Teraz pozostaje nam tylko czekać na wielki finał za kilka lat.

Podoba Ci się to opowiadanie? Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli doceniasz moje starania w takiej formie gier relacjonowania – postaw mi kawę, która pozwoli mi kontynuować wędrówkę przez świat Final Fantasy 7 Rebirth! Dzięki z góry!

<— Poprzedni odcinek opowiadania z Final Fantasy 7 Rebirth

<— Początek przygody w Final Fantasy 7 Rebirth

Sprawdź audiobook z Final Fantasy 7 Remake –>

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.