Soul Reaver 2 #2: Uwięziony w przyszłości
Byłem niepokojącym gościem. Zjawiskiem nieznanym, tajemniczym, niezrozumianym, a tym samym bardzo niebezpiecznym. Dla zwykłych śmiertelników byłem groźny, bo niosłem śmierć, łatwo eliminując napotykanych ludzkich wojowników. Dla ważniejszych istot, które w tej grze o przyszłość Nosgoth rozdawały karty, byłem jednak wrogiem z nieco innych powodów.
Kuźnie mocy
Soul Reaver i zdobyte w poprzedniej epoce umiejętności dawały mi wstęp do miejsc, których nikt nie odwiedzał od stuleci. To wywoływało obawy wielu, od starożytnego boga, przez Moebiusa, aż po, jak pokazały kolejne godziny, także jednego z ostatnich wampirów, Voradora. Jedynie Kain wydawał się dziwnie spokojny. Jakby był przekonany, że jego słowa otworzyły mi oczy wystarczająco szeroko by dostrzec bezsensowność wendety. Wyprawa na bagna pozwoliła mi znaleźć drogę do kuźni mroku, w której mogłem sprawdzić swoją inteligencję, rozwiązując skomplikowaną zagadkę przedwiecznych. Aktywując moc pracowni dawnych kowali, zwiększyłem moc ostrza. Być może nieświadomie kręciłem bicz, który za moment będzie smagał mnie aż nie zostanie choćby drobinka duszy, ale nie dostrzegałem innej drogi ku przeznaczeniu.
Nowa moc oznaczała nowe możliwości. Po krótkiej pogawędce z Voradorem, która uzmysłowiła nam obu, jak niewiele wiem jeszcze o sobie i swoim miejscu w historii Nosgoth, wróciłem do twierdzy serafinów, w której rezydował Moebius. Budynek nadal był niedostępny.
Los pokierował mnie więc ku kuźni światła, gdzie musiałem skrupulatnie ustawić całe rzędy luster, by aktywować dawne mechanizmy. Rozmach tych konstrukcji i ich skomplikowanie utwierdzały mnie w przekonaniu, że niegdyś Nosgoth musiało być zamieszkiwane przez istoty dużo bardziej rozwinięte od obecnych cywilizacji wampirów i ludzi. Coś jednak sprawiło, że to wszystko stało się ledwie niedostępnym artefaktem, który zdobyć mogłem wyłącznie ja.
Niespełnione przepowiednie
Pewny, że odpowiedzi znajdę w przeszłości, wróciłem do twierdzy, gdzie czekał już na mnie Kain. To wtedy zrozumiałem, co próbował mi do tej pory pokazać. Byliśmy ledwie pionkami w grze, w której uczestniczyły potężne siły. Wyzwalając w sobie całą moc, jaką posiadałem w tym kruchym i zniszczonym ciele, oparłem się przeznaczeniu, tworząc zakrzywienie w czasoprzestrzeni. Kain nie zginął z mojej ręki. Nie zostałem mordercą i „wybawicielem”. Proroctwo się nie spełniło.
Wściekły wróciłem do komnaty z maszyną czasu i nakazałem Moebiusowi przenieść mnie w przeszłość. Mieniący się panem czasu i przestrzeni mężczyzna był wyraźnie przerażony tym żądaniem i próbował odwieść mnie od realizacji planu. Nie ustąpiłem i zaaferowany planem poznania prawdy, pozwoliłem sobie na kosztowny błąd. Nie założyłem, że Moebius posunie się do jawnego sprzeciwu i spróbuje uwięzić mnie w przyszłości, w której Nosgoth chyli się ku upadkowi, pogrążone w krwawych starciach demonów i niedobitków ludzi. Zniszczone komnaty czasu w ruinach fortecy serafinów uniemożliwiały powrót. Wydawałem się uwięziony na wieki w czasach, w których nie żył już nikt, kto mógłby stać się cennym źródłem informacji.
W poszukiwaniu wyjścia
Nie mogłem liczyć na starożytnego boga, który był zawiedziony swoim dziełem. Bluźniący przeciwko niemu syn wybrał własną ścieżkę, poddając w wątpliwość motywy kierujące bóstwem. Celne uwagi mogły tylko wywoływać gniew istoty, ale czułem, że jest w tym momencie wobec mnie bezsilna. Przedostałem się na bagna, które przy nieustannie padającym deszczu i nisko wiszących czarnych chmurach stały się jeszcze mniej przystępne niż wcześniej. Z trudem dostrzegałem cokolwiek oddalonego o choćby kilka metrów ode mnie, a przybywające z nicości demony jeszcze utrudniały marsz.
Tam przynajmniej dowiedziałem się, co muszę dalej zrobić. Moją ostatnią nadzieją była komnata czasu na bagnach, o ile cokolwiek z niej zostało. Naruszone wrota nie przepuściły do środka żadnych ludzi i wampirów, tego byłem pewien, ale nie mogłem zakładać czegokolwiek w stosunku do istot z innych wymiarów. Pozostało mi tylko odnaleźć sposób, jak otworzyć sobie przejście i przekonać się na własne oczy, czy Moebius zrealizował swój plan wystarczająco skutecznie.
Wioska Uschtenheim
Otwarta ścieżka w górach zaprowadziła mnie do niszczejącej wioski Uschtenheim, zamieszkanej już chyba tylko przez niedobitki zakonników. Nie znalazłem w niej nic interesującego, więc potraktowałem ją tylko jako krótki przystanek w długiej wędrówce. Po kolejnych kilometrach spaceru wąskimi ścieżkami, na których zostawiłem kilkanaście trupów, dotarłem do jeziora. Nade mną górowały ruiny świątyni, w której kiedyś podobnież zamieszkiwał Janos Audron. W tych czasach był już tylko legendą. Widok przygniecionego gruzami wejścia do obiektu ostatecznie utwierdził mnie w przekonaniu, że w tej epoce nie znajdę nawet szczątków interesujących mnie informacji.
Szczęśliwe, nieopodal znajdowała się niedostępna dla nikogo innego kuźnia powietrza. Zamknięty obiekt symbolizujący potęgę dawno już zapomnianej cywilizacji, która ujarzmiła nieba i z łatwością poruszała się w przestworzach. Resztki skrzydeł, które mi pozostały nie pozwalały na nic więcej niż swobodne opadanie, więc musiałem wytężyć umysł, by znaleźć sposób na aktywowanie mechanizmów kuźni. Pułapki, zagadki i nieumarli strażnicy zajęli mi sporo czasu, ale nie spodziewałem się łatwej przeprawy. Moc, którą zdobywałem w tych kuźniach, była zbyt cenna, by zdobyć mógł ją zwykły człowiek czy wampir.
Jedyna droga Raziela
Obdarzony nową siłą, zdolną burzyć mury, wróciłem na bagna, gdzie z łatwością rozbiłem wejście do komnaty czasu. Korytarz wymagał aktywowania specjalnych dmuchaw, co tylko potwierdzało, że podążyłem właściwą ścieżką. Moc powietrza była kluczem do sali z maszyną. W środku czekały na mnie znajome, ale niezmiennie niezrozumiałe przyrządy. Mogłem zdać się tylko na los, uruchamiając portal do podróży w czasie. Jeśli takie było moje przeznaczenie, przetrwam i znajdę odpowiedzi na nękające mnie pytania.
Legacy of Kain: Soul Reaver 2 kontynuuje opowieść o losach Raziela, przybliżając skomplikowaną historię Nosgoth. Mroczna i klimatyczna gra akcji o rozbudowanych elementach przygodowych i logicznych, nawet po latach urzeka sposobem prezentowania historii. Mam nadzieję, że choć część jej magii uda się mi przekazać Wam w tym opowiadaniu. Zapraszam na kolejne odcinki, do których linki znajdziecie poniżej.
<—– Pierwszy odcinek bloga Soul Reaver 2