Soul Reaver #1: Opowieści z Nosgoth
Świat zmienił się nie do poznania. Nosgoth nigdy nie było zbyt gościnne, ale teraz przypominało senny koszmar. Było piekłem, do którego dziwnym sposobem trafiły nagle nadal żywe istoty. W tej upadłej krainie klany wampirzych lordów sprawowały władzę nad bezkresnymi pustkowiami i ruinami niegdyś okazałych posiadłości. My, ostatni ocalali, ukrywaliśmy się w jaskiniach i pośród gruzów, walcząc o każdy dzień. Nie pamiętam nawet, kiedy pierwszy raz zobaczyłem Raziela i zacząłem podążać jego śladem. Tak rozpoczęła się nasza wspólna wyprawa przez świat naznaczony dziedzictwem Kaina.
Soul Reaver – żniwiarz w zniszczonym Nosgoth
Przekazywane w mrocznych opowieściach z pokolenia na pokolenie historie nie kłamały. Zgodnie z podaniami Raziel został strącony w bezkresne odstępy chaosu niedługo po tym, jak w efekcie ewolucji wyrosły mu skrzydła. Zazdrosny Kain połamał je, nie okazując cienia litości, a potem polecił swoim pozostałym synom zrzucić niechciane potomstwo w odwieczny wir Jeziora Śmierci. Nie sądzę, by którykolwiek z wampirów spodziewał się wtedy, że Raziel wróci i upomni się o swoje.
Widząc pierwszy raz z oddali żniwiarza dusz, zamaskowanego owiniętą wokół twarzy peleryną, trudno było docenić jego siłę. Wątły szkielet otoczony resztką tkanki nie wzbudzał grozy. Początkowo myśleliśmy, z innymi ukrywającymi się, że to kolejny zmutowany potomek jednego z wampirów. Wychudzony, nieporadnie stopający po powierzchi krainy w poszukiwaniu jedzenia morderca. Gdy jednak ten nabił na podniesioną moment wcześniej włócznię jednego z synów Melchiaha, zrozumieliśmy, że jesteśmy świadkami nowego otwarcia. Wszystko miało się za moment zmienić i to na naszych oczach.
Ruiny Razielim
Mogłem tylko wyobrazić sobie, jakie emocje musiały targać Razielem, gdy stanął u progu dawnej siedziby. Gdy jeszcze żył, pod jego władaniem była żyzna, bogata w surowce i zamieszkiwana przez wiele stworzeń kraina. Niewolna od grzechu, mordu i bólu, ale mimo to o wiele bardziej gościnna niż teraz. Raziel, podobnie jak jego bracia, mógł dumnie rosnąć w siłę, rozwijając swój klan i rozbudowując zapierającą dech w piersiach rezydencję. Teraz stał jednak u progu ruin, których lat świetności nikt już nawet nie pamięta. Z jego rodu i dumnie zbudowanej pozycji nie zostało nic poza paroma walącymi się kolumnami i zniszczonymi muralami oblepionymi zaschniętą krwią.
To musiał być bolesny widok. Nie zamierzam mu współczuć, co to, to nie, ale domyślam się, jak przykry musiał to być powrót w rodzinne strony dla Raziela. Każdy by przeżywał to podobnie, stąpając po gruzach domu, który kiedyś stanowił bezpieczną przystań. Teraz takowych w Nosgoth już nie było. Na każdym kroku czekała tylko śmierć. Raziel stał się wtedy jej kolejnym posłańcem. Enigmatyczna postać nie dawała po sobie poznać gniewu czy rozpaczy, ale czyny mówią więcej niż gesty i słowa. Żniwiarz ruszył przed siebie i jasne stało się, że kieruje się do najbliższego z braci – Melchiaha. Tego, który dla wielu z nas symbolizował śmierć w najbardziej przyziemnym jej rozumieniu.
Melchiah – symbol śmierci
Pokryte gnijącą skórą i resztkami tkanki wampiry, synowie Melchiala, nie stanowili najmniejszej przeszkody. Raziel z łatwością dotarł na spotkanie ze swoim bratem. Skryci przy wejściu, obserwowaliśmy ukradkiem, jak wchodzi do dużego owalnego pomieszczenia, pośrodku którego stała kolista klatka. Za moment zawołał, domagając się pokazania od tajemniczej bestii, którą wyczuwał. Nie wiedział jeszcze, że to jego brat. Tak inny od swojej wersji, którą zapamiętał i mógł znienawidzić ostatniego dnia starego życia.
Melchiah zyskał najmniej mocy od swojego ojca i nie był w stanie powstrzymać rozpadu starzejącego się ciała. Świadom swojej nieśmiertelności, a jednocześnie słabnącej z każdym dniem siły, rozpoczął desperackie starania, by przez wieki nie utracić swojej pozycji. Pożerał i wchłaniał złapanych ludzi, których uznał za wystarczająco godnych, a może lepiej byłoby powiedzieć – przydatnych. Jego ciało ewoluowało, ale nie było w stanie powstrzymać nieuniknionego procesu rozpadu. Melchiah mógł tylko desperacko próbować łatać rany, z których sączyła się ropa. Uwięziony w budzącym odrazę ciele, stał się niewolnikiem własnej potęgi – nieśmiertelności.
Raziel vs Melchiah
Raziel próbował uzyskać od brata informacje o miejscu pobytu Kaina. Ten jednak nie zamierzał mu w żaden sposób pomagać. Może z szacunku dla ojca, a może by wymóc na żniwiarzu uwolnienie go z cielesnej powłoki raz na zawsze. Pojedynek nie był długi. Melchiah znikał momentami i potrafił w tajemniczy sposób przechodzić przez ściany klatki umieszczonej w centrum pomieszczenia, ale był bezradny wobec szybkości Raziela. Ścigając go, wpadł dwukrotnie w pułapkę, dając się przygnieździć do ziemi opuszczonymi spod sufitu kolcami. W końcu Żniwiarz zadał mu ostatni raz pytanie. Gdy nie uzyskał odpowiedzi, opuścił na brata potężne wirujące ostrze spod sufitu – makabryczny wynalazek wampirów, którzy stosowali go do szybkiego pozbywania się trucheł pomordowanych ludzi.
Ostrza szybko zmieliły ciało wampirzego lorda na papkę. Zamiast okrzyku bólu i rozpaczy usłyszeliśmy tylko przepełniony radością głos Melchiaha, którego dusza opuszczała znienawidzone od lat ciało…
Wielokrotnie już nasza ludzka percepcja nie pozwalała nam zrozumieć pewnych procesów zachodzących w Nosgoth. Umysł nie był w stanie objąć skali masakry dokonywanej na niewinnych przez wampiry, zrozumieć ogromu zniszczeń zachodzących w targanej kataklizmami krainie. Nie zdziwiło mnie więc specjalnie, że z każdą chwilą było nam coraz trudniej podążać za podróżującym między wymiarami Razielem.
Co wydarzyło się dalej? Jeśli nie chcesz przegapić następnej części opowieści z Nosgoth, bądź innych opowiadań na bazie gier, odwiedzaj bloga Gralingrad. Możesz też obserwować go na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube lub wspomóc stronę na Patronite.