Grim Fandango #9: Pora na konfrontację
Manny stał na końcowej stacji, z której dusze ruszają ku wiecznemu spoczynkowi w raju. Był tak blisko, a mimo to nie mógł przeprowadzić Meche, której LeMans i Hurley ukradli zasłużony za życia bilet. Minęły cztery lata odkąd opuścił El Marrow. Pokonał tak wiele trudności. Teraz rozpoczynał sentymentalną podróż z powrotem, by raz na zawsze rozwiązać sprawę gangsterskiej działalności byłego przełożonego.
Odrzutowy Glottis
Kto by pomyślał, że kluczową rolę w jego powrocie do dobrze znanej metropolii odegra Glottis. Zresztą wszystko składało się dziwnie w całość, jakby cała ta wędrówka Calavery była wcześniej zaplanowana, a on tylko poruszał się po wyznaczonej ścieżce.
To żyjący dzięki prędkości i pompowanej do krwi adrenalinie demon okazał się jego pilotem w drodze do Rubacavy. Długi dystans pokonany drogą morską teraz umknął błyskawicznie podczas odrzutowej eskapady napędzanej piankową substancją wypełniającą. Tą samą, od której zaczęły się perypetie Manny’ego.
W nadmorskiej miejscowości na podróżników czekała nieprzyjemna niespodzianka. Ktoś dostał się do wnętrza garażu, w którym zaparkowany stał stuningowany karawan i podłożył ładunki wybuchowe. Gdyby nie wrodzona czujność Calavery, jego szczątki ozdobiły większe połacie miasteczka.
Cztery lata zmian
By móc dostać się do zapalnika i rozbroić bombę, Manny potrzebował raz jeszcze wsparcia Glottisa. Nieumyślnego wsparcia, które wiązało się ze spektakularnym zwymiotowaniem zawartości żołądka do garażu na skutek działania mocnego alkoholu, który podrażniał wnętrze kompana. Zmrożona ciekłym azotem substancja przemieniła się w mało gustowny parkiet, po którym Calavera mógł dostać się do zapalnika. To musiało robić wrażenie na pannie Colomar, choć nie chciał o to dopytywać, wszak temat nie należał do najsmaczniejszych.
Rozpędzony karawan kolejne kilometry do El Marrow pokonał niepokojony przez nikogo. Nikt o zdrowych zmysłach nie miał prawa spodziewać się powrotu Manny’ego Calavery do metropolii, która wcześniej tak dotkliwie się nad nim pastwiła.
W mieście zmieniło się sporo. Cztery lata to szmat czasu, który ludzie interesu, jak Hector LeMans, potrafią umiejętnie zagospodarować. W miejsce dotychczasowego biura podróży, w którym Calavera przeżył swój zawodowy upadek, stało teraz luksusowe kasyno, gdzie dusze mogły zabijać wlekący się czas.
Groźba
Nie tylko jednak LeMans spożytkował te lata na rozwój swoich projektów. Równie skuteczny okazał się w tym aspekcie Salvador, którego ruch oporu przybrał na sile i liczebności. Nawet szalony plan z gołębiami pocztowymi okazał się działać i zapewniał obecnie buntownikom sprawnie funkcjonującą sieć komunikacji.
Przewaga nadal była po stronie Hectora, którego gangsterski nos i znajomości wystarczały, by bronić się przed zakusami polujących na jego życie wrogów z Sojuszu Zagubionych Dusz. Szybko też dowiedział się o przybyciu Manny’ego, któremu nie omieszkał przekazać krótkiej acz dosadnej wiadomości, którą streścić można by groźbą „zakiełkuję cię”.
Wizja ta nie przeraziła kosiarza, który w tym momencie był już zbyt zmotywowany, by odpuścić. Tylko zakiełkowanie właśnie mogłoby go jeszcze powstrzymać. Chciał doprowadzić swoją wieloletnią tułaczkę do końca i zapewnić Meche drogę do raju. Nieudany zamach na życie LeMansa pokazał, że doprowadzenie do bezpośredniej konfrontacji będzie trudne. Od czego jednak spryt Calavery, który przywlókł go przecież tak daleko.
Aligator stróż
Odpowiednia doza kombinacji zapewniła mu makijaż i garnitur, dzięki którym wyglądał zupełnie inaczej. Marynarka zdobyta przy wsparciu panny Colomar od napalonego Chowchilly Charliego była może zbyt wąska w ramionach, ale nie na takie niewygody zgadzał się przecież w ostatnich latach. Potrzebował jeszcze broni, bo tylko wyjątkowy naiwniak szedłby na pojedynek z bossem podziemia uzbrojony jedynie w kosę.
Wykorzystał groźbę otrzymaną od LeMansa i przekazał ją nieświadomemu oszustwa naukowcowi, Kwiaciarzowi, który obmyślił broń do zakiełkowywania. To skłoniło go do opuszczenia bezpiecznego laboratorium i schowania się w kryjówce, do której dostępu bronił tylko i aż wielki, wygłodniały aligator.
Calavera nie miał szans w starciu z bestią, ale zrobił użytek z nowej zabawki Glottisa, by agresywnego gada uziemić pod podwoziem stuningowanego karawanu. Drzwi do sklepu prowadzonego przez twórcę najgroźniejszej broni w świecie nieumarłych stały otworem. Zakup pistoletu okazał się prostszy niż Manny mógł przypuszczać.
Konfrontacja z LeMansem
Drzwi do biura kogoś tak potężnego jak Hector LeMans nie otwierają się dla byle kogo. Chcąc stanąć z nim kościstą twarzą w twarz Calavera musiał liczyć na szczęśliwy zbieg okoliczności lub wynikający z desperacji fart. Czymś pomiędzy było napotkanie w korytarzu przed gabinetem gangstera małżeństwa Floresów. Manny uruchomił swoje dawno nieużywane umiejętności sprzedaży i owinął ich sobie wokół palca, nagrywając soczystą transakcję LeMansowi. Tego potrzebował, by zdobyć jego zaufanie.
Parę chwil później znaleźli się w gabinecie, w którym kosiarz bywał już niejeden raz wcześniej. Hector zarysowywał przed nim właśnie wizję przyszłości opływającej w luksusy, kiedy wyciągnął broń i wymierzył w człowieka odpowiedzialnego za nieszczęścia tylu dusz. Nie dostrzegł na facjacie oponenta przerażenia.
Nie mógł przecież wiedzieć, że przez okno wpadnie jego ptaszysko, ściągając na siebie uwagę i pierwszy pocisk ze spluwy Calavery. Mimo to LeMans precyzyjnie wykorzystał tę szansę, by uciec. Desperacka próba pokonania dachu zakończyła się jednak jego porażką, kiedy zwaliste cielsko przegrało konfrontację z grawitacją i ściągnęło go z gzymsu w dół, ku wyczekującym spotkania chodnikom.
Kolorowa łąka pełna kwiatów
Odzyskali bilety, ale powrót ptaszyska pracującego na zlecenie LeMansa, który z wściekłością zaczął ich atakować, uniemożliwił jakąkolwiek radość. Calavera musiał salwować się ucieczką, a pomocną dłoń wyciągnęła mu niespodziewanie Olivia, która podjechała na miejsce luksusową limuzyną. Wsiadał w pośpiechu, zamykając za sobą drzwi. Kiedy było już zbyt późno, dostrzegł spoczywającą obok głowę Salvadora. Zostali zdradzeni, Onufrio blisko współpracuje z Hectorem.
Samochód zatrzymał się na pagórkowatym terenie, który pokryty był kolorowymi kwiatami. W świecie umarłych to jeden z najbardziej przerażających widoków, które można sobie wyobrazić.
– Te kwiaty…to wszyscy ludzie zakiełkowani przez Hectora? – zapytał z niedowierzaniem Manny.
– Będąc na szczycie, szybko dorabiasz się wielu wrogów – odpowiedziała chłodno Olivia.
Pokierowała Manny’ego do budynku na wzniesieniu, gdzie czekał na niego były pracodawca. Calavera liczył po cichu na potyczkę słowną, a przynajmniej na kilka słów uzasadnienia swoich czynów ze strony LeMansa. Dostał tylko kulkę, która miała go zakiełkować w ciągu następnej godziny.
Szklarnia śmierci
Chwiejąc się na nogach i przewracając, oddalił od Hectora i upadł na polanę pośród kwiatów. Przeszywający ból odbierał ochotę na jakiekolwiek działanie, ale Manny zebrał się w sobie i sięgnął za pazuchę płaszcza. Wyciągnął skradziony wcześniej od Toto Santosa ciekły azot i polał nim ranę. Kwiaty zwiędły, a wirus przestał rozprzestrzeniać się po jego kościstym ciele.
Postanowił wrócić do samochodu. Wykorzystał nieuwagę Olivii, która była zajęta szukaniem swojego biletu i rozmówił się z głową Salvadora. Była jeszcze nadzieja. Okupiona bohaterstwem i śmiercią.
Lider Sojuszu Zagubionych Dusz poświęcił się i zagryzł wybuchowego zęba, który zakiełkował jego i Onufrio. Calavera musiał teraz tylko odszukać jego ciało, przy którym były kluczyki do bagażnika auta. Tam czekał na niego pistolet i dużo potrzebnej amunicji.
Ukochane bilety LeMansa pogrążyły go. Jeden z nich należał do Limonesa i naprowadził Manny’ego na jego ciało. Uzbrojony i żądny zemsty były kosiarz tym razem postanowił wykazać się sprytem. Zamiast otwartej konfrontacji i strzelaniny, w której mógłby zginąć, ostrzelał zbiornik z wodą, zakażając wodę płynącą do spryskiwaczy w szklarni. Hector zorientował się w sytuacji, kiedy było już zbyt późno. Został zakiełkowany.
Podróż do raju
Jakiś czas później Calavera znowu odwiedził ostatni przystanek na drodze dusz do raju. Mając w ręce bilety, mógł wreszcie opuścić ten świat z Meche. Pożegnał czule Glottisa, który nie mógł wraz z nimi udać się dalej i zajął miejsce w swoim przedziale.
– Manny…czy w nowym świecie będziemy razem? – zapytała go nagle panna Colomar, wpatrując się w niego z pewnym niepokojem.
– Powiem ci coś, czego się nauczyłem podczas tych kilku ostatnich lat. Niczego nie możemy być pewni, więc najlepiej jest po prostu cieszyć się podróżą – odpowiedział.
Kiedy pociąg ruszał, oboje tkwili w swoich ramionach. Tak zakończyła się czteroletnia wędrówka Manny’ego Calavery w poszukiwaniu szczęścia, miłości, spokoju i odkupienia.
KONIEC
Grim Fandango to przygodówka uznawana przez wielu za jednego z najlepszych reprezentantów gatunku. Za opowieścią o kosiarzu Mannym Calaverze stoi słynący z poczucia humoru i dobrych pomysłów Tim Schafer oraz odpowiedzialna za wiele genialnych przygodówek ekipa LucasArts. Dzięki za wspólne towarzyszenie mi w tych wspominkach i nostalgiczną eskapadę przez świat Grim Fandango!
Wiele innych przygód przed nami, więc zachęcam do pozostania w Gralingradzie. Nie chcesz przegapić nowych materiałów? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli przyjemnie czytało Ci się tę opowieść – postaw mi kawę, przyda się na następne wędrówki przez uniwersa z gier. 🙂
<— Piąty odcinek historii z Grim Fandango: Jak uciec z wyspy na krańcu świata