Grim Fandango #3: Sojusz Zagubionych Dusz
Jedna emocjonalna konwersacja z tajemniczym rozmówcą za drzwiami wystarczy, by zupełnie zmienić życie Manny’ego Calavery. Z potulnego i sfrustrowanego pracownika Departamentu Śmierci zmienia się w jednego z pierwszych agentów Sojuszu Zagubionych Dusz.
Nowy przełożony
Salvador Limones z dumą wita kosiarza w szeregach organizacji. Widzi w nim w pewnym sensie odbicie siebie. On również, choć nieco wcześniej, dostrzegł panującą w departamencie korupcję i postanowił poświęcić dalszą egzystencję, by coś z tym zrobić. Teraz widział, jak na jego ścieżkę, która ma zaprowadzić wiele zabłąkanych dusz do spokojnej przyszłości, wkracza Calavera.
Manny miał nieco inne priorytety, ale musiał przyznać, że rola agenta nie przeszkadzała mu zbytnio w realizacji celu, który sam sobie wyznaczył. Być może w ten sposób zwiększy szanse na odnalezienie i uratowanie panny Colomar. Gdyby miał skórę, prawdopodobnie na myśl o młodej kobiecie błąkającej się gdzieś po Skamieniałym lesie, dostałby gęsiej skórki. Impulsy w mózgu szybko pokonały dystans, zderzając się na krzyżówce z oznaczeniem „uwaga, ptactwo”.
– Czyli mam przynieść gołębie jaja, tak?
– Wierzę głęboko, że jesteś w stanie to zrobić, agencie Calavera – odparł Salvador.
Dyskusje nie miały sensu. Były stratą czasu, na którą Manny nie mógł sobie pozwolić. Los znów głośno chichotał. Oto uwięziony w ósmym kręgu kosiarz nagle musiał zacząć się spieszyć.
Zdobyć gołębie jaja
Wizja wychowanych od małego gołębi pocztowych, które połączą siatkę agentów Sojuszu Zagubionych Dusz brzmiała abstrakcyjnie, ale znów, kim on był, by ją oceniać. W świecie umarłych wiele sytuacji było trudnych do wyjaśnienia i ta z pewnością nie była priorytetem.
Calavera szybko połączył punkty, rozrysowując plan działania. Mógł odzyskać wolność tylko wtedy, gdy pozwolą mu na to nowi pracodawcy. Ktoś podsumowałby to stwierdzeniem, że spadł z deszczu pod rynnę. Nie zgodziłby się jednak z tym osądem. Wiedział dobrze, że jest w stanie wykonać powierzone mu zadania i jeszcze przed końcem dnia opuścić El Marrow.
Dwie bagietki ukryte pod marynarką stanowiły jeden z elementów planu. Trochę już uwierający i zostawiający zdecydowanie zbyt wiele okruchów w kieszeniach. Drugim były wątpliwej jakości kreacje zirytowanego baloniarza. Dość niespodziewanie brakujący łącznik pozwalający dostać się na dach wieżowca zaoferował, oczywiście nieświadomie, Domino. To w szufladzie jego biurka Manny znalazł wyjątkowo wdzięcznie spełniającego rolę kotwiczki koralowca. A przy okazji też buchnął mu ochraniacz na zęby, choć dotknięcie go sprawiało, że miał ochotę wyrwać sobie rękę przy łokciu i wyrzucić ją byle dalej.
Cena wolności
Tak wyekwipowany miał przynętę i coś, by wystraszyć stado gołębi, które najwyraźniej niechętnie odnosiło się do nieproszonych gości. Pułapka zadziałała. Latające sedesy uciekały w przerażeniu na widok balonowego kota, z którym natarł na nie, gdy bezmyślnie zbierały okruchy bagietki. Zabrał jaja i zaniósł je do Salvadora.
– Doskonała robota, agencie Calavera! Teraz nic nie powstrzyma rozrostu siatki naszego sojuszu! – ekscytował się przywódca ruchu oporu. – Musisz wiedzieć jednak, że rewolucja nie uda się bez jeszcze jednego składnika. Bez twoich zębów.
– Co?
– Wolność ma swoją cenę, Manny.
– Zostawię więc Wam coś od siebie, żebyście mogli swobodnie próbować włamać się do systemu departamentu.
Calavera znów zaskoczył. Nawet sam siebie. Ochraniacz Domino pozwolił przygotować odcisk szczęki potrzebny do zalogowania się. To była najbardziej obrzydliwa i napawająca go wstrętem czynność, jaką musiał wykonać od momentu śmierci. Był gotów na poświęcenie. Musiał ratować Meche.
Kilkadziesiąt minut później podróżował już z Glottisem w kierunku Skamieniałego lasu, po którym miała błąkać się panna Colomar. Za sobą zostawiał El Marrow – do niedawna dom, a od pewnego czasu zaciskające się na jego kościstej szyi więzienie. Zostawiał nielicznych przyjaciół i nowych wrogów, którzy zamierzali jeszcze mu o sobie przypomnieć. W tamtej chwili zupełnie o tym nie myślał…
Grim Fandango to przygodówka uznawana przez wielu za jednego z najlepszych reprezentantów gatunku. Za opowieścią o kosiarzu Mannym Calaverze stoi słynący z poczucia humoru i dobrych pomysłów Tim Schafer oraz odpowiedzialna za wiele genialnych przygodówek ekipa LucasArts. Przypomnij sobie tę opowieść i wszystkie trudy zagadek obecnych w grze wraz ze mną w ramach opowiadania z Grim Fandango!
Następny odcinek relacji z gry Grim Fandango już wkrótce w Gralingradzie. Nie chcesz przegapić nowych materiałów? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli przyjemnie czytało Ci się tę opowieść – postaw mi kawę, przyda się na następne zagadki z gry. 🙂
<— Drugi odcinek historii z Grim Fandango: Manny i panna Mercedes Colomar