Final Fantasy 7 Remake #6: W Wall Market

Blog FF VII Remake

Wall Market zwą rozrywkowym centrum Midgaru, gdzie ludzie różnej profesji, rangi i zamożności oddają się cielesnym uciechom wszelakiego typu. Miejscem tym zarządza Don Corneo, który współpracuje z Shinrą i spełnia zachcianki korporacji, a w zamian może cieszyć się względną swobodą. I właśnie z takim człowiekiem postanowiła spotkać się w cztery oczy Tifa.

Casting na żonę Don Corneo

Zawsze wiedziałem, że dla przyjaciół i bliskich jest gotowa zaryzykować wiele, ale jej najnowszy plan wykazywał oznaki szaleństwa. Choć próbowała mnie uspokoić, że panuje nad sytuacją, czułem duże obawy o jej los. W gruncie rzeczy to jednak Aerith pchnęła mnie, bym popędził za dobrą znajomą i znalazł się w samym centrum Wall Market. Nie przypuszczałem nawet, do czego będę zmuszony w kolejnych godzinach.

Wall Market FF7 Remake

To przypominało istne szaleństwo i było doświadczeniem zupełnie innym od wszystkich, które miałem okazję zebrać w czasie swojej wcześniejszej służby. Zaczęło się w momencie, gdy dowiedzieliśmy się z Aerith o konkursie na nową wybrankę serca dona, w którym najwyraźniej zamierzała wystartować Tifa. Dla osób z zewnątrz to jedyna okazja, by znaleźć się tak blisko samozwańczego króla podziemia, z reguły osłoniętego wianuszkiem ochroniarzy.

Próba wycięcia sobie drogi mieczem odpadała, bo wiązała się ze zbyt dużym ryzykiem. Wściekły Corneo mógł w odwecie zemścić się na niewinnych ludziach, a jego macki sięgały zbyt daleko, bym w pojedynkę mógł zadbać o bezpieczeństwo każdego. Aerith zaproponowała, że też weźmie udział w castingu i pomoże Tifie. Niechętnie się zgodziłem.

Trio z Wall Market

W ten sposób poznałem trio z Wall Market, które stanowi pierwszą selekcję kandydatek. Chocobo Sam wystawił Tifę, więc na jego wsparcie nie mogliśmy liczyć. Andrea Rhodea z HoneyBee Inn nie miał czasu na spotkania z przypadkowymi nieznajomymi. Została nam więc tylko prowadząca salon masażu dłoni Madam M.

Lokal znajdował się nieco na uboczu. Jakby próbował uciec przed światłami neonów i zgiełkiem barowych rozmów. Gdy się jednak lepiej zastanowić, ta lokalizacja dużo lepiej pasowała do przybytku, w którym klienci mieli się relaksować. Właścicielka była nietuzinkową personą. Początkowo zirytowana naszym zapytaniem i niechętna pomóc, nagle zaciekawiła się mną i zgodziła przemyśleć kandydaturę Aerith. Miała jednak kilka warunków. Najpierw wyciągnęła ze mnie tysiąc gil na dość bolesny masaż, który okazał się wyjątkowo korzystnie wpływać na ścięgna ręki. Później zasugerowała, że wejdziemy w układ, o ile wygram na turnieju Dona Corneo i zapewnię jej małą fortunę. Nie było innego wyjścia, musiałem się zgodzić.

Turniej Wall Market

I tak, wraz z Aerith, która wymogła zgłoszenie nas w duecie, zapisaliśmy się w annałach historii Wall Market. Byliśmy bojową parą. Pierwszą tego typu w historii turnieju. Przybysze znikąd, którzy niespodziewanie gromili kolejnych faworytów. Jedni stracili na zakładach przeciwko nam fortunę, ci skłonni do szaleństw zyskali z kolei potężny zastrzyk finansowy. Don wyczuł pieniądz i z ukrycia zadecydował nawet o dodatkowym meczu. Wystawił przeciwko nam swój przedziwny dom prosto z piekieł. Wiele rzeczy już widziałem, projekty Shinry powinny mnie przygotować na wszystko, ale nigdy nie miałem okazji bić się z budynkiem. Jego sekret poznaliśmy z Aerith w połowie długiego i wyczerpującego pojedynku, gdy okazało się, że to po prostu zabójcza maszyna, którą ktoś postanowił umieścić w małym domostwie.

Metamorfoza Aerith

Madame M zarobiła swój milion gil, a ja nieoczekiwanie zyskałem uwagę innego członka trio, co miało zapewnić mi największą przygodę życia od lat.

Gdy Aerith była poddawana metamorfozie, ja dostałem szansę wykorzystania swoich umiejętności do wykonania paru zleceń. Czas dłużył się niemiłosiernie, gdy robiłem za chłopca na posyłki dla Chocobo Sama, a później biegałem po całym Wall Market za Johnnym, który wyglądał na najbardziej nieogarniętego mieszkańca całej metropolii. Zawsze jednak to lepsze niż bezczynne czekanie w salonie Madame M.

Suknia Aerith

W końcu ujrzałem efekt prac tajemniczej masażystki. Ubrana w krwistoczerwoną suknię z licznymi falbanami u dołu Aerith, z jej pięknymi, długimi włosami, które stworzyły przecudowne, hipnotyzujące fale, wywołała powszechną furorę. Wyglądała oszałamiająco. Przyznaję szczerze, że po raz pierwszy od bardzo dawna zabrakło mi słów. Nie była to jedyna niespodzianka tego wieczora. Najwyraźniej Aerith i Madame M praktycznie wykorzystały spędzany razem czas, by ukuć nową intrygę i również mnie wprowadzić na casting.

Cloud w sukni

Tak, sam również nie mogę w to uwierzyć, ale skończyłem paradując w długiej sukni z rogówką, z gustownym wisiorem pod szyją, przypiętymi blond włosami z tyłu i dyskretnym makijażem na twarzy. A wszystko to moment po tym, jak odtworzyłem iście szalony układ z Andreą Rhodeą przed publicznością zgromadzoną w HoneyBee Inn. Obym nigdy więcej nie musiał tego powtarzać.

Przebrany Cloud

Cel uświęca środki, więc zagryzłem zęby i wraz z Aerith udałem się na casting do rezydencji dona. Plan zakładał szybkie wyciągnięcie Tify i ucieczkę, ale przyjaciółka stanowczo odmówiła, gdy już się zobaczyliśmy. Corneo posiadał podobnież bardzo cenne informacje. Dodatkowo od dłuższego czasu kręcił się w pobliżu Avalanche, więc spotkanie z nim było koniecznością. Casting musiał więc odbyć się zgodnie z planem.

W sypialni dona

Sam nie wiem, czy powinienem się cieszyć, czy zacząć może poważniej analizować temat, ale ostatecznie to ja wylądowałem w sypialni dona. Obleśnego grubasa o wybujałym ego i perwersyjnych skłonnościach. Starałem się jak najdłużej utrzymać nerwy na wodzy, zastanawiając się, jak podejść kryminalistę, gdy do środka wpadły Tifa i Aerith, które uporały się już z jego strażnikami.

Nowiny okazały się gorsze od tych, które Tifa zakładała w najczarniejszych scenariuszach. Shinra miała dość pogrywania z Avalanche i planowała raz na zawsze rozwiązać ten problem. Odpowiednia manipulacja informacją i drastyczny krok miały wystarczyć. Korporacja planowała zrzucić płytę sektora 7 na slumsy, zabijając tysiące mieszkańców miasta. A potem o wszystko obwinić buntowników, którzy rzekomo nie cofną się przed niczym w swojej niczym nieuzasadnionej walce.

Pojedynek z Abzu

Oszołomieni odpowiedzią dona, opuściliśmy gardę i wpadliśmy w jego pułapkę. Z triumfem na twarzy, pociągnął wajchę i zrzucił nas do kanałów, gdzie już czekał jego pupilek – bestia Abzu, która nie tylko dysponuje potężną siłą, ale potrafi również kontrolować wodę za pomocą magii. Przydatny atut, gdy żyje się w kanałach.

Musieliśmy w pełni wykorzystać naszą przewagę liczebną, by uporać się z przeciwnikiem. Trzymając dystans od siebie, mieszaliśmy Abzu w głowie. Uniemożliwialiśmy mu w ten sposób zdjęcie nas za pomocą jednej celnej fali ścieków. Znów nieoceniony stał się też Ifrit, który w połowie walki dołączył do bitwy, zadając kilka mocniejszych razów potworowi. W tamtym momencie uświadomiłem sobie, że nawet lata praktyki w jednostce SOLDIER nie wystarczą, jeśli nie będę regularnie szlifował swoich umiejętności. Na każdym kroku czekały coraz trudniejsze wyzwania.

Kolejne były właśnie przed nami. Abzu uciekł po otrzymaniu obrażeń. Pozostawił nas samym sobie w cuchnącym i odstręczającym obszarze pod powierzchnią slumsów. Musieliśmy jak najszybciej znaleźć wyjście z kanałów i wyruszyć do sektora 7, by ostrzec Barreta i resztę. Ich życie wisiało na włosku.

Długo wyczekiwany remake Final Fantasy VII przedstawia wydarzenia w mieście Midgar, odsłaniając nowe wątki dotyczące losów Clouda i spółki. Zakochany w oryginale, z radością rzuciłem się w wir przygody, z której relacje możecie czytać w Gralingradzie. Kolejne odcinki już wkrótce!

Jeśli nie chcesz przegapić następnej części lub innych opowiadań na bazie gier, odwiedzaj bloga Gralingrad. Możesz też obserwować go na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube lub wspomóc stronę na Patronite. Dzięki!

<— Final Fantasy 7 Remake #5 i czas spędzony z Aerith

Final Fantasy 7 Remake #7 i cmentarzysko pociągów —->

<——- Początek opowiadania Clouda z Final Fantasy 7 Remake

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. Johny pisze:

    Scena w Honeybee Inn będzie mi się śniła po nocach (w negatywnym znaczeniu).

    • Brucevsky pisze:

      To moment z gatunku tych, które zostają z graczem na dłużej. Ale trzeba oddać autorom, że umiejętnie pobawili się tematem, by nawet po latach o HoneyBee było głośno. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.