Red Dead Redemption 2 #16: Zacofane Lemoyne

Red Dead fanfic

Coraz mniej mi się tutaj podoba. Może rzeczywiście zgubiliśmy na moment pościg pinkertonów i ukryliśmy się przed rozgniewanym wzrokiem Cornwalla, ale wcale nie czuję się bezpieczniej i spokojniej nad jeziorem w Lemoyne. Nie jestem przekonany do pomysłu Dutcha, by zamącić w wojnie Grayów z Braithwaite’ami  i obłowić się ich kosztem. Nie podoba mnie się też, że lokalny gang Szubrawców z Lemoyne ustawił sobie moją śmierć w męczarniach na liście priorytetów.

Bimbrownicy

Po części jestem w stanie ich zrozumieć, bo dość mocno zalazłem im za skórę w minionych kilkunastu dniach. Już pomijam fakt, że na skutek intryg Dutcha, zostałem niespodziewanie stróżem prawa, zastępcą lokalnego szeryfa. Z błyszczącą na piersi odznaką zniszczyłem nawet bimbrownie Braithwaite’ów gdzieś na bagnach, przy okazji konfiskując im wóz wypełniony butelkami pełnymi mocnego trunku. Oczywiście moi przedsiębiorczy kompani nie mogli nie wykorzystać takiej szansy na łatwy zarobek i postanowili opchnąć towar oryginalnemu właścicielowi.

Red Dead Redemption barman

Nie przewidzieli tylko, że głowa rodziny Braithwaite’ów jest gotowa nawet poświęcić kilkaset dolarów i wóz bimbru, by utrzeć nosa znienawidzonym Greyów. By więc zarobić naszą działkę, musieliśmy z Hoseą udawać przedziwnych braci, którzy przyjechali do saloonu w Rhodes, by ulżyć lokalnej społeczności darmowymi kieliszeczkami alkoholu. W życiu chyba nie rozlałem więcej bimbru niż wtedy. Niestety zabawę na koniec popsuli wspomniani Szubrawcy, których przyciągnęły hałasy. Rozpoznali mnie i nie bawili się w uprzejmości. Trzeba było salwować się ucieczką.

Napad na nielegalny arsenał

Ledwie dzień później wybrałem się z Lennym do tajnego składowiska broni Szubrawców, którzy najwyraźniej finansują dużą część swoich aktywności z nielegalnego handlu karabinami. Młodziak znał tylko orientacyjne położenie punktu, który rzekomo znajdował się gdzieś w okolicach pobojowiska po jednej z bitew wojny secesyjnej. Poszczęściło się nam trochę, bo z ukrycia mogliśmy obejrzeć jedną z transakcji, a następnie po cichu wyruszyć za wozem wracającym do bazy. Źródła Lenny’ego nie kłamały. Posiadłość musiała stanowić istotny punkt dla Szubrawców, bo była mocno chroniona. Atakować ją we dwóch było raczej ryzykownie, ale z drugiej strony w mniejszym gronie mieliśmy większe szanse na realizacje planu ataku z zaskoczenia.

Shady Bell

Mój czarnoskóry kompan musiał co nieco przeżyć w przeszłości, bo palił się do konfrontacji z wierzącą w istnienie tylko jednej słusznej rasy panów kompanią Szubrawców. Zaproponował, że spróbuje ich zagadać i da mi okazję na snajperskie popisy z bezpiecznej odległości. Czułem jednak w kościach, że to się może źle skończyć. Pewnie miałbym problem przekonać chłopaka do moich racji, ale w sukurs przyszedł mi zaparkowany na placu przed posiadłością wóz z dynamitem. Zrobimy wejście z hukiem, Lenny – zaproponowałem i wyjaśniłem mu szczegóły planu. Brzmiał zbyt dobrze, by mógł go odrzucić.

Jeszcze raz rzuciłem okiem przez lunetę na sytuację i liczbę strażników, a potem wycelowałem w ładunki wybuchowe. Eksplozja wstrząsnęła budynkiem i wywróciła przynajmniej kilku Szubrawców. Oszołomieni byli łatwym celem. Większe trudności były z tymi ukrytymi wcześniej w środku posiadłości, którzy dopiero wybiegli na zewnątrz zaalarmowani hałasem. W zamieszaniu byli jednak na straconej pozycji. Nie zdołali nas powstrzymać. Zabraliśmy błyskawicznie wóz wypakowany po burty nowymi karabinami i ruszyliśmy do obozu.

Pewnie dałbym radę przekonać napotkanych Szubrawców, że właśnie wracam z udanej transakcji i wóz dostałem od ich kolegów w gratisie, ale siedzący po sąsiedzku czarnoskóry Lenny wywołał u nich zbyt wiele podejrzeń. Właśnie wtedy dowiedziałem się, że najwyraźniej mają swój prywatny kodeks, w którym w jednym z pierwszych punktów wspominają o zakazie handlu z czarnoskórymi. Wieśniaki.

RDR2 KKK

Barany z KKK

Zresztą nie tylko Szubrawcy wskazują, jak zacofane jest to całe Lemoyne. Dwukrotnie już, wracając nocą do obozu, napotkałem w lesie na członków pewnego kultu religijnego. Zbijają z drewna wielkie krzyże i palą je pośrodku lasu, ubierają białe kaptury i głoszą dziwne hasła. Najgorsze, że co rusz wciągają w swoje szeregi nowych członków, młodych chłopaków, którzy najwyraźniej jeszcze nie wypracowali sobie żadnego sensownego spojrzenia na świat. Gdy widzę takie sytuacje, ogarnia mnie wściekłość. Dwukrotnie więc obiłem już gębę liderowi zgromadzenia, choć wymierzone w szczękę razy na pewno nie były wystarczającą karą. Przez te swoje głupie zabawy i pokręcone idee giną ludzie. Niewinni ludzie.

Red Dead Redemption 2 to utrzymany w klimatach Dzikiego Zachodu sandbox, w którym poznajemy losy gangu Dutcha van der Linde’a. Swoje wrażenia z przygody spisuję w formie notatnika głównego bohatera, Arthura Morgana. Jeśli podoba Ci się ten fanfic, odwiedzaj Gralingrad regularnie, a nie przegapisz kolejnych odcinków. Obserwuj profile bloga na
Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.

<—- Poprzedni odcinek Następny odcinek —->

<—- Początek opowiadania

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.