Moja kariera w FM 2016 #89: Atak na dziennikarza
Sytuacja zaczynała wymykać się spod kontroli. Na skutek zbiegu okoliczności nagle stałem się najbardziej atrakcyjnym tematem dla dziennikarzy i celem, na który warto polować nawet pod budynkiem klubowym.
Konferencja prasowa? Za mało. Seria wywiadów? Niewystarczająca. Kilka felietonów? Wciąż można wycisnąć więcej! Dziennikarze prasowi i ci pracujący dla portali internetowych prześcigali się w tworzeniu treści zajmujących się Paris FC. A wszystko zaczęło się równo z ostatnim gwizdkiem naszego przegranego meczu z Tuluzą.
Gorzej ułożyć się to dla mnie zwyczajnie nie mogło. Choć PFC miało tylko teoretyczne szanse na tytuł to zdaniem wielu szukających sensacji redaktorów, mistrzostwa pozbawiłem klub ja sam, decydując się na zmianę formacji na finiszu. I na nic przypominanie sytuacji w tabeli przed tym meczem i rozpaczliwe próby bagatelizowania tematu. Sędziowie wydali już w tej sprawie wyrok – ketchup na rękach był dowodem zbrodni.
Taki ciężar psychiczny trudno znieść, ale sądziłem, że trzymam się całkiem dzielnie. Gdy jednak w połowie tygodnia przed klubowym budynkiem pewien bezczelny pismak zarzucił mi w pytaniu konszachty z PSG i odpuszczenie tytułu na rzecz obiecanego po sezonie kontraktu, pękłem. Zatrzymałem się i odwróciłem w jego stronę. Czas jakby zwolnił. Zacisnąłem palce w pięść i zrobiłem solidny zamach. Bez kalkulowania. W ostatnim momencie dopadł do mnie asystent, który odciągnął mnie i wepchnął siłą za drzwi wejściowe budynku. Trenerze, co robisz? – zapytał zaskoczony – módl się, żeby nie złapał tego żaden paparazzi.
Ledwie kilka godzin później sieć zalała fala tekstów spekulujących moje przenosiny latem na Parc de Princes. Sprzedał swoich piłkarzy, swoich kibiców, swoich przyjaciół z klubu, by ścigać marzenia o potędze – grzmiał jeden z nagłówków portalu zawsze grającego na kontrowersjach. Zdjęć z ranka nigdzie nie było.
Sekretarka prezesa przyszła do mnie poinformować o nadzwyczajnym zebraniu zarządu i zaproszeniu na spotkanie. Czułem, jakbym znalazł się w alternatywnej rzeczywistości, bo wszystko było tak odmienne od sytuacji, którą miałem jeszcze kilka dni temu. Brucevsky, czy te pogłoski są prawdą? – zapytał prezes po krótkiej wymianie uprzejmości. Stanowczo zaprzeczyłem. Nigdy w swojej karierze nie zrobiłem czegoś takiego i teraz też nie zamierzam łamać swoich reguł – zadeklarowałem. Członkowie zarządu przyjęli to z milczeniem. Lepiej będzie, jeśli po ostatnim meczu sezonu schowasz się na pewien czas w cień. Niech się sytuacja uspokoi. Akurat będzie mundial to może ta burza wokół PFC minie – poradził mi prezydent klubu. Trudno się było z nim nie zgodzić.
Na odprawie przed potyczką z Bastią powiedziałem chłopakom, że nie zamierzam stąd odchodzić, bo mamy wspólny cel do wykonania i liczę, że będą ze mną, gdy rozpoczniemy marsz po trofea od sierpnia. Potem standardowo omówiłem nadchodzący mecz i ostrzegłem przed mocnymi stronami przeciwnika. Zostało mi tylko czekać na reakcję podopiecznych. 4:2 mogę chyba uznać za sygnał poparcia…
Nie przegap nowego epizodu – obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć kolejnych materiałów! A jeśli podobają Ci się moje opowiadania i kariery – możesz też wesprzeć mnie na Patronite.