Moja kariera w FM 2016 #38: Z wysoko uniesioną głową
Początek 2020 roku przyniósł mini-maraton ważnych spotkań, w których Paris FC przyszło mierzyć się z konkurentami z czołówki Ligue 1 oraz toczyć boje o awans do kolejnej rundy Pucharu Francji. Szczęśliwie moi podopieczni trafili akurat z formą.
Dziennikarze i eksperci wciąż z niedowierzaniem przyjmowali pozycję Paris FC w pierwszej trójce ligowej tabeli. W swoich analizach i felietonach wieścili szybki koniec pięknej bajki i pęknięcie balonu oczekiwań nadmuchanego przez rozradowanych fanów. Jako przykład szybkiego upadku z piedestału wprost do piekieł walki o utrzymanie wskazywali innego beniaminka z poprzedniego sezonu, US Orleans, który po kilkunastu dobrych miesiącach pewnie zmierzał teraz do drugiej ligi.
Każdy kolejny mecz zapowiadany był w mediach podobnie – czy to koniec wspaniałej serii PFC i początek ich szybkiego powrotu do przeciętności? My jednak, trochę zmotywowani tymi wszystkimi nieprzychylnymi opiniami, pokonywaliśmy kolejne przeszkody. Nie byliśmy bezbłędni, bo zdarzały się nam remisy, jak 2:2 z Angers SCO, ale w najważniejszych momentach pokazywaliśmy charakter. Pokonanie notowanej tuż za podium Tuluzy i cenny remis na Stade Velodrome z drugą Marsylią były sukcesami, na które zapracowaliśmy.
W takiej ogólnej atmosferze podniecenia dotarliśmy do momentu kolejnych derbów stolicy. Paris Saint-Germain było już przez wielu koronowane na mistrza kraju, bo gubiło punkty rzadko i w ciągu zaledwie 25 kolejek zdążyło wypracować sobie ogromną przewagę nad resztą stawki. My byliśmy w czubie peletonu, marząc o ucieczce i przejechaniu mety jako drugi lub trzeci. Pomimo naszej niezłej dyspozycji i kolejnych sprawianych niespodzianek, nikt o zdrowych zmysłach nie zakładał, że na Stade Chariety może dojść do niespodzianki. Moja drużyna to wciąż nie był ten kaliber i nie zmieniało tego nabyte w ostatnich miesiącach doświadczenie czy poczynione latem transfery.
Na boisku jednak niespodziewanie te wszystkie podkreślane w artykułach różnice zeszły na dalszy plan. Charakter i pewność siebie moich podopiecznych zrobiły swoje – podjęli oni walkę z PSG i omal nie wyszli z niej zwycięsko. Pełny stadion tylko ich dodatkowo zmotywował, a i ja dorzuciłem swój patyczek do ogniska, udzielając wywiadu Le Parisien o naszej lokalnej rywalizacji. Mbodji w 24 minucie zapewnił nam prowadzenie, które na tablicy wyników utrzymało się do 89 minuty. Wtedy cofnięci do głębokiej obrony popełniliśmy błąd, pozwalając wykorzystać zamieszanie w polu karnym Cavaniemu. Rozczarowanie? Na pewno nie. Pokazaliśmy się z dobrej strony, raz jeszcze uspokajając największych krytyków. Możemy reprezentować Francję w europejskich pucharach. Jesteśmy na to gotowi.
Unormowana sytuacja finansowa, spokój w kadrze i zadowolenie kibiców oraz członków zarządu ułatwiały mi pracę. Paris FC miało spokojne wody do żeglugi i wystarczyło z nich teraz skorzystać. Nasz postęp najlepiej było widać, patrząc na ligową tabelę. W 26. kolejce przekroczyliśmy barierę 50 punktów. To oznaczało pobicie już w tym momencie wyniku z poprzednich rozgrywek. A wszystko bez snajpera z górnej półki, który regularnie trafiałby do siatki. Jak byłoby z nim?
Chcesz wiedzieć, czy Paris FC utrzyma wysoką formę i awansuje do prestiżowych rozgrywek Ligi Mistrzów? Obserwuj profile Gralingradu na Facebooku i Twitterze, by nie przegapić kolejnego odcinka mojej kariery w Football Managerze 2016.