Moja kariera w PES2017 #8: Wzięci na rogi
CF Madrid kontynuuje swoją wspaniałą podróż w Pucharze Włoch i stara się trzymać dobry kurs w lidze. Na drodze do szczęścia stają podopiecznym Brucevsky’ego Nerazzurri i Byki z Turynu.
19 lutego
Ćwierćfinał Coppa Italia za nami. Tym razem los rzucił naprzeciw nam Inter. Od początku zapowiadało się na dużo trudniejszy mecz niż z pogrążonym w kryzysie w tym sezonie Milanem. Nerazzurri na Stadio Giuseppe Meazza podkręcili tempo i zagrali ostrym pressingiem, niemal zamykając mój zespół na własnej połowie. To cud, że przegraliśmy tam tylko 0:1. Dwa strzały na bramkę i zero celnych nam dobrej reklamy nie zrobiły i w rewanżu wszyscy typowali na kolejny triumf mediolańczyków. Ci jednak zagrali mocno tylko pierwsze dwadzieścia minut, a potem cofnęli się, licząc na kontry Icardiego. To musiało się zemścić. Wyrównaliśmy na początku drugiej połowy po fatalnym błędzie golkipera Radu, który jeszcze kilkanaście miesięcy temu grał u nas na wypożyczeniu. Złe wyjście do piłki, później nieudana próba złapania futbolówki w rękawice i Dzalto pokracznie wepchnął ją w końcu do siatki. Decydujący gol padł w 95 minucie, a zdobył go piłkarz, który powoli wyrasta na mojego jokera – Eggestein. Pobyt w Lugo dobrze mu zrobił, bo nabrał charakteru i jakby zaakceptował opcję bycia fantastycznym zmiennikiem, w stylu Ole Gunnara Solskjaera z Manchesteru United lub Jon Dahla Tomassona z Milanu.
27 marca
Pierwszy raz podczas mojej pracy w CF Madrid przeżyłem na ławce prawdziwy rollercoaster emocji. Do przerwy Genoa prowadziła 2:0, a moich defensorów katował Giovanni Simeone, wykorzystując luki i swoją siłę fizyczną. W przerwie potrząchnąłem trochę piłkarzami, ale przyznam szczerze, że pamiętając ich marną skuteczność w poprzednich kolejkach nie wierzyłem w nic ponad 1:2. Tymczasem w 46 minucie do siatki trafił Ould-Chikh. Kwadrans później na 2:2 wyrównał na raty Dzalto. Dzieła zniszczenia dokonał znowu wchodząc z ławki Eggenstein, strzelając bliźniaczo podobnego gola do swojego chorwackiego konkurenta. Wrzutka na krótki słupek i na raty pokonuje bramkarza. 3:2 poszło w świat i pozwoliło kibicom CF Madrid znowu uwierzyć w finisz dający awans do Ligi Europy.
18 kwietnia
Piękny sezon w Coppa Italia dobiegł końca przez Byki z Piemontu. CF Madrid uporał się z Milanem i Interem, ale w półfinale nie podołał w teorii słabszemu od mediolańskich jedenastek Torino. Mogłem tylko pogodzić się z tym faktem i próbować pocieszać załamanych chłopaków, bo na boisku po prostu wyraźnie przegraliśmy z popularnymi Bykami. Na Stadio Olimpico w stolicy Piemontu nie pozostawili oni złudzeń, kto jest lepszy, gniotąc nas niemiłosiernie. Tylko cudownej dyspozycji Speroniego i rozregulowanym celownikom Belottiego i Ljajcia zawdzięczaliśmy skromną porażkę 0:1. W rewanżu było niewiele lepiej. Przez pierwsze czterdzieści pięć minut Torino dobrze nas wyblokowało. Potem Pulisić strzelił pierwszego gola w klubie (dopiero i nie będę krył, że jestem tym faktem rozczarowany) po asyście Ould-Chikha, ale ekipa Mihajlovicia szybko na nowo przejęła kontrolę i koło 70 minuty doprowadziła do wyrównania 1:1. Remis utrzymał się do końca i wyrzucił nas za burtę. Tym samym nasze szanse na europejskie puchary zmalały do minimum, bo w lidze straciliśmy dystans do siódmego Udinese już dwa tygodnie temu, nie potrafiąc w kilku kolejnych meczach nawet trafić do siatki.
24 kwietnia
Porażka z Napoli 0:1 po golu Milika nie była zaskoczeniem. Mnie osobiście zmusiła jednak do przemyślenia raz jeszcze taktyki i przenalizowania ofensywnych możliwości CF Madrid. Potencjał w tej kadrze jest, ale czuję, że jest on obecnie marnowany. Może to wina opracowanego przeze mnie ustawienia, w którym zabezpieczyłem przede wszystkim dostęp do własnej bramki? Efekty przyniosło to konkretne, bo mamy najlepszą defensywę w całej Serie A, ale jednocześnie strzelamy za mało goli, by bić się o czołowe lokaty. Chyba najwyższa pora zacząć grać odważniej i zrzucić większą odpowiedzialność na barki stoperów oraz defensywnego pomocnika. Boczni pomocnicy muszą mieć więcej miejsca i czasu na akcje ofensywne.
2 maja
Sprawdzian nowego ustawienia wypadł znakomicie, jak to często w takich sytuacjach bywa. Pokonanie Romy 1:0 to jednak na razie pierwszy dobry sygnał, więc nie wyciągam zbyt dalece idących wniosków. Do końca zostały cztery kolejki, jeśli taktyka się sprawdzi, przyniesie nam gole i zwycięstwa, to być może jeszcze przeskoczymy Udinese w tabeli i wbijemy się kuchennymi drzwiami do Ligi Europy.
Podoba Ci się mój trenerski pamiętnik? Chcesz być na bieżąco z wpisami, a do tego mieć dostęp do niepublikowanych screenów, komentarzy i grafik? Polub profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube.