Mizeria FM19 #11: Cyrk na kółkach, ale z tytułem
Puszcza Niepołomice wypracowała sobie taką przewagą, punktową i psychologiczną, że od kwietnia mogła już wychodzić na boisko na większym luzie. Zaczynało odbijać się to na wynikach, ale Stach nawet przez chwilę nie tracił kontroli nad sytuacją.
Jak awansowała Puszcza
Dwa remisy po 1:1 z Chrobrym Głogów i Wigrami Suwałki kosztowały ekipę Mizerii cztery oczka, ale nawet odrobinę nie oddaliły jej od upragnionego awansu. Odra Opole ścigała ją w ślimaczym tempie, równie często potykając się z niżej notowanymi przeciwnikami. Jej forma i tak była solidna w porównaniu do tej Rakowa, która w 2019 roku na dwadzieścia cztery punkty dopisał sobie tylko osiem. To wystarczyło, żeby po zwycięstwie 2:0 nad Bytovią, Puszcza przyklepała miejsce w ekstraklasie. Nie przeszkodziło jej większe rozluźnienie i czerwona kartka Stępnia w 65 minucie. Ciosy zadane przez Żurka i Gwiazdę okazały się zbyt mocne, by przeciwnik zdołał się podnieść i odpowiedzieć.
Puszcza Niepołomice awansowała do ekstraklasy po spektakularnym sezonie pod wodzą trenera, który miał być pomyłką, egzotyczną ciekawostką i źródłem anegdot. Stach Mizeria wracał do ojczyzny rodziców z przytupem. Sukces odniesiony w takich okolicznościach wymagał uczczenia i całe miasto, wszystkie osoby powiązane z klubem, oddały się świętowaniu. Zaplanowane w kolejnych dniach spotkania przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Efekty parodniowej libacji były łatwe do przewidzenia.
Śledź na paterze
Puszcza z starciu z Bruk-Betem zaprezentowała się gorzej niż reprezentacja Jerzego Engela w starciu z Białorusią po wywalczeniu awansu na mundial 2002. 0:3 było niskim wymiarem kary, gdy spojrzeć na ledwo trzymających się na nogach obrońców i mocno odwodnionych pomocników. Kibice byli gotowi wybaczyć klęskę ojcom historycznego sukcesu. Na palcach jednej ręki dało się policzyć fanów, którzy zarzucali nieprofesjonalizm Czarnemu, Kotwicy czy Gwieździe. Ale już Śledziowi nikt nie zamierzał dawać taryfy ulgowej.
Pozostający bez gola od dziewięciu godzin napastnik musiał przyjąć na siebie tsunami krytyki i całe wiadra pomyj wylewanych przez internautów. Skala obelg osiągnęła taki poziom, że nawet wyjątkowo niechętny do publicznych wystąpień, wobec swojej dyspozycji, Stach zgodził się wydać oficjalne oświadczenie. Śledź ciężko pracuje na treningach i od przybycia do Niepołomic wydatnie poprawił koncentrację oraz przewidywanie. Jestem przekonany, że za moment udowodni swoją przydatność dla drużyny – zakomunikował.
Niesportowe zmęczenie i hit z Odrą
Szkoleniowiec wolał jednak dalej nie kusić losu i na kolejną ligową potyczkę, z Podbeskidziem na własnym boisku, postanowił już wypuścić skład złożony z najlepiej zregenerowanych zawodników. Na ławce usiadł więc trzon Puszczy, w tym Żurek, Kotwica, Gwiazda i Hodowany. Oficjalnie z powodu zmęczenia trudami sezonu, ale większość obserwujących wiedziała, że wspomniana czwórka przeforsowała się w raczej niesportowy sposób. Sam mecz zakończył się bezbramkowym remisem i tylko potwierdził paru dziennikarzom, że w Niepołomicach poza pierwszą jedenastką praktycznie nie ma żadnej jakości.
Co bardziej trzeźwym fanom mogłaby się w takim momencie zapalić czerwona lampka ostrzegawcza, ale tak się akurat złożyło, że nie było za bardzo okazji na podobne przemyślenia. Oto bowiem nadszedł wielki mecz prowadzącej w tabeli Puszczy z drugą Odrą Opole. Mniej zorientowani kibice zacierali ręce na wielkie widowisko i pojedynek najlepszych jedenastek 1. ligi. Ci bardziej ogarnięci szybko policzyli, że Puszcza potrzebuje remisu do przyklepania mistrzostwa, a opolanie punktu do wywalczenia awansu. W takich sytuacjach, jak boiskowa praktyka pokazuje, drużyny raczej nie robią sobie krzywdy, ku sporadycznej wściekłości Francesco Tottiego i mu podobnych. Tak też było i w tej sytuacji. 2:2 ucieszyło wszystkich, a i kibice na stadionie mieli co oklaskiwać, bo działo się na murawie wiele.
W 4 minucie piłka trafiła w głowę stojącego na linii pola karnego Słabego i odbiła się tak, że wpadła bramkarzowi Odry za kołnierz. Janus wyrównał po kombinacyjnej akcji w 36 minucie. Żytek strzelił na 2:1 w 65 minucie, odtwarzając rajd Ronaldinho z el clasico przed laty, a Rafał Brusilo zakończył spotkanie golem na 2:2 parę minut przed końcowym gwizdkiem.
W ekstazie
Zarząd klubu z Niepołomic wpadł w ekstazę. Piłkarze powoli zaczynali rozumieć, że za rok będą mogli pokazać się w ekstraklasie. Niektórzy nawet oficjalnie podziękowali za taką możliwość Stachowi, jak Kotwica, który udzielił nieco łzawego wywiadu lokalnej telewizji. Nawet do niedawna niepewny o przyszłość swoją i klubu Czarny nagle okazał się stać murem za swoim trenerem i wszystkimi jego decyzjami.
Puszcza zdobyła wszystko, co było do zdobycia i mogłoby się wydawać, że do mety doczłapie bez większych ambicji. Nic jednak z tego. Stach i jego orkiestra grali do końca, śrubując klubowe rekordy. 3:1 z GKS-em Katowice i 2:0 z GKS-em Tychy oznaczało, że niepołomiczanie zakończyli rozgrywki z 80 punktami na konciei tylko dwiema porażkami. Na zamykającym sezon spotkaniu zjawili się wszyscy, dla których Puszcza cokolwiek znaczy. Po raz pierwszy w tym roku obiekt wypełnił się do ostatniego krzesełka.
Ludzie znikąd
Długo można by pisać o zdziwieniu futbolowych ekspertów. Stach miał wylecieć z posady jeszcze przed pierwszym października, a tymczasem stworzył z grupy dość przypadkowych kopaczy siłę, której nikt w 1. lidze nie był w stanie się przeciwstawić.
Napastnik Gwiazda, jak zapowiadał trener, został gwiazdą i założył koronę króla strzelców. Zrobił to, choć jeszcze parę miesięcy wcześniej wyszydzali go z trybun kibice Wisłoki, gdy obijał słupki i poprzeczki.
Zmieniający wcześniej kluby co roku na zasadzie wolnego transferu, nigdzie niechciany Bąk, zaliczył osiem asyst i sprawił, że w paru wsiach prezesi lokalnych klubików walili głową o biurko.
Żurek zakończył sezon ze średnią ocen 7.46, choć wcześniej jego kariera staczała się po równi pochyłej, od Legii, przez Znicza, do wywalenia z Elany Toruń.
Puszcza Niepołomice była jak trójkąt bermudzki, jak temat na kolejny odcinek „Nie do wiary” czy spin-off „Supernaturala”. Kibice najwyraźniej zaczynali się w tej pokręconej rzeczywistości odnajdywać, bo w plebiscycie po zakończonych rozgrywkach wybrali na transfer roku… Śledzia. Tego samego Śledzia, który w szesnastu meczach jako napastnik strzelił zero goli i raz dobrze podał.
Już za moment ten objazdowy cyrk Mizerii miał zatrzymać się w Poznaniu, Warszawie, Gliwicach i Krakowie. Nikt nie mógł być przygotowany na to, co nadejdzie.
Mizeria FM19 to kariera polskiego trenera-obieżyświata, który dorastał na Haiti i postanowił zostać nowym Kazimierzem Górskim. Stach Mizeria rozpoczyna swoją przygodę w Puszczy Niepołomice, a jego kolejne perypetie będziecie mogli śledzić w opowiadaniu w Gralingradzie. Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.