Jesteś jak ranking FIFA – o reprezentacji Polski
Znowu to samo. Po drugiej kolejce fazy grupowej reprezentacja Polski traci szanse na awans. Scenariusz „mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor” zrealizowany. Napompowany tradycyjnie do granic możliwości balonik pękł w dobrze znanym stylu. Setki tysięcy, żeby nie powiedzieć, miliony kibiców ściągają maski i plują jadem na niedawnych bohaterów. Jest żal, ból i rozczarowanie. Ale czy powinniśmy być tak naprawdę zaskoczeni słabą postawą zespołu?
Nasza drużyna zaprezentowała się w Rosji źle, co do tego nie ma wątpliwości. Byliśmy bezradni w ofensywie, zagubieni i przestraszeni na tle Senegalu i Kolumbii. Nawet przez moment nie wyglądaliśmy, jak faworyt grupy H i zespół typowany na czarnego konia całego turnieju. Z tym nie ma nawet co dyskutować. Ale czy w ogóle zasługiwaliśmy na takie miano? Czy naprawdę powinniśmy liczyć na cokolwiek więcej niż przyzwoity występ kadry na mundialu, w ramach którego przy dobrych wiatrach powalczy o wyjście z grupy? Czy mieliśmy prawo stawiać się wyżej niż Egipcjanie, Islandczycy lub Szwedzi w swoich grupach?
Adam Nawałka przejął kadrę w listopadzie 2013 roku. Poprzeczka wisiała nisko, bo musiał stworzyć drużynę prezentującą się lepiej niż ta Franciszka Smudy na Euro 2012 i Waldemara Fornalika w eliminacjach do mistrzostw świata w Brazylii. Powiedzieć, że ogarnął temat, to jak nic nie mówić. W kwalifikacjach do mistrzostw Europy Biało-Czerwoni zagrali o klasę lepiej niż w meczach z wcześniejszych dwóch lat. Kibice byli wniebowzięci, obserwując, jak dokonują historycznego wyczynu i pokonują Niemców 2:0 czy demolują na wyjeździe Gruzję 4:0. Graliśmy naprawdę fajną piłkę. Ale dostawaliśmy też sygnały ostrzegawcze, żeby nie odlatywać. Remisowaliśmy ze Szkocją, która od dekady nie zagrała na żadnym dużym turnieju, z Irlandią, która jest kontynentalnym przeciętniakiem. Z Niemcami w rewanżu dostaliśmy 1:3.
Wszyscy zachwycaliśmy się postawą naszych na Euro 2016. To był pierwszy tak dobry turniej w naszym wykonaniu od lat. Ale czy naprawdę byliśmy we Francji świetni? Czy ten wymęczony triumf 1:0 nad Irlandią Północną, bezbramkowy remis z Niemcami, w którym nie sprawdziliśmy nawet talentu Neuera i skromna wygrana nad pogrążoną w kryzysie Ukrainą były naprawdę takimi sukcesami? Prawie dotarliśmy do półfinału, ale 1/8 nie była dla nas przebieżką, a przegrany po karnych ćwierćfinał jakimś pechowym wynikiem. Jasne, zagraliśmy o niebo lepiej niż teraz w Rosji, ale chyba koloryzujemy przeszłość, oceniając tamte spotkania jako bardzo dobre.
Do tego mundialu zakwalifikowaliśmy się pewnie. Równie pewnie, co drużyny prowadzone przez Jerzego Engela i Pawła Janasa. Tak w każdym razie można odczytać sytuację w grupie eliminacyjnej. Ale czy to, że Kazachstan nas zatrzymał na wyjeździe, Armenia prawie zaskoczyła w Warszawie, a Dania sprowadziła na ziemię na własnym boisku, nie było jasnym i czytelnym sygnałem, że nasz zespół w rzeczywistości osiąga wyniki dużo lepsze niż wskazuje na to potencjał tej kadry? Czy oglądając tegoroczne sparingi, nie warto było ocknąć się z tego pięknego, ale jednak snu?
Teraz jesteśmy rozżaleni, rzucamy mięsem, krytykujemy Biało-Czerwonych za wszystko. Wychwalani po Euro herosi są teraz dla nas sprzedawczykami bez honoru. Przerobiłem to za czasów kadry Engela. Tam też wszyscy nadmuchali balonik, a po Portugalii tylko wypominali reklamę z kubkami Knorra.
Reprezentacja Polski zagrała na mundialu bardzo kiepsko. Nasz trener i piłkarze wyglądali na totalnie zagubionych. Ale nie jesteśmy od nich wiele lepsi, bo sami siebie wyprowadziliśmy w pole. Naśmiewamy się z rankingu FIFA, w którym Polskę umieszczano przez ostatnie miesiące w pierwszej dziesiątce najmocniejszych ekip świata. W rzeczywistości jednak w to uwierzyliśmy. Wmówiliśmy sobie, że jako ćwierćfinalista Euro, wracający na mundial po dwunastu latach, musimy łatwo wygrać grupę z regularnymi uczestnikami mistrzostw, Kolumbią i Japonią, oraz nieobliczalnym Senegalem, w którym klubowych gwiazd jest tyle samo co u nas. A tak naprawdę nasza polska piłka jest na poziomie europejskiego średniaka, który mógłby walczyć o awans przy dobrych wiatrach, kryzysie oponentów, trafionej formie. Nie wierzę, że wyciągniemy z tej lekcji, jako kibice, wnioski, bo podobnie było po turniejach w 2002 i 2006 roku. Powtarzamy te same błędy jako fani, za dużo sobie obiecując. Spójrzmy prawdzie w oczy. Nie jesteśmy reprezentacją z topu. Jesteśmy 40-50 kadrą świata, która ma lepsze i gorsze momenty. Może po Rosji choć kilka kolejnych osób sobie to uświadomi.
„Gdy życie takie trudne
Od zmartwień człowiek chudnie
Pomarzyć bardzo dobrze jest
W niedzielne popołudnie”
– cytat z piosenki napisanej przez Andrzeja Kudelskiego „Pomarzyć dobra rzecz”