Invisible Inc. #4: Dwie próby
Invisible Inc. znalazło się pod ścianą, ale nie zamierzało się poddać. Nie bez walki. Korporacje były przekonane, że ich połączone siły wystarczą do zniszczenia w pył organizacji, która od dłuższego już czasu uprzykrzała im działalność. Nie były jednak w stanie wykonać ostatniego ruchu i zadać ciosu kończącego.
Farma serwerów Santa Rosa
Centrala pozostawała realistką. Dobrze wiedziała, że balansują na krawędzi i jeden fałszywy ruch może wystarczyć, by wszystko przepadło. Każda misja podejmowana przez agentów mogła zakończyć się ich schwytaniem lub uśmierceniem. Zasoby posiadanej energii podtrzymującej działanie Incognity szybko się kurczyły. Tymczasem potrzebowali jeszcze przynajmniej kilkunastu godzin, by namierzyć główny terminal.
Pozyskana od dyrektora jednej z korporacji lista dała nową listę celów. Wybór padł na farmę serwerów Plastech w Santa Rosa, gdzie Invisible Inc. mogło zdobyć przydatne aktualizacje dla sztucznej inteligencji. Zabezpieczenia robiły się coraz silniejsze i bez odpowiednich ulepszeń Incognita była w starciu z nimi coraz mniej skuteczna, dlatego cel wydawał się więcej niż rozsądny.
Trójka agentów wylądowała na miejscu i rozpoczęła proces infiltracji. Plastech uzyskał wcześniej powiadomienia o atakach na oddziały innych firm i wzmocnił ochronę obiektu. Strażnicy zostali doposażeni w zbroje, a w infrastrukturę wgrano demony. Pieniądze, najcenniejszy zasób korporacji, dla którego przecież istniała i funkcjonowała, nagle w tym momencie przestały mieć znaczenie.
Całe pieniądze na jeden pistolet
Tymczasem dla Invisible Inc. każdy kredyt był na wagę złota. Decker, Internationale i Shalem-11 musieli więc podejmować ryzyko, by dotrzeć do jak największej liczby sejfów. Choć normalnie unikaliby za wszelką cenę interakcji z wrogiem, teraz musieli szukać okazji na cichy atak, bo ten dawał szansę na przeszukanie strażnika i zdobycie dodatkowych kilkuset kredytów.
Czas upływał błyskawicznie, a poziom alarmu miarowo wzrastał. Agenci wciąż nie potrafili odnaleźć kluczowego serwera, z którego mogą wykupić aktualizacje. Na domiar złego układ biura komplikował działanie, utrudniając bezpieczne przemykanie z punktu A do punktu B.
– Mam Nanofab, sprawdzam – zakomunikował Shalem-11.
– Pamiętaj, że to nie jest nasz cel – odparła Centrala.
Milczenie na łączach nie zwiastowało niczego dobrego. Decker i Internationale z uwagą wsłuchiwali się, czekając na kolejną wiadomość w słuchawce.
– Mam tutaj gnata energetycznego, który ma zdolność przebijania pancerzy i własny akumulator. Regeneruje się co siedem tur, więc to coś idealnego dla nas – obwieścił agent.
– Incognita i jej aktualizacje to nasz priorytet – padła odpowiedź.
– Może i tak, ale bezbronni nigdy nie wykorzystamy jej potencjału – odpowiedź Shalema-11 zaskoczyła towarzyszy. Kupuję – zadeklarował.
Za moment z funduszy organizacji zniknęła zdecydowana większość posiadanych środków. Decker tylko uśmiechnął się pod nosem, a Internationale nadal nie mogła uwierzyć, co przed chwilą się wydarzyło. Centrala utrzymała nerwy na wodzy i zachowała ciszę na łączach.
Nanofab w Singapurze
Kilka chwil później agenci zarządzili ewakuację. Przedostali się do teleportów i opuścili biuro. Centrala była zawiedziona, bo nawet nie zbliżyli się do serwera, więc w gruncie rzeczy misja zakończyła się niepowodzeniem. Na domiar złego spotkała się, pierwszy raz od dawna, z przejawem tak jawnej samowolki operatora. Presja czasu i ciągłe zagrożenie życia sprawiały, że organizacja nie mogła już dłużej funkcjonować jak dotychczas.
Samolot Invisible Inc. obrał nowy kurs i wyruszył nad Singapur. Zegar wskazywał już wyraźnie, że bateria wytrzyma maksymalnie kilka godzin. Chcąc właściwie przygotować się do decydującej bitwy, Centrala wyznaczyła za cel obiekt, w którym działał nanofab wyższego poziomu. Gwarancja dostępu do lepszego wyposażenia i bardziej wartościowych cyberwszczepów. Ostatnia szansa, by jeszcze wzmocnić agentów, nim wyruszą do walki o przetrwanie.
Ograniczone możliwości rozpoznania sprawiły, że Decker, Internationale i Shalem-11 wylądowali na miejscu praktycznie w ciemno. Nie wiedzieli nic o poziomie zabezpieczeń, liczbie strażników czy jakichkolwiek innych ewentualnych utrudnieniach. Szybko okazało się to kluczowe.
Zabójcze drony na usługach korporacji
Azjatycka korporacja na tym etapie wojny z Invisble Inc. nie ufała już ludziom. Postawiła na drony, które może były narażone na zhakowanie, ale dysponowały też dużo większą mobilnością, dokładniejszymi narzędziami obserwacji i bardziej zabójczym uzbrojeniem. W roli strażników były niemal perfekcyjne.
Nawet dobrze przygotowani i wyposażeni intruzi mieliby problem, a co dopiero mówić o operatorach Invisible Inc. Pierwsze kroki po korytarzach biura nie wskazywały jeszcze kłopotów. Internationale udanie pozyskała dodatkową energię z urządzeń, a Shalem-11 i Decker przemknęli w głąb ośrodka. Wkrótce jednak cała trójka natrafiła na pierwsze maszyny, które bez zmęczenia i emocji patrolowały wskazany teren. Centrala zarządziła wykorzystanie Incognity, by dezaktywować robota. Wyposażony w napęd gąsienicowy pojazd wydał kilka dźwięków, a następnie zgasł.
– Droga wolna – potwierdził Shalem-11, a następnie ruszył w głąb pomieszczenia. Jego śladem podążyła Internationale. Operatorzy zniknęli za drzwiami następnego pomieszczenia.
– Co do cholery?! – komentarz Centrali w słuchawce brzmiał wyjątkowo niepokojąco.
– Chyba nie doceniliśmy inżynierów – skwitował Decker, przyglądając się restartującemu się strażnikowi. Spróbuję odwrócić jego uwagę, uważajcie w drodze powrotnej – zadeklarował.
Pozostali członkowie grupy spojrzeli na siebie wymownie i ruszyli dalej. Każdy sejf był w takim momencie cenny, bo skrywał niezbędne kredyty oraz potencjalnie użyteczne przedmioty. W ręce operatorów wpadł m.in. przedmiot do hackingu. Przydatny, ale niestety wymagający eksperckiej wiedzy, której w tym momencie żaden z agentów nie posiadał.
Ewakuacja z ośrodka
Gdy już wydawało się, że będący celem operacji Nanofab jest na wyciągnięcie ręki, inny patrolujący teren robot namierzył ruch Shalema-11. Sygnał błyskawicznie obiegł sieć obiektu. Obecność intruzów została wykryta i wszystkie pracujące na miejscu urządzenia weszły w tryb alarmowy.
– Pospieszcie się, ten drań nie odpuszcza! – w słuchawce odezwał się głos zdenerwowanego Deckera, który od kilkudziesięciu sekund starał się uniknąć namierzenia przez robota. Znajdowali się w tym samym pomieszczeniu, a dzieliło ich ledwie kilka metalowych regałów i szafa serwerowa.
– Ruszamy do ewakuacji – odpowiedziała Internationale.
Centrala z niepokojem obserwowała sytuację na monitorze. Agenci znaleźli się w trudnym położeniu i tym razem byli bezbronni wobec przeciwnika. Nie mieli narzędzi, by uporać się z maszynami, a na domiar złego brakowało energii. Incognita nie była więc w stanie w żaden sposób ich wesprzeć.
– Cholera – krótki komunikat Deckera poprzedził dźwięk wystrzału. Robot strażniczy nie analizował sytuacji i przy pierwszym potwierdzeniu obecności intruza, wypalił z zamontowanego karabinu.
– Agent ranny – zakomunikowała do pozostałych obecnych Centrala.
– Odciągnij uwagę maszyny, a ja ściągnę Deckera do teleportów – polecił towarzyszce Shalem-11.
Ryzykowna gra w ciuciubabkę kosztowała już postrzał jednego agenta. Teraz drugi musiał zaryzykować. Internationale wykorzystała swój spryt i zwinność i przemknęła za strażnikiem zaraz po tym, jak przeszedł on przez drzwi. Błyskawicznie, a jednocześnie bardzo cicho zamknęła je za sobą. Shalem-11 już dźwigał Deckera w stronę wyjścia.
Trzy teleporty zaświeciły się i agenci opuścili obiekt w komplecie. Misję trudno było jednak uznać za udaną. Nie zyskali nic przed ostateczną konfrontacją. Ich szanse na przetrwanie malały do marginalnego poziomu.
Invisible Inc. to intrygująca gra taktyczna w klimatach cyberpunkowych, w której kluczową rolę odgrywa mechanika skradania. Stawiając czoła potężnym, kontrolującym świat przyszłości megakorporacjom, próbujemy zrealizować plan, dzięki któremu będzie możliwe przetrwanie naszej organizacji. Relacje z mojej przygody w Invisible Inc. przeczytasz w kolejnych odcinkach relacji na blogu.
Podobają Ci się opowiadania z Gralingradu? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube, by nie przegapić nowych materiałów. Możesz też postawić mi kawę, wspierając utrzymanie strony i jej rozwój. Dzięki!
<—- Poprzedni odcinek relacji z gry Invisible Inc.