PES 6 w 2021 roku #1: Master League na PSP
Master League. Wymarzony klub piłkarski, futbolowego giganta, stworzyłem po raz pierwszy jeszcze na PSX-ie, w ISS Pro Evolution 2. Potem tygodniami zagrywałem się w genialnie PES3 i PES5 na PlayStation 2. Moją ostatnią przygodę z Pro Evo mogliście śledzić w Gralingradzie, gdzie relacjonowałem budowę wielkiej drużyny w PES 2017. Od tego czasu minęło kilkanaście miesięcy. Kurzące się PSP i dorzucone do kolekcji PES6 połączyły się w idealną całość, a ja postanowiłem znowu zabawić się w trenera podbijającego europejski świat piłki.
Minanda, Castolo i stara gwardia z Master League
Po tylu latach doświadczeń nie wypadało zawieszać sobie poprzeczki zbyt nisko, więc w opcjach wybrałem od razu wysoki poziom trudności samej gry, jak i samego Master League (mniej środków do wydania na początek). Do tego oczywiście startowy zestaw łamag, z dobrze znanymi wszystkim fanom nazwiskami w rodzaju Minandy, Ivarova, Castolo czy Espimasa. A jako drużyna AC Milan, bo jak już budować skład ze snów, to tylko na San Siro.
Dobrze wiedziałem, że pierwsza połowa rozgrywek w Dywizji 3 będzie ciułaniem punktów i walką o choćby remisy. Drużynę ustawiłem w formacji 4-4-2, najbardziej klasycznie, jak to tylko jest możliwe, by mieć zabezpieczone wszystkie strefy i ograniczyć liczbę ataków przeciwników. Na gole po swojej stronie specjalnie nie liczyłem, bo tak naprawdę nie było nawet kim ukąsić.
Nie spodziewałem się jednak, że będzie aż tak ciężko. Zacząłem co prawda od 0:0 z Catanią, ale potem były już tylko porażki bez strzelonej bramki i z akcjami ofensywnymi do policzenia na palcach jednej ręki. Pocieszające było tylko to, że dzięki temu jednemu punktowi utrzymywałem się ze swoim Milanem na przedostatniej lokacie, wyprzedzając jeszcze słabszy Excelsior.
Pierwsze negocjacje
Czerwona lampka groźnie migała, gdy wkraczałem w przerwę na negocjacje, wskazując potencjalne bankructwo i koniec gry. Nigdy w historii jeszcze mnie się to nie przydarzyło i nie miałem zamiaru dopuścić do tego i tym razem. Wiedziałem jednak, że muszę jakoś wzmocnić ten skład, bo startowa banda zdoła co najwyżej wyciągnąć może jeszcze z jeden remis lub dwa. Oczywiście bezbramkowe.
Dość niespodziewanie otworzyła się w tej rundzie negocjacyjnej furtka ratunkowa. Okazało się bowiem, że mogę spróbować wcisnąć konkurencyjnym ekipom swoich grajków na zasadzie wymiany, nie płacąc nic za ściągnięcie o wiele lepszych piłkarzy. Nie zamierzałem zmarnować takiej okazji. Korzystając z obecności w Dywizji 3 takich rywali, jak Valenciennes, Murcia czy Catania, pościągałem do Milanu nowe nabytki, których pensje przy okazji obniżały obciążenia budżetu.
Nie byłem wybredny, bo praktycznie każdy gracz rywala był lepszy od Valeny’ego, Stremera czy Ximeleza. Nazwiska wiele Wam nie powiedzą, ale nim Milan wrócił do gry, miał już w składzie bramkarza Coque, defensywnego pomocnika Malcolma, środkowych Julio Izco oraz Hetemaja, bocznych pomocników Taele i Roudeta oraz napastników Savidana i Morimoto. Najważniejszy był jednak on – ofensywny pomocnik Murcii, Pedro Leon.
Zapomniałem o jednym
Jednego tylko nie wziąłem pod uwagę. Zgrania. Nowy skład potrzebował czasu, by zbudować jakiekolwiek zgranie, więc oczekiwana poprawa wyników nie nadeszła. Po kolejnym spotkaniu, które przypominało męczarnie, zmniejszyłem na powrót czas spotkania na pięć minut. Wiedziałem, że i tak nic nie ugram w dłuższych bojach. Chodziło o to, by przetrwać drugą połówkę rozgrywek i zebrać jeszcze z kilka remisów, bo każde 200 punktów do budżetu jest na wagę złota.
Wyjątek zrobiłem tylko na ostatnią kolejkę, w której Milan zmierzył się z Excelsiorem w walce o siódme miejsce w tabeli. Nikt nie chciał być ostatnim. Ustawiłem dziesięciominutowe spotkanie i puściłem w bój swój skład. Byle nie przegrać.
Po pierwszej połowie 0:1, bo obrońcy znowu strzelili jakiegoś babola. Sztuczna inteligencja nie pomaga w PES6 na PSP i co chwila gubi krycie oraz opuszcza swoje pozycje, stwarzając okazję dla przeciwników. 45 minut na odrobienie strat i zdobycie może drugiego gola w całych rozgrywkach. Za dobrze to nie wyglądało. W 78 minucie zdarza się jednak cud. Nasz nowy kapitan, Pedro Leon, dostaje więcej miejsca przed polem karnym, nabiera rozpędu i uderza obok bramkarza. Gol, remis, 1:1, cenny punkt. Po kilku godzinach bólu i cierpienia chwila radości. Za to kocha się Pro Evo.
Bilans godny pożałowania
Kończymy sezon jako przedostatni. Bilans 0-7-7. Zdobytych goli – całe dwa. Ligę opuszcza AEK Ateny, który z Rivaldo na szpicy nie dał szans konkurencji i pewnie awansował. Za Greków witamy w naszym piekiełku Dywizji 3 Belgów z Anderlechtu. Chyba nie będzie dużo łatwiej…
Podczas posezonowej przerwy ratuję budżet trzema sparingami, w których okazuje się, że nawet za remis można zarobić 300 punktów. Odkrywam też, że mogę zmierzyć się z ekipą gwiazd o różnym profilu, które dają nawet większe gratyfikacje za pozytywny rezultat. Niestety próba pokonania All-Stars Ameryki Północnej kończy się 0:1. Kombinuję z transferami i ściągam do składu, dzięki wymianom oczywiście, dwóch solidnych obrońców – Raula Sancheza i Nyatangę. Unikamy bankructwa rzutem na taśmę, obniżając koszty pensji z poziomu 8800 do 6100.
Liczę na dużo przyjemniejszy kolejny sezon, z mocniejszym składem, który wreszcie się zgrał. Chciałbym zobaczyć wreszcie więcej goli po stronie Milanu. Następny odcinek relacji już wkrótce.
PES6 to jedna z klasycznych odsłon kultowej piłkarskiej serii Pro Evolution Soccer. Szósta edycja jest drugą wydaną na przenośną konsolę Sony i pierwszą, w której pojawia się tryb Master League.
Kochasz Pro Evo i chcesz więcej materiałów o nim? Zaglądaj więc na bloga, gdzie w kolejnych tygodniach ukażą się moje następne relacje z powrotu do PES6. Jeśli nie chcesz przegapić żadnych tekstów, obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite. Możesz też wesprzeć mnie w walce o retro triumf, każda postawiona kawa daje mi zastrzyk gotówki na transfery. Dzięki!