Invisible Inc. #1: W rękach megakorporacji
Rok 2074. Światem rządzą megakorporacje, które podzieliły się wpływami. Zajęły całe kontynenty, podporządkowując sobie narody za pomocą niekończących się zasobów finansowych, układów i zaawansowanych technologii. Od kilku lat to one decydują o losie każdej jednostki. Opór stawiają im jedynie nieliczni, w tym nasza organizacja Invisible Inc.
Wojna z korporacjami
Władze państw nie miały szans w tym starciu. Gdy w końcu wybuchła wojna, były już na straconej pozycji. Dopuściły wroga za blisko, dając mu wystarczający dostęp do istotnych informacji i zasobów. Oddały kontrolę, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Politycy, do tej pory przekonani o swojej roli w globalnych układach władzy, nagle zorientowali się, że w rzeczywistości nie mają w ręku żadnych kart przetargowych. Gdy się ocknęli, było już zbyt późno, by jako marionetki mogli cokolwiek zrobić. Ziemią panowały już korporacje.
Chciwość od wieku sprowadzała imperia do upadku. Ludzkość nigdy z tych lekcji nie wyciągnęła wniosków. XXI wiek i nowy ład niewiele w tej kwestii zmieniły. Korporacje, które opanowały całe kontynenty, wyznaczyły granice wpływów, by teoretycznie nie wchodzić sobie w paradę. Pod płaszczykiem wzajemnego zrozumienia i szacunku, od pierwszych chwil zaczęły jednak działać na szkodę konkurentów. Ambicje zajęcia kolejnych obszarów, przejęcia zasobów i technologii, były zbyt kuszące. Oficjalnie trwał pokój. Za kulisami toczyła się jednak brudna gra, w której liczyły się tylko zwycięstwa, nieważne jak kosztowne.
Organizacja wywiadowcza Invisible Inc.
Właśnie w tym światku egzystowała prywatna organizacja wywiadowcza Invisible Inc. Umiejętnie lawirująca pomiędzy kolejnymi zleceniodawcami i wykonująca najróżniejsze misje dla często wrogich sobie stron. Wyszkoleni agenci wykradali informacje, infiltrowali tajne obiekty badawcze i przejmowali projekty, zdobywając środki pozwalające Invisible Inc. rozwijać struktury oraz posiadaną sztuczną inteligencję – Incognitę.
Korporacje wyciągnęły jednak z wcześniejszej wojny jeden kluczowy wniosek. Wiedziały, że żmije łatwo wychować na własnej piersi i wystarczy chwila nieuwagi, by skończyć niewiele lepiej niż Juliusz Cezar kilkanaście stuleci wcześniej. A oni nie zamierzali utracić zdobytej w trudzie pozycji. Gdy więc dostrzegli szybki rozwój Invisible Inc., postanowili ją zniszczyć. Najpierw jednak musieli ją namierzyć, co okazało się wyjątkowo trudne. W pojedynkę żadna nie miała szans zareagować wystarczająco szybko i mocno, by pozbyć się nowego zagrożenia.
Zaskakująca kooperacja
Wtedy też, po raz pierwszy od czasów globalnego konfliktu, który zmienił układ sił na globie, nawiązały współpracę. Potężne centra danych zaczęły przekazywać między sobą setki gigabajtów danych, zawężając profil poszukiwań. Nawet najbardziej mobilna i doświadczona agencja szpiegowska nie miałaby szans. Invisible Inc. zostało wykryte.
Żołnierze wdarli się do siedziby z konkretnymi poleceniami – zabić i zniszczyć. Korporacjom nie zależało na przejęciu czegokolwiek, chodziło o zduszenie w zarodku rosnącego w siłę zagrożenia. Organizacja nie miała szans. Wielu agentów poniosło śmierć, a kilku ocalałych zostało schwytanych i przewiezionych do aresztów, gdzie mieli zostać poddani brutalnym torturom i praniu mózgu.
Dowodząca „Centrala” zdołała zbiec, wyciągając bazowy moduł Incognity. Uratowali ją wysłani wcześniej na misję Decker i Internationale. Pozbawieni ekwipunku, z kamuflażem, który będzie w stanie zapewnić im niewidzialność przez maksymalnie siedemdziesiąt dwie godziny i sztuczną inteligencją z podstawowym zestawem modułów, musieli opracować plan pozbawiony wad. Tylko tak mieli jakiekolwiek szanse, by uciec ze szponów korporacji. Rozpoczęła się walka o przetrwanie.
Siedemdziesiąt dwie godziny
Wsparcie informatora i działającego na czarnym rynku handlarza, Monst3ra, pozwoliło ustalić źródła informacji korporacji. Invisible Inc. zostało namierzone i zinfiltrowane, ponieważ wielkie firmy rządzące światem nawiązały współpracę i połączyły posiadane zasoby technologiczne. By więc uciec z ich szponów, trzeba było uniemożliwić im dalsze współdziałanie. To pozwoliłoby agentom uciec z radarów na wystarczająco długo, by móc zacząć się odbudowywać. Tylko Incognita była w stanie z wewnątrz dokonać odpowiednich zniszczeń. Przejąć kontrolę. Powstał plan kontrataku, w którym miał zostać wyprowadzony jeden celny i zabójczy cios.
Wykonanie go wymagało jednak ludzi i technologii, a tych ranne Invisible Inc. nie posiadało. Miało ledwie trzy doby, by zbudować wystarczające zaplecze. Wyścig z czasem, w którym każdy zły krok oznaczał śmierć i zniszczenie.
Decker i Internationale
Agenci Decker i Internationale zostali skierowani w pierwszej kolejności do Mexico City, gdzie zdobyli istotne informacje o paru obiektach korporacji. Więcej celów to więcej możliwości. A tych było i tak za mało w obecnej sytuacji, więc Centrala nie wahała się z podjęciem decyzji o pierwszej operacji.
Następny krok zakładał namierzenie obiektów, w których możliwe do zdobycia będą bronie, wszczepy cybernetyczne oraz moduły dla sztucznej inteligencji. Nowe dane wskazały jednak również na areszt w Chinach, do którego trafił więzień opisany poziomem „ultra” w skali ważności. To musiał być ktoś z szeregów Invisible Inc. Pomimo braków w wyposażeniu, podjęto natychmiastową decyzję o akcji ratunkowej.
Decker i Internationale współpracowali w terenie od lat, więc potrafili się znakomicie uzupełniać. On, wciąż żyjący myślami i zasadami w czasach XX wieku, zajmował się infiltracją i eliminacją zagrożeń. Ona, sprawnie poruszająca się pomiędzy światami rzeczywistym i wirtualnym, odpowiadała za zarządzanie posiadaną mocą i wykorzystaniem możliwości Incognity. W areszcie oboje wylądowali uzbrojeni ledwie w skromne paralizatory, które nie poradziłyby sobie nawet ze strażnikiem wyposażonym w podstawową warstwę ochrony ciała. Każdy krok wymagał więc podwójnej ostrożności, a planowanie ataków podejścia na krok do każdego napotkanego wroga.
Potrzebny ekwipunek
Do tej pory działanie skutecznie i po cichu udawało się dwójce operatorów bezbłędnie, ale Decker wiedział, że korporacje są w stanie podwyższonej gotowości. Potrzebowali też broni. Nie zastanawiał się więc, gdy w nanofabrykatorze aresztu znalazł pistolet z trzema pociskami. Przeznaczył na niego niemal całe zapasy kredytów, które pozostały na koncie Invisible Inc. To był odruch, przeczucie, efekt zbieranych przez lata pracy doświadczeń. Decker nie zakładał, że jeszcze podczas tej misji będzie musiał dwukrotnie nacisnąć spust, eliminując dwóch strażników. Wymagała jednak tego sytuacja. Wyciągnięty z celi Shalem-11 był osłabiony i bezbronny, a osłaniająca go Internationale równie narażona na każdy atak. Nie było czasu na rozważanie konsekwencji wystrzału.
Trójka agentów zdołała teleportować się w ostatnim momencie, gdy piętro zaczynał przeczesywać już Egzekutor. Dopadli do wyjścia tylko dzięki Incognicie, która wyłączyła na kilka chwil drona zwiadowczego, umożliwiając im bezpieczne pokonanie największego pomieszczenia. Otarli się o śmierć, ale w tej bitwie odnieśli ważne zwycięstwo.
We trójkę mieli już dużo większe możliwości działania. Do decydującej misji pozostały jednak tylko dwa dni, a Invisible Inc. musiało zmierzyć się z nowym problemem – brakiem ekwipunku i kredytów na jego zakup. A w tym momencie koszt generowało wszystko – broń, wszczepy czy cybertreningi rozwijające umiejętności agentów i moduły dla sztucznej inteligencji…
Invisible Inc. to intrygująca gra taktyczna w klimatach cyberpunkowych, w której kluczową rolę odgrywa mechanika skradania. Stawiając czoła potężnym, kontrolującym świat przyszłości megakorporacjom, próbujemy zrealizować plan, dzięki któremu będzie możliwe przetrwanie naszej organizacji. Relacje z mojej przygody w Invisible Inc. przeczytasz w kolejnych odcinkach relacji na blogu. Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Jeśli podobało Ci się to opowiadanie, możesz postawić mi kawę, dzięki której utrzymam stronę i będę mógł nadal rozwijać Gralingrad. Dzięki za odwiedziny na blogu i do przeczytania lub usłyszenia!