GRID Autosport #24: Lepsze samochody

GRID Autosport blog

Trochę to zajęło, ale zrozumiał. Nie był wcale na ścieżce prowadzącej na szczyt. Siedział za to wygodnie w ciepłym i przytulnym pokoju, w którym gromadzili się kierowcy solidni, potrafiący wywiązać się z powierzonych zadań. Czasami może zgłaszał aspiracje, by brać go za kandydata do tytułów, ale zespoły jakby pozostawały głuche na te występy polskiego kierowcy. Inaczej mógł wyobrażać sobie podbój świata GRID Autosport.

Nowe maszyny

Miał dwie możliwości. Mógł pogodzić się z obecną sytuacją i walczyć dalej z kruchą nadzieją, że dostanie kiedyś odpowiednią szansę. Wierzyć, że kiedyś, podczas kolejnych zmagań z serii GRID, udowodni niedowiarkom, jak bardzo się pomylili. Mógł też rzucić ręcznik i powiedzieć, że na tym kończy, bo czuje, że traci tylko czas. Chwilami był bliżej poddania się, ale jeździł dalej, bo to po prostu sprawiało mu to jeszcze frajdę.

Lubił tę adrenalinę, którą pompowały w żyły zmagania w rodzaju ulicznego pucharu Pro GT Open. Musiał też przyznać, że pewnym wyznacznikiem robionych postępów są szanse, które dostaje w zawodach wyższej klasy. Tym razem nie ścigał się małymi hatchbackami i coupe, a potrafiącymi solidnie zaryczeć mercerdesem i alfą romeo 8C competizione.

Zdążył już dobrze poznać większość rywali z padoku, ale o niewielu mógł powiedzieć coś więcej. Zlewali się w całość i zdawali nijacy, kiedy próbował się na chwilę zatrzymać i jakoś ich zdefiniować. Barwni na pewno byli reprezentanci Ravenwest, których cechowały pycha, rozbuchane ego i agresywność. Taki był Faisal Mahmoud, który w nieczystej walce z Waszyngtonie mocno zdemolował mu mercedesa, odbierając wcale nie tak cenną szóstą lokatę.

Brucevsky zawsze w takiej sytuacji chciał wziąć rewanż na torze, ale w Dubaju nie miał jak zaatakować. Na dodatek musiał się mocno bronić przed atakami ambitnego Cavadiniego z Oakleya na nabrzeżu Orra. Mógł być zadowolony z końcowego wyniku i drugiej pozycji, bo tor należał do trudnych, ze zdradliwą sekcją w tunelu i nawrotami wymagającymi taktyki.

Rozstawał się z mercedesem z niezłymi wrażeniami. Na pewno lepszymi niż po kontakcie z innym autem tej marki w zawodach endurance. Dalej miał już rywalizować za kółkiem narowistej alfy romeo.

GRID Alfa romeo

Corrida i formuła B

Przypominało to próbę ujeżdżania narowistego byka, co było trafnym opisem na kręty i wąski tor w Barcelonie. Tam też poczuł żołądek i serce w gardle, kiedy to kilka metrów przed nim Daan Vos z Monster Energy wyleciał wysoko w powietrze po kolizji z Alfonso Oliveirą z Oakleya. Ścigał się od wielu miesięcy, ale rzadko miał okazję oglądać samochód odrywający się od asfaltu na tak długo i na tak wiele metrów w górę.

Wypadek ten nie miał specjalnego wpływu na jego pozycję. W wyścigu był dziewiąty, choć tempo prezentował nawet na pozycję numer pięć. Gdzieś jednak czegoś zabrakło. W finale na paryskich Champs-Elysee odrobinę się zrehabilitował, kończąc wyścig na drugim miejscu. Nie zdołał wyprzedzić jedynie Xi Langa z Monster Energy. Sprawiająca kłopoty alfa romeo skutecznie utrudniła mu atak na prowadzącego rywala, ale była wystarczająco szybka, żeby zapewnić mu kolejny dobry rezultat. Puchar Pro GT Open zakończył zaraz za podium, jako czwarty kierowca zawodów. Wśród konstruktorów jego stajnia była niestety ostatnia. Znów zawalił partner Polaka, dopisując sobie przez cały cykl tylko kilka sensownych rezultatów.

Agent Massimo odznaczył w swoim smartfonie kolejne zrealizowane zadanie i od razu zaczął szukać nowego wyzwania. Nie zwracał specjalnej uwagi na to, że jego klient ma motywacyjny dołek i coraz mniej wierzy w szansę na osiągnięcie czegoś w zmaganiach GRID Autosport.  

– Pora na krok naprzód, kolego! Koniec z jazdą malutkimi bolidzikami, przesiadamy się do Formuły B! – ogłaszał z udawanym entuzjazmem, licząc na uzyskanie dobrego wrażenia u swojego klienta.

– Gdzie tym razem? – zapytał Brucevsky bez przekonania.

– Opcje masz dwie. Mówimy o krótkiej rozgrzewce w Pipercross GP Series, gdzie są tylko dwie rundy, więc nie spodziewaj się tutaj Ravenwestu, okay? Chciałby cię mieć w stajni Razer Motorsport, a kandydaturę rozważa też Liqui Moly. Na mailu znajdziesz szczegóły.

Outsiderzy z ofertami

Obie ekipy należały do outsiderów rywalizacji. Razer dysponował nieco większym budżetem, który przekładał się na większe możliwości tuningu. Cele były w obu przypadkach podobne – koło dziesiątej lokaty indywidualnie i w szóstce najlepszych zespołów. Przypominało to szykowanie się na kolejny bliźniaczo podobny do poprzedniego dzień pracy.

Formula B Autosport Raceway

Przeciętny bolid, niewielka wiara w siebie i na Autosport Raceway w układzie GP Brucevsky był siódmy w kwalifikacjach. Miał mocne dwa pierwsze sektory, ale na ostatnim zupełnie nie mógł się odnaleźć i tracił tam dwie sekundy do najlepszych. W pierwszym wyścigu nie zyskał wiele. Skończył piąty, broniąc się przed agresywnym Stefano Bruno z K&N, ale rywale przed nim byli jakby z innej klasy. Jego czas na poziomie 1,43 wyglądał miernie przy ich na poziomie 1,40 i 1,41.

Na drugi wyścig poprosił mechaników o zmianę przełożeń na dłuższe. Czas przejazdu kółka zdołał skrócić o sekundę, ale w klasyfikacji był dopiero szósty. Nie mógł nawet pocieszyć się wygraną z zespołowym partnerem, bo Philip Braun jeździł fatalnie i zestawianie się z nim byłoby desperacką próbą podbudowania własnego ego.

Pipercross GP Series było nisko pod względem rangi wyścigowej, ale organizatorom i tak udało się zaklepać tor Spa-Francorchamps na drugą i finałową rundę zmagań. Kolejny sprawdzian w Belgii wcale nie cieszył Polaka, który męczył się na tym obiekcie.

Siódme miejsce w kwalifikacjach przyjął z zadowoleniem. Przestał się łudzić, że wyciśnie więcej z Razera. Nie znaczy to, że nie chciał próbować. Zmienił znów przełożenia na dłuższe, licząc na zyskanie miejsc dzięki długim prostym, tak charakterystycznym dla Spa.

Szósta lokata w pierwszym wyścigu, wywalczona kosztem Stefano Bruno, który rozbił się w szykanie na trzecim kółku, a potem siódma lokata w popołudniowym teście szybkości oznaczały zaskakująco dobre miejsce w generalce na koniec pucharu. Regularność zapewniła polskiemu reprezentantowi piątą pozycję, a Razerowi lokatę numer cztery. Kolejny dobry występ, który nic nie będzie znaczyć – pomyślał, wpatrując się w odbierających trofea konkurentów z Ravenwestu.

Wielkie i mułowate, czyli o Super UTES

Symbolem postępu miało być zaproszenie do Zoom International Touring Car Series, gdzie po raz pierwszy miał poprowadzić samochód klasy Super UTES. Massimo robił z tego coś dużego i perspektywicznego, ale kolejna propozycja od Razera ze zwyczajowymi oczekiwaniami kontrastowała z tak budowanym przekazem.

Na domiar złego okazało się, że Holden VE Commodore UTE, którym przyjdzie mu jeździć, jest wielkim, mułowatym i ryczącym jak osioł przy rozpędzaniu się kawałkiem blachy. Kiepskie pierwsze wrażenie tylko pogłębiły doświadczenia wyścigowe na Autosport Raceway. Siódma pozycja w kwalifikacjach, bo przez zbyt krótkie przełożenia samochodowi skończył się licznik na prostej, a potem wyszarpane czwarte w wyścigu, gdzie musiał natrudzić się w starciach z Alexem Cote’em i dwóm kierowcom Team Kicker. Jazda holdenem go wycieńczała fizycznie i psychicznie. Jeśli to był progres, to wolał już zostać przy małych samochodach turystycznych.

Super UTES Grid Autosport

W drugim wyścigu, być może napędzany frustracją, wygrał. Przebił się koncertowo przez maruderów i skorzystał z faktu, że konkurenci mają z tym większy problem. Dowiózł niespodziewaną pierwszą lokatę, którą Razer głośno świętował w pitlane i mediach społecznościowych.

Z radością pożegnał klasę Super UTES i przywitał się z mercedesem C63 AMG kategorii B, który przynajmniej przypominał i brzmiał jak auto wyścigowe. W kokpicie czuł się, jakby ktoś dał mu skrzydła i odciął kulę od nogi. Wygrał kwalifikacje o sekundę przed faworytami. Samochód świetnie się prowadził. Był masywny, ale posłuszny i dobrze reagował na ruchy kierownicą. Wszystko wydawało się składać w całość.

A potem przegrał w wyścigu ze Stefano Bruno, bo nie potrafił złożyć dobrego kółka. Konkurent nawet dał mu dobrą okazję na kontratak przy nawrocie na początku trzeciego okrążenia, ale i z tego prezentu nie umiał skorzystać. W rewanżu dotarł na metę trzeci, nawiązując w końcu do dobrych czasów z kwalifikacji. Konkurenci utknęli z tyłu i niespodziewanie okazało się, że w ten sposób został ogłoszony mistrzem krótkiego pucharu. Odbierał trofeum zdumiony i nie krył radości, zapominając na krótką chwilę o wcześniejszych rozterkach.

Massimo całość śledził z uwagą, uśmiechając się pod nosem. Dobrze wiedział, jak układać sobie klientów, by pracowali dla niego dalej bez zająknięcia.

GRID: Autosport to kolejna odsłona wyścigowego cyklu od ekspertów gatunku ze studia Codemasters. Tytuł jest duchowym spadkobiercą serii TOCA i pozwala wkroczyć w świat motorsportu, by sprawdzić się w szeregu różnych zawodów. Jak wypada gra i na co pozwala w trybie kariery? O tym przeczytasz w fabularyzowanej relacji w Gralingradzie!

Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli przyjemnie czytało Ci się tę karierę – postaw mi kawę, przyda się przed następnymi zawodami. 🙂

<—- Poprzednia relacja z GRID Autosport: Jazda hondą niczym powrót do szkoły

Nowy odcinek z GRID Autosport: Pozytywny kopniak —>

<— Zacznij lekturę od pierwszego odcinka opowieści z GRID: Autosport

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.