Final Fantasy 7 Rebirth #5: Under Junon

Final Fantasy 7 Rebirth blog

Chadley znów skutecznie odwrócił naszą uwagę od najważniejszych spraw. Sam nie wiem, dlaczego tak łatwo ulegam pokusie eksploracji. Jakby coś pchało mnie do poznawania z bliska tego świata, licząc na odnalezienie zagubionych wspomnień lub obudzenie emocji uśpionych odkąd tylko pamiętam.

Fort Condor

Nie trwoniliśmy czasu, jeśli ocenić go pod kątem przygotowań do nieuniknionej konfrontacji z Sephirotem. Posiadanie po swojej stronie takiego sojusznika jak Phoenix z pewnością dodawało nam animuszu. Spędziliśmy trochę czasu na poszukiwaniu miejsc kultu bóstwa i odkrywaniu jego historii. Legendy wielokrotnie wspominały o magicznej zdolności ożywiania siebie i wszystkiego wokół. Był niczym przeciwieństwo Jenovy, którą mogliśmy kojarzyć tylko jako źródło zła i pragnienie unicestwienia wszystkiego, co obecnie charakteryzuje ten otaczający nas świat. W symulacji Chadleya zresztą naocznie przekonaliśmy się o mocy Phoenixa, którego energia podczas starcia materializowała się w postaci znanych nam już dobrze potworów. Mieliśmy pełne ręce roboty, rozdzielając pomiędzy siebie kolejnych wrogów, odwracających naszą uwagę od lśniącego czerwienią ptaka.

Cloud Tifa Barret FF7 Rebirth

Gdyby ktoś mnie jednak zapytał o najbardziej niezwykłą sytuację, która przydarzyła się nam w tych ostatnich dniach, byłyby to bez wątpienia wydarzenia powiązane z kolejnym protoreliktem. Tajemniczy artefakt tym razem został dziwnym sposobem wchłonięty przez planszową grę bitewną Fort Condor, obdarzając ją unikalną mocą.

Nieświadomi tego przypadkowo staliśmy się jej częścią, zmieniając się w przedziwne, kanciaste wersje samych siebie. Miałem szczęście, że wcześniej poznałem zasady rozgrywki. To pozwoliło mi lepiej pokierować wojskami, które znalazły się pod moją komendą, a także dobrze zaplanować moje własne wejście na plac boju. Zresztą wsparcie Barreta i Tify też okazało się niezbędne. We trójkę dysponowaliśmy w tym dziwnym tworze siłą, która była w stanie przechylać szalę potyczki na naszą korzyść. Ale nie wiedzieliśmy początkowo jednego. Tego, że nadal jesteśmy tylko pionkami w czyjeś grze.

Czarnoksiężnik i samuraj

Okazało się bowiem, że inny wymiar z grą wytworzył się na skutek działania nie tyle samego reliktu, co jego użycia przez złego czarnoksiężnika. Mag początkowo wdzięcznie odgrywał swoją rolę ciamajdowatego dowódcy walczącego po naszej stronie, ale kiedy zanadto zbliżyliśmy się do artefaktu, ujawnił swoją prawdziwą postać. Nie pozostało nam nic innego, jak stanąć do decydującej bitwy. Trudnej z wielu względów.

Na placu boju okazało się, że czarnoksiężnik nie zamierza grać czysto. Duży zasób silnych jednostek po jego stronie był pierwszym utrudnieniem, ale dużo poważniejszym były zaklęcia, które rzucał, broniąc się desperacko przed naszymi atakami. Byliśmy w stanie wiele znieść, choć rażenia prądem i podpalenia bolały, ale on wtedy posunął się nawet do zabawy czasem i uwięzienia nas w bezruchu. Byle tylko nie przegrać. Wściekły po takiej porażce, przypuściłem z Barretem kontrofensywę, której nie miał szans się oprzeć. Zastosowałem ryzykowną taktykę, która go zaskoczyła. Odpuściłem obronę i zaufałem, że nasz kondor wytrzyma napór wrogich jednostek przy skromnym wsparciu. Większość sił rzuciłem tymczasem do ataku. Otoczyliśmy go i choć miotał atakami, nie zdołał nas już zatrzymać.

Z gry ulotniła się negatywna energia. Trzymany w dłoni relikt przeniósł mnie tymczasem na chwilę w odległe rejony. Była noc, którą rozświetlał ogromny księżyc na nieboskłonie. Usłyszałem czyjś głos. Przemawiał dostojnie, a z każdej głoski biła moc. W końcu się ujawnił. Uzbrojony w ostry miecz samuraj. Staliśmy przez krótką chwilę po dwóch stronach drewnianej kładki, po czym nagle ruszył naprzód z atakiem. Ostrza zetknęły się i odpuściły. Nie było już ponownego ciosu. Zamiast tego krzyknął „odwrót” i zbiegł, a ja moment później wróciłem do innych. Chadley był autentycznie przerażony na komunikatorze, co tylko dodaje tajemniczości artefaktowi i jego przedziwnej mocy.

Under Junon

Będę chciał rozwikłać jego zagadkę, o ile pozwoli na to czas. A co do tego mam poważne obawy, patrząc na to, ile już go roztrwoniliśmy w Grasslands i teraz w Junon. Po kolejnej potyczce z lokalną fauną i przemierzeniu kilku kilometrów wokół wraków niegdyś dumnych kontenerowców republiki, stwierdziliśmy, że pora zabrać się do pracy. Najpierw szybko odnaleźliśmy części do naprawy wozu właściciela rancza. Przy okazji poznaliśmy trochę historii zakończonej wojny, której rezultat zupełnie pozbawił weteranów energii i chęci do życia. Trudno się dziwić. Utracili dom. Zawalił się świat, który znali. A w jego miejsce przyszła Shinra.

Aerith wymogła na właścicielu rancza, by wziął odpowiedzialność za siebie i innych. Jest stanowcza, kiedy jej na czymś zależy, ale o tym to akurat zdążyłem się już kilkukrotnie przekonać. Potem ruszyliśmy wreszcie w stronę Junon. Miasto było zamknięte, ale do położonej w cieniu kolosalnej konstrukcji z metalu wioski Under Junon każdy mógł dostać się bez większego problemu. Choć podejrzane osobistości nie były tam zbyt mile widziane, o czym pełniąca rolę zarządczyni Rhonda przekonała nas u samego progu. Twarda kobieta, którą uformował niełatwy los.

Cloud Under Junon

Szybko poczuliśmy się jak w slumsach Midgaru. Podobieństw było bez liku. Stalowy sufit nad głowami, utrudniający życie reaktor dudniący niedaleko, ciągła walka o przeżycie i lepsze jutro. Na górze mieszkańcy cieszyli się luksusami i wygodami. Na dole rybacy cierpieli po to, by tamci mogli przesiadywać w kawiarniach i kupować w sklepach. Cała Shinra i jej obraz świata, w którym nierówności społeczne są niewidzialnym i nieznaczącym tematem.

Postanowiliśmy odpocząć w lokalnej karczmie i omówić dalszy plan działania. Nie zdążyłem nawet powiedzieć, ilu pokoi potrzebujemy, gdy usłyszałem wołanie o pomoc. Dobiegało znad wody. Właściciel przybytku dostrzegł mój uniform i poprosił o pomoc. Zbiegłem z towarzyszami na dół, by zobaczyć, jak młoda dziewczyna próbuje utrzymać się  na chybotliwej łódce atakowanej przez ogromnego morskiego stwora. Lokalni nazywali go Terror of the Deep, postrach głębin.

Terror of the Deep

Monstrum w końcu znudziło się zabawą i zaatakowało, roztrzaskując łajbę w drobny mak. Dziewczyna znalazła się w wodzie, ale na ratunek pospieszył jej przyjacielski delfin. Zdołali podpłynąć nieco w stronę brzegu, ale bestia wkrótce dopadła uciekinierów. Musieliśmy działać. Wbiegliśmy na dryfujące na powierzchni molo, skutecznie odwracając uwagę stwora.

Moc piorunów zawsze skutecznie działać na wszystkie wodne istoty. Barret szybko aktywował więc pozyskaną umiejętność Plasma Discharge, dzięki czemu każdy wystrzelony pocisk zawierał w sobie niewielki ładunek elektryczny, który dodatkowo raził wroga. Ten nie pozostał bierny na sprawiany mu ból i zaskoczył nas, wypuszczając wielką bańkę wody, która zamknęła we wnętrzu naszego kompana. Co gorsza okazała się ona wyjątkowo odporna na zwykłe ciosy i cięcia, więc Tifa musiała skoncentrować się i zaatakować z jedną z posiadanych mocy żywiołu.

Ja tymczasem pozostawałem w ruchu, rażąc potwora cięciami energetycznymi z dystansu. Musieliśmy zadbać o to, by po uwolnieniu z bańki dać Barretowi wystarczająco wiele miejsca i czasu, by mógł kontynuować swój ostrzał. W tym momencie był naszą najskuteczniejszą bronią. Terror of the Deep nie wiedział też, że nasz potężny przyjaciel ma jeszcze jednego asa w rękawie. W toku bitwy przyzwał sędziwego Ramuha, którego moc przeważyła szalę na naszą korzyść. Gigantyczne błyskawice dosięgły celu i zostawiły znaczące rany na ciele wodnego potwora stworzonego pod wpływem energii Mako.

Widząc swoją nieuchronną porażkę, rzucił się do ucieczki, a ja nie zamierzałem mu na to pozwolić. Delfin najwyraźniej odczytał moje myśli, bo zjawił się zaraz obok i wsparł mnie w dosięgnięciu potwora, który próbował zniknąć na pełnym oceanie. Z pewnością wróciłby znów, by uprzykrzyć życie rybakom z Under Junon. Na to nie zamierzałem pozwolić. Precyzyjne cięcie zakończyło żywot bestii.

Plan Yuffie

Wynurzyłem się z wody i po chwili usłyszałem krzyki na brzegu. Przerażeni mieszkańcy stali wokół dziewczyny, która straciła przytomność i najwyraźniej nie oddychała. Kiedy dopłynąłem do brzegu, Rhonda rozpoczynała akcję ratunkową. Chciała przeprowadzić sztuczne oddychanie, a mnie poleciła uciskać klatkę piersiową. Złożyłem dłonie jak uczyli na szkoleniach i nachyliłem się nad młodą kobietą, kiedy ta nagle otworzyła oczy. Dostrzegłem w nich przerażenie. Odskoczyła z niezwykłą zwinnością, po czym krzyknęła z odrazą, że jestem zboczeńcem.

Yuffie Apologize FF7 Rebirth

Zaniemówiłem. Wszyscy wokół też stali otępiali. Po chwili zrozumiała, że chodziło o próbę uratowania jej życia. Przedstawiła się, mówiąc, że nazywa się Yuffie i pochodzi z Wutai. Nagle coś ją olśniło i rozpoznała nas jako członków komórki Avalanche. Sława nas wyprzedzała, to pewne. Poprosiła o spotkanie, bo chciała przekazać nam coś bardzo ważnego. To musiało jednak poczekać do rana, by byliśmy wyczerpani długą podróżą. Nie odpoczywaliśmy od opuszczenia gospody w Kalm.

Idąc do swojego pokoju w karczmie w Under Junon, usłyszałem Aerith rozmawiającą z kimś w swoim pokoju. Nie mogłem rozpoznać drugiego głosu. Zorientowali się, że jestem pod drzwiami. Po chwili ze środka wyszedł Red XIII. Jestem pewien, że to nie był on, ale może to już zmęczenie dawało o sobie znać. Na piętrze gospody czekała na mnie z kolei Tifa. Chwilę porozmawialiśmy w jej pokoju. Wspominaliśmy przez moment Nibelheim i jednego z mieszkańców, który też opuścił swoją małą ojczyznę. Dopiero po chwili zrozumiałem, że to kolejny test przyjaciółki. Ufa mi i wiem, że ja też mogę jej zaufać, ale jednocześnie jest między nami tajemnica, której oboje nie potrafimy na ten moment rozwikłać.

Rano obudziło mnie walenie do drzwi. Tylko zdążyłem wstać, a już mój pokój był pełen gości. Przyjaciół i Yuffie, która zaprosiła wszystkich na spotkanie i rozmowę właśnie u mnie. Nie bawiła się w długie prezentacje i od razu przeszła do rzeczy. Chciała, żebyśmy połączyli siły, a w zasadzie to dołączyli do niej jako rebeliantów z Wutai. Shinra to wspólny wróg, ale z pewnością nie nasz pierwszy cel. Choć plan zamachu na Rufusa, który za moment miał zostać oficjalnie powitany jako nowy prezydent korporacji w portowym mieście na górze, brzmiał atrakcyjnie, to nie byliśmy zbyt skłonni postawić wszystkiego na szali w ramach inicjatywy szalonej nastolatki.

Przyjęła to bez żalu, może z lekkim rozczarowaniem, a na odchodne rzuciła, że zostaliśmy sprzedani przez Rhondę. Jeśli planowaliśmy poddać w wątpliwość jej słowa, to warkot silnika motocykla Roche’a pod karczmą szybko zmienił nasze plany. Miała rację. Na szczęście blondwłosy SOLDIER nie był tu po to, by się pojedynkować. Zapowiedział tylko, że będzie na nas czekać na górze, jakby wiedząc, że zjawimy się na paradzie. To było „do zobaczenia”, które niespecjalnie chcieliśmy usłyszeć.

Final Fantasy 7 Rebirth to druga odsłona projektu będącego remake’iem kultowej produkcji jRPG Final Fantasy 7. Gra przynosi nie tylko unowocześnią oprawę audiowizualną i rozbudowę systemu, ale również nowe spojrzenie na znaną historię. Jak wygląda podróż przed świat Rebirth? Co czeka Clouda i jego kompanów? Przeżyj przygodę jeszcze raz w formie opowiadania na bazie wrażeń z gry!

Podoba Ci się to opowiadanie? Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli doceniasz moje starania w takiej formie gier relacjonowania – postaw mi kawę, która pozwoli mi kontynuować wędrówkę przez świat Final Fantasy 7 Rebirth! Dzięki z góry!

<— Poprzedni odcinek opowiadania z Final Fantasy 7 Rebirth

Następny odcinek Final Fantasy 7 Rebirth —>

<— Początek przygody w Final Fantasy 7 Rebirth

Sprawdź audiobook z Final Fantasy 7 Remake –>

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.