Dissidia: Final Fantasy #3

Blog Dissidia

Świat Dissidii był tajemniczy i złożony, a przez to bardzo nieprzystępny. Stawiał barierę, przez którą należało się przebić, by poznać jego najwartościowsze cechy i sekrety. Brucevsky mierzył się z niejednym wyzwaniem, obserwując przygodę i próbując zrozumieć status trwającej wojny. Nie zamierzał jednak rezygnować. Ostateczna konfrontacja z Chaosem, w ramach Shade Impuls, majaczyła na horyzoncie.

Nim jednak nastąpił czas decydującej bitwy, wojownicy Cosmos i Chaosu musieli raz jeszcze stanąć w szranki w morderczej bitwie. O ile strona dobra miała jeden wspólny cel, o tyle każdy z popleczników lorda ciemności próbował zrealizować własne ambicje. To stanowiło ich słabość, którą Squall i jego kompani mogli wykorzystać. Począwszy od cesarza Mateusa, przez Garlanda, po Ultimecię – każdy chciał wykreować świat po upadku na własną modłę, kreując czas i rzeczywistość pod prywatne potrzeby. Wojownicy Cosmos nie mogli na to pozwolić.

Exdeath Shade Impulse

Nieustępliwy lew Squall

Na czele garstki śmiałków, która stanowiła ostatnią nadzieję, tonącego w mrokach świata, stał wybrany przez gracza Squall. Cichy i małomówny lider zyskiwał dopiero po dłuższym poznaniu, ale Brucevsky znał go już z czasów wspólnej przygody w Final Fantasy 8 i wiedział, że może mu powierzyć tak trudną misję. Leonhart odpłacał za zaufanie, szybko zdobywając kolejne poziomy i robiąc błyskawiczne postępy w walce. Kolejni słudzy Chaosu padali jeden po drugim, nie będąc w stanie oprzeć się precyzyjnym ciosom Gunblade’a i morderczym kombinacjom ataków fizycznych oraz magicznych. Im lepiej Brucevsky poznawał Leonharta, tym mocniej utwierdzał się w przekonaniu, że heros jest w stanie poprowadzić wojowników Cosmos do pomyślnego ukończenia misji.

Szczególne wrażenie na graczu robiły mocarne ataki fizyczne o dużym zasięgu. Fated Circle wykańczał słabszych oponentów, gdy ci zostali wgnieceni w ziemię wcześniejszą kombinacją ataków Bravery. Rough Divide pozwalał przecinać powietrze z prędkością światła, nie dając rywalom chwili spokoju. W połączeniu z Blasting Zone, wymuszał na przeciwnikach pozostawanie w nieustannym ruchu, jeśli chcieli przetrwać. Squall był szybki, silny i nieustępliwy.

Brucevsky postanowił wspomóc go w trudnej misji i ograniczył sesje z Dissidią do dni, w których bohater zyskiwał bonusy za wygrane pojedynki. Potrzebował tych dodatkowych punktów AP i doświadczenia, by odpowiednio przygotować się na finałowy pojedynek. Final Fantasy zawsze na koniec zapraszało na wieloetapową batalię z potężnym wrogiem, w której łatwo było popełnić kosztowny, wymuszając powtórkę błąd. Dlatego tak ważne było podlevelowanie postaci, by mogła wytrzymać długie i intensywne starcie.

Pojedynek z Chaosem

Kryształy posiadane przez bohaterów chroniły je przed ciemnością i pozwalały egzystować w upadającym świecie. Ich moc jednak słabła z każdą godziną. Czas szybko się kończył i wszyscy wojownicy zdawali sobie z tego sprawę. Stając przed tronem Chaosu, byli już wyczerpani wieloma pojedynkami i bliscy zniknięcia na zawsze w odmętach nicości. To była ostatnia walka. Squall mocno chwycił Gunblade’a w ręce i ruszył do boju.

Dissidia Chaos

Chaos był istotą potężną i ogromną, która od wieków była obecna na rozmaitych polach walki. Przez ten czas nauczył się wykorzystywać swoje atuty i masakrować wrogów, którzy ośmielili się stawić mu czoła. Jedynie Cosmos była w stanie nawiązać z nim walkę. Od czasu jej śmierci Chaos jednak zmienił się. Poszukiwania nowego celu zmęczyły go i zmusiły do kwestionowania sensu dalszej egzystencji. Może właśnie to leżało u podstawy błędów, które zaczął popełniać w pojedynku z Leonhartem.

Machający na oślep czterema łapami i próbujący rozpętać piekło na arenie, zapominał o obronie i pozostawiał sporo lub w swojej obronie, które szybki Squall był w stanie wykorzystać. Pierwsze starcie wojownik światła wygrał zdecydowanie, nie dając się zaskoczyć powolnym atakom fizycznym i ścianom ognia. Drugie również przechylił na swoją korzyść, stosując umiejętnie uniki i precyzyjne kontrataki. W tym momencie przewaga szybkości okazywała się kluczowa.

Final battle with Chaos

Decydujący moment

Rany rozwścieczyły Chaosa, który dał upust wściekłości, przywołując z wnętrza najmroczniejsze i najbrutalniejsze ataki. To była jego trzecia i finalna forma. Ziemia pod ich stopami była rozdzierana bliznami, z których tryskała lawa. Tymczasem obaj walczący przygotowywali się do ostatecznego ciosu. Chaos planował zniszczyć wszystko w promieniu kilkuset kilometrów. Zmaterializował cztery wielkie miecze o płonących ostrzach i zaczął wbijać je w kierunkach czterech stron świata. Czas dla Squalla dobiegał końca. Wtedy też bohater dosięgnął niewielkiego jądra EX, które pojawiło się u stóp zniszczonego już tronu Chaosu. Znajdując w sobie ostatki sił, rozpoczął desperacki atak. Gunblade ośmiokrotnie przeciął ciało mrocznego króla i gdy ten zaskowyczał z bólu, potężny atak światła zdematerializował go, ostatecznie kończąc zagrożenie.

Shade Impuls zostało zakończone.

Brucevsky spojrzał z uznaniem na Squalla, a później w milczeniu obserwował bohaterów, którzy jeden po drugim zaczęli wracać do swoich światów. Niedługo do Was dołączę, by przeżyć raz jeszcze niezwykłe przygody w pominiętych odsłonach Final Fantasy – pomyślał gracz.

Koniec

Dissidia: Final Fantasy to nietypowe połączenie bijatyki i gry RPG, w której główne role odgrywają bohaterowie z dziesięciu pierwszych odsłon słynnej sagi, a także ich najważniejsi przeciwnicy. Tytuł opowiada o odwiecznym konflikcie dwóch bóstw, w które wspomniani herosi i antagoniści zostali wplątani. Nie jest to jednak tylko ukłon w stronę fanów, którzy tęsknili za Cloudem, Squallem czy Terrą – to całkiem sensownie przemyślana produkcja na dziesiątki godzin, którą postanowiłem sprawdzić w ramach budowania hype’u przed premierą Final Fantasy 7 Remake.

<— Dissidia: Final Fantasy – Squall na czele bohaterów

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.