Red Dead Redemption 2 #1: Notatnik Arthura Morgana

Red Dead Redemption fanfic

Biały puch otulający połacie terenu aż po horyzont i majaczące gdzieś w oddali zaśnieżone szczyty górskie. Zima potrafi być piękna. Znam wiele osób, które z radością przywitałyby pierwsze płatki śniegu spadające z nieba z dziecięcą wręcz radością. Bywa jednak też śmiertelnie niebezpieczna i nieprzyjazna człowiekowi, niczym złowrogi duch czyhający tylko na okazję, by pojmać człowieka i w ciszy odebrać mu życie.

Uciekinierzy z Blackwater

Nikogo z nas zimowa sceneria nie cieszyła. Od momentu opuszczenia w pośpiechu Blackwater, po nieudanej akcji na promie, walczymy tylko o przetrwanie, a zadania nie ułatwia nam przeszywający ciała chłód i nieustająca zamieć śnieżna. Czujemy, jak w mroku czai się na kolejne ofiary, odbierając nam towarzyszy jednego po drugim. Straciliśmy już Jenny, widzę, jak odchodzi też od nas ranny Davey. Kolejne ofiary są tylko kwestią czasu, a my podążamy przed siebie, nie mając żadnego celu. Z każdym błagalnym spojrzeniem kobiet, czuję, jak mnie, Dutcha i Hoseę przygniata ciężar odpowiedzialności. Toniemy pod nim w tych kilkumetrowych zaspach śniegu. A im wolniej się poruszamy, tym bliżej nas są pinkertonowie i wynajęci przez nich łowcy nagród.

Sprawiedliwy koniec dla gangu złoczyńców, powiedzieliby niektórzy. Ci, co nas nigdy nie poznali i słyszeli tylko kłamliwe historie stworzone przez stróżów prawa. Nie zamierzałem pozwolić, by nasza wieloletnia przygoda zakończyła się w taki sposób. Nie to było nam przeznaczone. Najwyraźniej nie tylko ja tak sądziłem. Może to cud, ale w tych warunkach byliśmy w stanie znaleźć schronienie.

Red Dead Redemption fanfic

Minął tydzień, odkąd zatrzymaliśmy się w opuszczonej osadzie górniczej. Stare rudery muszą nam służyć za obóz, ale staramy się nie narzekać, bo przynajmniej można w nich rozpalić kominek, osłonić się przed wiatrem, w spokoju zjeść i cokolwiek zaplanować. Dutch nie próżnuje. Szuka sposobów, by przywrócić nam dobre nastroje i uporządkować sytuację w gangu. Wyczuwa, że śmierć kilku osób odbiła się na morale grupy i wie, że musi mieć plan, by zmotywować ludzi do działania, jak tylko nadejdą roztopy.

Ocalona wdowa Sadie

Straciliśmy większość pieniędzy w Blackwater. Pospieszna ucieczka przez obławą sprawiła, że Pearson nie zdołał zabrać wystarczających zapasów prowiantu. Brakuje leków i jedzenia. Jest krucho z amunicją i ekwipunkiem. Dutch stara się tego nie okazywać, ale na pewno widzi, że sytuacja jest ciężka. Pomimo trudnych warunków i zmęczenia, musi działać. Dlatego też zaraz po przybyciu do osady zabrał mnie i Micah do znalezionego nieopodal gospodarstwa, by szukać pomocy. Los chciał, że napotkaliśmy tam członków gangu O’Driscolla, którzy zamordowali gospodarza i uwięzili jego żonę, Sadie.

We trzech daliśmy sobie z nimi radę, wykorzystując fakt, że byli już lekko wstawieni i wyraźnie zaskoczeni naszą obecnością. Zjawiliśmy się wystarczająco szybko, by zapobiec gwałtowi i ocalić Sadie. Dla niej nie miało to jednak wtedy żadnego znaczenia. Jej świat już runął i przypominał tylko zgliszcza. Zabraliśmy ją ze sobą do obozu. Wzięliśmy tyle prowiantu i leków, ile było w domostwie, ale dla Dutcha najważniejszą zdobyczą były cenne informacje o planach naszych wieloletnich wrogów. Zamierzają napaść na pociąg i jak widzę, jest wyraźnie zainteresowany, by ich uprzedzić. Oby nie działał pochopnie.

Red Dead Redemption fanfic

Szczęście uśmiechnęło się też do nas, bo odnaleźliśmy ciężko rannego Johna Marstona, nim ten wyzionął ducha lub został pożarty przez drapieżniki w górach. Javier Escuella nie odpuszczał i poprowadził nas przez wąskie przesmyki wprost do siedzącego beznadziejnie na półce kompana. W drodze powrotnej natknęliśmy się na wilki, ale strzelba wykonała swoje zadanie i pomogła je odpędzić. Szkoda tylko, że nie było czasu, by oskórować i zabrać mięso powalonych zwierząt. Mogłyby się przydać. A tak to kilkanaście godzin później musiałem z Charlesem wyruszyć raz jeszcze w teren i zdobyć trochę jedzenia. Trudno było utrzymać cały gang na kilku puszkach solonych podrobów, ciastkach i jednym zającu. Po latach w końcu nauczyłem się strzelać z łuku. Jak na pierwsze próby, zabicie dwóch jeleni uznaję za powód do dumy.

Starzy i nielubiani znajomi

Minęło kilka dni. Sytuacja trochę się uspokoiła. Przestało padać i zrobiło się odrobinę cieplej, więc wszyscy powoli szykujemy się na kontynuowanie podróży i przeniesienie obozu w bardziej przyjazne regiony. Nim jednak to zrobimy, czeka nas napad na pociąg. Dutch nie mógł przepuścić takiej okazji. Poprowadził nas do obozu O’Driscolli, gdzie trzymali plany i dynamit. Zaskoczyliśmy ich, co dało nam potrzebną przewagę. Sytuacja skomplikowała się trochę, gdy zaalarmowani strzałami członkowie gangu z okolicy wyruszyli z odsieczą swoim kompanom. Zdołaliśmy jednak zająć na tyle dobre pozycje, by wystrzelać biegnących lasem nieszczęśników z rewolwerów i karabinów. Znów nie było wiele czasu na przeszukanie terenu, ale zdążyłem zebrać trochę papierosów, cygara, naboje i kosztowności ze zwłok kilku zabitych. Wszystko może się przydać. Dutch był zachwycony zakończoną z sukcesem misją. Nie wiem, na ile cieszyły go zdobyte plany i ekwipunek, a na ile fakt, że utarł nosa swojemu wieloletniemu wrogowi.

Red Dead Redemption fanfic

Napad z problemami

Pomysł napadania na pociąg Leviticusa Cornwalla nie spotkał się z entuzjazmem wszystkich członków gangu. Hosea uważał na przykład, że w ten sposób tylko ściągniemy na siebie kłopoty, z którymi obecnie nie będziemy w stanie sobie poradzić. Dutcha jednak nawet sam diabeł nie byłby w stanie nakłonić do zmiany decyzji. Czuję, że gdyby nie udział w tym wszystkim O’Driscolli, nie byłby taki skłonny stawiać tak wiele na szali. To nie pierwszy raz w ostatnim czasie, gdy Dutch podejmuje dziwne decyzje. Podobnie było z tym napadem na prom. Miał lepsze alternatywy. To już jednak przeszłość.

Dutch jasno rozpisał nam role. Bill Williamson miał podłożyć ładunki i wysadzić tory. Dwóch chłopaków atakowało lokomotywę, dwójka wchodziła na ostatni wagon. Mnie przypadła rola ataku na tył pociągu. Mieliśmy trochę czasu po dotarciu na miejsce, a Dutch wolał mieć pewność, że wszystko, dosłownie, wypali, więc wysłał mnie do Billa. Pomogłem mu poprowadzić lont i przymocować go do detonatora. Niepotrzebnie, bo gdy później coś nie zadziałało, podejrzenia o zawalenie roboty spadły po równo na mnie i Williamsona.

Szczęśliwie zdołaliśmy jeszcze wskoczyć na przejeżdżający pociąg. Javier co prawda nie utrzymał się na dachu wagonu i spadł, ale do celu dotarliśmy ja i Lenny. Młodziak wyrywał się do przodu, więc go przystopowałem i poleciłem osłaniać mi tyły. Strażników nie było zbyt wielu i wszystko szło dobrze, ale w pewnym momencie Lenny za bardzo wyrwał się do przodu i dał złapać maszyniście. Dawno nie miałem okazji popisać się strzeleckimi umiejętnościami, ale oko nadal mam dobre, bo pocisk posłałem idealnie obok głowy chłopaka. Zatrzymaliśmy pociąg i dwiema laskami dynamitu przekonaliśmy zabarykadowanych w środku ludzi Cornwalla do opuszczenia pancernego wagonu. W sejfie były tylko jakieś niewiele warte umowy i listy. Trochę obligacji znalazłem w skrytce ukrytej w szafie obok biurka. Dutchowi to wystarczyło. Wspaniałomyślnie zostawił mi na głowie zakładników i dał wolną rękę. Podobnie zrobił wcześniej, gdy złapałem O’Driscolla w gospodarstwie. W obu przypadkach puściłem ich wolno. Nie lubię zabijać ludzi, którzy nie mogą się obronić.

Red Dead Redemption 2 to utrzymany w klimatach Dzikiego Zachodu sandbox, w którym poznajemy losy gangu Dutcha van der Linde’a. Swoje wrażenia z przygody spisuję w formie notatnika głównego bohatera, Arthura Morgana. Jeśli podoba Ci się ten fanfic, odwiedzaj Gralingrad regularnie, a nie przegapisz kolejnych odcinków. Obserwuj też profile bloga
na Facebooku/Twitterze. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.

Następny odcinek —>

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.