Podsumowanie sezonu 2016/2017 cyklu „Gralingrad typuje”
Od zakończenia sezonu ligi włoskiej 2016/2017 minęło kilka tygodni. Do rozpoczęcia kolejnego też zostało kilkadziesiąt dni. To dobry moment, by podsumować ostatnią edycję mojego cyklu Gralingrad typuje i zacząć pracować nad planem na kolejny rok walki z bukmacherami.
To nie był dla mnie udany rok i nie ma się co w tej materii oszukiwać. Świadczy o tym zresztą wynik końcowy – minus 276 jednostek wygląda źle, nawet jeśli przyjąć, że jedna jednostka to tylko złotówka. Co zadecydowało o takiej porażce?
Zaczęło się to wszystko znakomicie. Grając w każdej kolejce wszystkie dziesięć meczów po 5 jednostek każdy i do tego obstawiając po dwa kupony po 10 jednostek każdy, zanotowałem na otwarcie sezonu dwie znakomite rundy – zakończone z 30 jednostkami i 23 jednostkami zysku. Z obecnej perspektywy ten niespodziewany sukces, dobry start, mogę w dużej mierze obwiniać za późniejszą klęskę. Wypaczył on mój sposób patrzenia na system na kolejne kilka miesięcy.
Obrany system był totalnie nieefektywny i dzisiaj dziwię się, że tego nie zauważyłem. Sygnałem były choćby 3. i 4. kolejka ligi włoskiej, w których zanotowałem spore straty, choć wytypowałem poprawnie połowę wyników. Przy „zdrowej” metodzie obstawiania powinienem być na zero. Potem przyszedł kryzys, który zaważył na fatalnym stanie budżetu. Wyniki w stylu -32, -49, -34 i -50 jednostek na rundę zepchnęły mnie grubo pod kreskę, spod której już się nie wydźwignąłem.
W tamtym momencie powinienem porzucić przyjęte założenia. Każdy normalny gracz pewnie by tak zrobił. Ja jednak trwałem przy obranej taktyce, licząc na cud i lekceważąc nawet tak czytelne komunikaty, jak ten w 9. kolejce. Osiem poprawnie wytypowanych wyników przyniosło mi tylko 0,54 jednostki zysku – przy takiej skuteczności powinienem co najmniej podwoić swój stan konta.
W 10. kolejce, wkurzony na zyski zabijane przez nietrafione kupony, zmniejszyłem wkład na nie z 10 jednostek na 5 jednostek każdy. Kosmetyka, ale wierzyłem, że zapoczątkuje rewolucję. Specjalnej poprawy jednak nie było. Do 19. kolejki szło marnie i dopiero wtedy rzuciłem, że daję systemowi ostatnią szansę. Jak na złość, zaraz potem przyszły trzy kolejne rundy zamknięte z zyskiem. Znowu dałem się omamić.
Potrzebowałem jeszcze dwóch rund zamkniętych ze stratą, żeby ostatecznie w 24. kolejce Serie A porzucić ściągający mnie na dno system. Zdecydowanie za długo. Nowy plan zakładał wybieranie kilku meczów, które grane były albo jako single albo wrzucane na kupony po dwa, trzy lub cztery spotkania. Koniec z typowaniem każdej potyczki, nawet gdy nie czułem specjalnych szans powodzenia. Nowy system niestety startował z poziomu minus 226,44 jednostek i na domiar złego zaczął fatalnie, od kilku rund ze stratą. Nowy rekord upokorzenia osiągnąłem w 26. kolejce, w której nie trafiłem ani jednego singla lub kuponu. Przełamanie przyniosła dopiero 28. kolejka, w której zarobiłem 25 jednostek przy 35 postawionych.
W 32. rundzie, za radą wykopowicza Recenzora, dokonałem małej, ale istotnej korekty w obranym systemie. Zrezygnowałem z grania meczów z podpórką, by łapać lepsze kursy. Zamiast typowania X2 – stawiałem dwa zakłady, jeden na remis, drugi na gości. Teoretyczne szanse na zyski rosły. Tak dojechałem do mety, przeplatając lepsze weekendy gorszymi. Ostatecznie, ostatnie czternaście serii spotkań Serie A granych na nowym systemie zakończyłem z 50 jednostkami straty. Niedużo, ale pogrążyło to ogólny wynik do -276 jednostek. Mimo wszystko widzę, że z tym nowym systemem mam szanse cokolwiek ugrać, przy odpowiedniej dozie szczęścia. Na pewno właśnie z nim zacznę kolejną edycję Gralingrad typuje.
Spotykamy się już pod koniec sierpnia i mam nadzieję, że tym razem z trudnej walki z bukmacherami wyjdziemy zwycięsko. Mam nadzieję, że na moich typach szło Wam w minionym roku lepiej, bo pomimo kolejnych strat i fatalnego bilansu, sporo dobrych rozstrzygnięć wskazałem. Oby w sezonie 2017/2018 było ich jak najwięcej.
Nie chcesz przegapić moich typów? Info o nowym poście znajdziesz zawsze na profilach Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube.