Moja kariera w FM 2016 #40: Legaz wyłania się z mgły
Rozczarowujący od początku rozgrywek Marcos Legaz przypomniał sobie, jak zdobywa się bramki w idealnym momencie. Dzięki jego sześciu golom w dwóch meczach, dopisaliśmy sobie na konto potrzebne sześć oczek i tylko umocniliśmy się na trzecim miejscu w tabeli. Hiszpan w ostatniej chwili zaczął ratować swoją skórę przed pewnym miejscem na liście transferowej.
Brak regularnego napastnika z górnej półki był moim największym problemem kadrowym w trwających rozgrywkach. Najskuteczniejszy przed rokiem Legaz się zaciął, Muratović grał przeciętnie na wypożyczeniu w ADO Den Haag, a wypożyczony z Bologni Ba okazał się za drogi do wyciągnięcia do nas na stałe. Wiedziałem, że w przypadku awansu do Ligi Mistrzów będę musiał formację ataku przemeblować gruntownie. Legaz do połowy kwietnia był na wylocie, bo stanowił cień samego siebie z poprzednich rozgrywek i idealny przykład snajpera bezużytecznego. Dwa dobre występy sprawiły jednak, że musiałem jeszcze kwestię jego transferu przemyśleć. Ale czy w ogóle było warto? Nie oszukujmy się – zawodnik, który potrafi wystrzelić kilka razy w sezonie to za mało dla ekipy walczącej o najwyższe cele.
Końcówka rozgrywek ligi francuskiej przyniosła kibicom tradycyjnie już miks doświadczeń przyjemnych i tych z gatunku do zapomnienia. W lidze trochę poremisowaliśmy, ale Lyon był równie nieskuteczny, więc w efekcie trzecie miejsce dla Paris FC stało się faktem. Mamy upragnioną Ligę Mistrzów – wrota do dalszego prężnego rozwoju klubu stoją otworem. Nie udało się niestety potwierdzić możliwości i aspiracji w Pucharze Francji. W półfinale lepsza od mojej drużyny okazała się niżej notowana Nicea, której skromne zwycięstwo na Stade Chariety zapewnił 32-letni Dries Mertens. Jednak czasami warto mieć w składzie jakiegoś ogranego w Europie weterana. Szczególnie przydatni są oni pod koniec sezonu, gdy nadchodzi czas rozstrzygnięć i trzeba często wykazywać się umiejętnościami, grając regularnie pod dużą presją. U nas na razie takich liderów brakowało. Obserwując Khalouę, Ndongalę czy Del Fabbro widziałem jednak, że legendy dopiero się w stolicy Francji tworzą.
Ostatnie kilkanaście dni sezonu przypomniało mi o największym problemie mojej kadry, z którym nadal nie potrafię sobie poradzić. To brak motywacji, charakteru w drużynie. Wystarczyło matematyczne potwierdzenie miejsca na podium, by mój skład znacznie obniżył loty i postanowił jakoś doczłapać się do mety. O ile jeszcze zawodników z pierwszego składu, którzy wcześniej dawali z siebie maksimum regularnie przez długie tygodnie, jestem w stanie zrozumieć, o tyle zmiennicy mnie zawiedli całkowicie. Bezbarwne występy Legaza i jego kolegów z ławki były rozczarowaniem, które w niektórych przypadkach przelało czarę goryczy. Kolejne nazwiska trafiły na listę transferową lub pod uważniejszą obserwację.
Podsumowujące sezon media nie miały wątpliwości – największą rewelacją rozgrywek było Paris FC. I tak jak kibiców i obserwatorów zaskoczyła nasza wysoka forma i miejsce o siedemnaście lokat wyższe od przewidywanego, tak mnie zaskoczyły nazwiska głównych motorów napędowych zespołu. To niedoceniany przez wielu, wyciągnięty za darmo z Palermo defensor Accardi błyszczał równą formą i regularnie notował asysty, to Pape Mbodji popisywał się solidnością w środku pola, a w ataku rządził wypożyczony z Bologni Ba. To tylko potwierdziło mi, że liczby i raporty nie grają. Na nich jednak mimo wszystko będę musiał się skupić, szukając wzmocnień do Paryża na kolejny, pewnie jeszcze trudniejszy, sezon.
Jak zmieni się Paris FC w letnim okienku transferowym? Nie przegap kolejnego odcinka – informacje o Football Managerze znajdziesz na Facebooku i Twitterze.