Moja kariera w FM 2016 #119: Podgrzani do przesady

Fire FMModliłem się, żeby nikt nie wyciągał moich krytycznych wypowiedzi dotyczących Rennes z okresu wakacyjnego. Przepowiadałem, że po odejściu wypożyczonego Petita posypią się w drobny mak, a tymczasem zanotowali lepszy start od mojego misternie budowanego Paris FC.

Rewelacja poprzedniego sezonu postanowiła utrzeć mi nosa. Przed wyjazdem na Roazhon Park zmobilizowałem zawodników, jakby to był finał pucharu. Na szali były nie tylko ligowe punkty, ale też mój prestiż. W bojowe nastroje wprowadziłem niektórych zawodników aż za bardzo. D’Arpino głupio zbiera dwie żółte karki i wylatuje z boiska już po 27 minutach, ale mimo to nie rezygnujemy z walki o pełną pulę. W 86 minucie Hoda trafia na 2:1. Kibice gospodarzy na stadionie w szoku, bo miał być przecież łatwy triumf nad rozczarowującym rywalem ze stolicy. Rennes jednak rusza do przodu, bo stawką jest utrzymanie fotela lidera. Czas wlecze się niemiłosiernie, a arbiter przedłuża spotkanie o cztery minuty. W 92 minucie Bouras wyrównuje. Kolejny kop od losu prosto w dupę.

Po sześciu meczach Rennes jest liderem z 16 punktami. Paris FC ma ich o dziesięć mniej i zajmuje dopiero szesnaste miejsce. Jedna wygrana w sześciu potyczkach stanowi w tym momencie potwierdzenie, że Brucevsky spieprzył sprawę. Mogę wpaść w panikę i zacząć rozpaczliwie kombinować albo ciągnąć to do oporu, licząc, że plan zaskoczy. Wybieram opcję numer 2. W Blackjacku miałbym w tym momencie w ręce 18 i rzuciłbym właśnie do krupiera „jeszcze jedna”.

Symptomy poprawy Paris FC

Odważna postawa, zwłaszcza, że Paris FC byłoby po sześciu kolejkach w strefie spadkowej, z marnymi perspektywami na cokolwiek, gdyby nie triumf nad zamykającym stawkę Guingamp. Dobrze wiedziałem, że moja ekipa musi szybko wrócić na zwycięskie tory, jeśli chce jeszcze gonić PSG i czołówkę. A z kim lepiej zbierać oczka, jak nie z dziewiętnastym Saint-Etienne?

Zieloni od lat balansują na granicy pierwszej i drugiej ligi. Bezskutecznie próbują wrócić do dawnych dobrych czasów, ale co trener, to nowy nieudany pomysł na zespół. Takiego rywala trzeba odprawić bez sentymentów. Podopieczni wykonali to zadanie, zwyciężając 2:0. Dwukrotnie do siatki trafił Hoda, ale bohaterem został boczny obrońca Juan Benitez, który asystami pokazał mi, że nie warto ograniczać jego ofensywnych zapędów.

Pozytywny impuls przydał się zespołowi, który kilka dni później zatrzymał w bezbramkowym remisie Monaco. Nie miałem większych zastrzeżeń do gry chłopaków po tym meczu. Co innego kibice, którzy zasypali klubowe forum i fanpage memami wyśmiewającymi Ciro Immobile. Włoch kolejny raz był do bólu nijaki i zakończył występ bez gola. Dużo więcej obiecywałem sobie po dawnej gwieździe Serie A. Na ten moment, w takiej formie, nie tylko nie przyda się Paris FC, co i nie pomoże w rozwoju moich młodych snajperów. Zaczynam się zastanawiać, czy już zimą nie odesłać go do Genui, kończąc wcześniej wypożyczenie.

Ciro został na trybunach w naszym kolejnym sprawdzianie w Lidze Europy, z Genk. Swoją szansę dostał za to na prawej obronie Andrea Accardi, który postanowił odpowiedzieć na świetny występ Benitza przed kilkunastoma dniami. Włoch zrobił swoje, a PFC wygrało ważny mecz 2:1 po bramkach Feratiego i Diawa. Przynajmniej w europejskich pucharach graliśmy na miarę możliwości i wszechobecnych  dużych oczekiwań.

O jeden rajd za daleko

Rywalizacja pomiędzy obrońcami cieszyła, bo była prowadzona w zdrowej atmosferze i przekładała się z korzyścią dla klubu. Nie przewidziałem tylko jednej rzeczy, że w którymś momencie jeden z młodych zawodników podgrzeje się za bardzo i straci głowę na boisku. Tak stało się niestety w naszej derbowej potyczce z Paris Saint-Germain. W wyrównanym starciu, w którym nikt nie był w stanie zdominować przeciwnika, o końcowym rezultacie zadecydowała sytuacja z 68 minuty. Benitez poszedł odważnie do przodu, chcąc wesprzeć kolegów, a gdy ci stracili piłkę, ruszył pędem pod własną bramkę. Straconych metrów nie dało się jednak łatwo nadrobić i Depaya dopadł dopiero w polu karnym. Przepchnął go, naruszając przepisy. Z jedenastu metrów trafił sam poszkodowany. 0:1 nie udało się już odkręcić. Paryż znowu należał do PSG.

To był chyba największy minus pracy w Paris FC. Wielokrotnie zdołałem już odnieść wrażenie, że dla kibiców najważniejsze w sezonie są właśnie derby i w gruncie rzeczy to gotowi byliby zaakceptować gorsze miejsca drużyny w tabeli, gdyby tylko w tych dwóch spotkaniach z lokalnymi rywalami ugrywała remisy lub zwyciężała. Mnie taki scenariusz zupełnie nie interesował. Wiedziałem, że rozwijając klub w końcu zyskam szansę, by realnie zagrozić PSG.

Na razie jednak jakiekolwiek ambicje musiałem chować po kieszeniach, bo po kiepskim starcie wstyd było choćby wspominać w wywiadach czy komunikatach prasowych o ambicjach klubu.

Nie przegap nowego epizodu –  obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć kolejnych materiałów! A jeśli podobają Ci się moje opowiadania i kariery – możesz też wesprzeć mnie na Patronite.

<——- Poprzedni odcinek  Następny odcinek —->

<—— Początek serii

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.