Yakuza 4 #7: Ktokolwiek widział Saejimę

Yakuza 4 opowiadanieCzas uciekał błyskawicznie. Policja musiała dostać cynk, że widziano mnie w Kamurocho, bo ulice z każdą godziną zapełniały się kolejnymi funkcjonariuszami. Niemal całkowicie przeniosłem się już do podziemi i na dachy, by unikać zatłoczonych ulic, gdzie jestem łatwym celem. Nieocenionym sojusznikiem w tej chwili stał się Kido, który nie tylko służył radą, ale też zaproponował, bym na kilka godzin zatrzymał się w jego kryjówce.

Pozostało tylko się do niej dostać, co okazało się wyjątkowo trudnym zadaniem. Po raz pierwszy w życiu żałowałem, że mam to wielkie i postawne ciało. Przenikać zaułkami, przemieszczając się od wejść na dach do zejść na parking było ciężko. Jakoś jednak tego dokonałem, choć w kilku miejscach mocno skoczyło mi ciśnienie, gdy omal nie wpadłem na obserwującego dany rejon gliniarza.Saejima Kido

Wraz z Kido dotarliśmy do kryjówki, w której już czekał na nas niespodziewany gość. Narwany i mocno wytatuowany młody mężczyzna okazał się być prawą ręką Majimy. Mój dawny przyjaciel już wiedział, że wróciłem. Chciał się spotkać. Przynajmniej jego nie musiałem długo szukać, bawiąc się w prywatnego detektywa. Pozostało tylko odpowiednio przygotować się na nadchodzący zlot dawnych członków klanu Sasaia. Kido słusznie zauważył, że powinienem być w pełni sił, bo prawdopodobnie czeka tam na mnie test, w którym najmniejszy błąd może oznaczać śmierć.

Do ustalonego terminu miałem kilkadziesiąt godzin. Zamierzałem wykorzystać je na regenerujący sen, na który nie było czasu, odkąd wyjechałem z Okinawy za pożyczone od Kiryu pieniądze. Los jak zwykle postanowił pokrzyżować mi plany. Nie mogłem jednak odmówić pomocy bezdomnym, którzy do tej pory zawsze mnie wspierali, nie zważając na status groźnego uciekiniera. Było w tym coś odprężającego i na swój sposób zabawnego, móc na chwilę zająć się bardziej przyziemnymi sprawami, jak opieka nad znalezionymi kotami czy pokazanie właściwego kierunku młodemu yakuzie, który do tej pory mylnie sądził, że pieniędzmi podbije cały świat. Przez te lata zdecydowanie wiele się zmieniło w Kamurocho. Sporo niestety na gorsze.

Jeden z bezdomnych z podziemnego pasażu naprowadził mnie na trop małego złodzieja, który grasuje w galerii handlowej na poziomie -1. Nie musiałem długo szukać. Wkrótce chłopak sam mnie znalazł i przy okazji okradł z tysiąca jenów. Dopadłem go na parkingu, gdzie próbował ukryć się za jednym z zaparkowanych samochodów. Tak jak przypuszczałem, na przestępczą ścieżkę nie zszedł z własnej woli. Mały Tadashi zbierał w ten sposób na okup dla swojej siostry, którą zabrał za długi opiekunów bezwzględny Tadokoro. Doskonale rozumiałem jego sytuację, bo przed laty przeżyłem podobnie trudne chwile. Nie mogłem teraz odmówić mu pomocy. Kazałem zaprowadzić się do lichwiarza.

Człowiek od zadań specjalnych

Zgodnie z przewidywaniami, nie chciał mnie przyjąć. Dopiero, gdy stłukłem kilku jego popleczników, zgodził się poświęcić mi swoje cenne pięć minut. Był zaskoczony, że biorę na siebie dług Tadashiego i zamierzam go spłacić, wykonując rozmaite prace. Długo nawet nie musiałem czekać na pierwsze zlecenie, bo akurat Tadokoro potrzebował ochroniarza do nielegalnego kasyna. Ostatnio ktoś regularnie sprawiał tam problemy i miałem w razie podobnego zajścia błyskawicznie zaprowadzić porządek. Udałem się na miejsce, gdzie otrzymałem formalny strój pracowniczy i zostałem oddelegowany do pomocy młodej dziewczynie prowadzącej ruletkę.

Menedżer wiedział, co robi, bo akurat tam szczęścia próbowała trójka młodych gangsterów. Po kolejnej porażce zaczęli wydzierać się i oskarżać kasyno o oszustwo. Najpierw poprosiłem o spokój, a gdy to nie pomogło, przyciągnąłem lidera grupy, rzuciłem go na stół i wbiłem koło jego przerażonej twarzy nóż. Wystarczyło, żeby cała spanikowana trójka błyskawicznie opuściła lokal. Menedżer był zadowolony i po ledwie dwóch godzinach podziękował mi za pomoc. Wynagrodzenie obiecał przelać do Tadokoro.

Wracając do kryjówki, postanowiłem skorzystać z taksówki i podjechać do dojo Sodachiego. Obiecałem pomóc mu w trenowaniu adeptów, ale jakoś nie miałem do tej pory do tego głowy. Pojawiłem się na miejscu i poznałem jego pierwszego ucznia, Hideo Sugiyamę. Nieśmiałego, niezdarnego, zamkniętego w sobie nerda, który postanowił na ringu zyskać pewność siebie. Dałem mu od razu kilka podstawowych rad i rozpisałem program ćwiczeń. Sodachi zasugerował też, żebyśmy wyskoczyli na małe piwo i trochę pogadali. Niechętnie się zgodziłem, bo jednak było to spore ryzyko przy takim natłoku policjantów w Kamurocho.

Wróciłem do kryjówki dopiero przed 22. Rzuciłem do Kido, że zdrzemnę się dwie godziny i jakoś po północy wyruszę do Millenium Tower, gdzie ustawił spotkanie Majima. Chłopak obiecał ogarnąć dla mnie najbezpieczniejszą drogę dotarcia do celu. Ufałem mu, choć znałem ledwie od kilkunastu godzin.

Gdy przebudziłem się, Kido już czekał na mnie z informacjami. Nie był z siebie specjalnie dumny, bo bezpieczna trasa, którą mógł mi zaproponować zakładała znowu slalom po wąskich uliczkach, przebieżkę po dachach i spacer kanałami pod dzielnicą. Uspokoiłem go, bo wiedziałem, że przy takiej liczbie patrolujących Kamurocho funkcjonariuszy nic lepszego nie dałoby się zaplanować…Saejima sewers

Yakuza 4 to mój pierwszy kontakt z ukochaną przez wielu serią, którą niektórzy niepotrzebnie próbują porównywać z GTA. Wystarczy jednak kilka chwil, by przekonać się, że to zupełnie inny styl opowieści i zabawy. Na blogu znajdziecie moje regularne relacje z postępów i przemyślenia dotyczące gry, spisane w formie opowiadania. A jeśli podoba Ci się to, co robię, dołącz do grona Towarzyszów – polub Gralingrad na Facebooku/Twitterze. Możesz też wspomóc stronę na Patronite.

<—- Poprzedni odcinek Następny odcinek —>

<— Pierwszy odcinek

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.