Moja kariera w PES2017 #35: Valverde oszalał

CF Madrid vs FC Barcelona – w końcu wybija godzina grupowego hitu w Lidze Mistrzów, którego wynik zadecyduje o pierwszym miejscu w grupie. Jaki był wynik? O tym m.in. opowiada 35. odcinek mojej kariery w PES 2017.

9 grudnia

Jedna taktyka rywali sprawia mi szczególne kłopoty. Chodzi o ustawienie z dwoma ofensywnymi pomocnikami, w którym niejako z braku innej opcji zawsze muszę zostawić jednego przeciwnika bez indywidualnej opieki. Normalnie rozgrywających wyłącza z gry Cozzari, skutecznie radząc sobie w takiej rywalizacji 1 na 1 nawet z najlepszymi kreatorami gry. Gdy jednak jest ich dwóch, zawsze wywołuje to sporo zamieszania w formacji obronnej CF Madrid.

Nie inaczej było w spotkaniu z Atalantą. Cozzarriego przykleiłem do jednego ofensywnego pomocnika, zostawiając niestety więcej swobody Alejandro Gomezowi. W efekcie moja trójka stoperów musiała być dużo bardziej czujna i lepiej się ustawiać, by z jednej strony przypilnować dwóch napastników z Bergamo, a z drugiej wspomóc Cozzarriego w eliminowaniu zagrożenia przed polem karnym. Konieczność improwizacji sprawia, że błędy w takich momentach są nieuniknione. Jeden przydarzył się też nam w pierwszej połowie meczu z Atalantą, więc szybko musieliśmy zacząć gonić wynik po ładnej akcji Petagni.

Wyrównaliśmy przed przerwą po bramce Dzalto z bliska. Przyjezdnym z Bergamo na pewno pasował punkt wywalczony na Stade America, ale mimo to nie zamierzali cofać się do obrony i zaraz po zmianie stron znowu groźnie zaatakowali. Mieliśmy sporo szczęścia, bo Petagna tym razem pomylił się o centymetry. Potem stało się coś zaskakującego. Kolejny atak pozycyjny i przyspieszenie gry w jego ostatniej fazie wykończył trafieniem… Cozzarri. Nasz defensywny pomocnik postanowił zaimprowizować i na chwilę włączyć się do ataku, a że potrafi to robić, udowodniał już nieraz. Także teraz zgrabnie wymknął się defensorom i potem z precyzją godną najlepszych napastników świata posłał futbolówkę obok bezradnego bramkarza. To były cenne trzy punkty, które potwierdziły umiejętności i charakter mojego zespołu.

11 grudnia

Do bardzo ważnego starcia z Barceloną w Lidze Mistrzów, którego stawką było pierwsze miejsce w grupie, pozostało kilkadziesiąt godzin. Szykowałem się na naprawdę trudną przeprawę, bo Blaugrana musiała wygrać, by nasz wyprzedzić. Przeczuwałem też, że może chcieć się zrewanżować za 0:3 na Camp Nou sprzed kilku miesięcy. Trenerze, Valverde ocipiał – wpadł do mojego biura zdyszany asystent ze smartfonem w dłoni – Messi, Neymar i Zidane zostają w Katalonii, nie bierze ich na mecz!

Jaja sobie robisz! – rzuciłem, wyraźnie zaskoczony. A więc jednak nic się nie zmieniło, nadal nie traktuje mnie poważnie – dodałem pod nosem, zirytowany. Valverde mógł mieć dwie taktyki. Albo olał walkę o pierwsze miejsce i wolał dać odpocząć swoim gwiazdom, albo po prostu uważał nas za jednego z głównych rywali w walce o trofeum i nie chciał odsłaniać wszystkich kart już na tym etapie rywalizacji. Czas pokaże, czy miał ku temu powody.

12 grudnia

Emocje przed hitem na Stadio America wyraźnie opadły, gdy do mediów wyciekły informacje o pozostaniu największych gwiazd Barcelony w domu. Nadal była to mocna ekipa, z Suarezem, Paco Alcacerem, Riberym i Iniestą w składzie, ale jednocześnie nie aż tak imponująca, jak w optymalnym zestawieniu. Dobrze było wygrać tę batalię, by w razie czego mieć przewagę psychologiczną w rundzie pucharowej.

Patrząc na zegar w osiemdziesiątej minucie potyczki, mogłem tylko współczuć kibicom na stadionie i przed telewizorami. Tak słabego „hitu” w Lidze Mistrzów nie była od dawna. Wina leżała przede wszystkim po stronie przyjezdnych, którzy nie mieli nawet specjalnej ochoty atakować. Wrażenia nie zrobił na nich nawet gol strzelony przez Pulisicia w 45 minucie meczu. Tego dnia Katalończykom nie tyle nawet nie zależało, co po prostu nie chciało się grać. Niewielkim nakładem sił wygraliśmy więc grupę, a w pamięci kibiców z tego wątpliwej jakości widowiska zapisał się jedynie jeden efektowny drybling Iniesty, którym minął dwóch oponentów. W końcu jednak zakończył swój rajd na silnym jak tur i bezkompromisowym Stankovichu.

13 grudnia

Do losowania meczów 1/8 finału zostały dwa dni. Z ciekawości, po jednym z treningów, zerknąłem na listę zakwalifikowanych klubów. Solidna paczka uznanych europejskich marek, w której jednak brakowało wyraźnie jednej nazwy. Tak, Juventus zamknął stawkę w grupie H, oddając pole Bayerowi, Tottenhamowi i Schalke 04. Przynajmniej w Lidze Mistrzów nie będzie mi już Stara Dama bruździć.

Na kogo trafi CF Madrid w 1/8 finału Ligi Mistrzów? Dowiesz się już w następnym odcinku. Jeśli chcesz więcej opowiadań i ciekawostek, nie tylko z PES-a, obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube.

<———— Poprzedni odcinek   Następny odcinek ————->

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.