Moja kariera w PES2017 #31: Nie pozwolimy się lekceważyć

CF Madrid rozpoczyna swoją przygodę w Lidze Mistrzów z przytupem. Szeroka kadra błyszczy umiejętnościami nie tylko w Europie, ale i na krajowym podwórku. Brucevsky ma w tym momencie tylko jeden ból głowy – od nadmiaru talentu w kadrze. Zapraszam na 31. Odcinek mojej kariery w PES 2017.

16 września

W ramach debiutu w Lidze Mistrzów czekała nas potyczka na Stadio America z Celtikiem Glasgow. W teorii najłatwiejsze zadanie w fazie grupowej. W praktyce ogromny stres, bo chcąc marzyć o awansie, musieliśmy uznawanych za outsiderów Szkotów pewnie pokonać. Z Arsenalem i Barceloną, jakby nie patrzeć, będzie o zwycięstwa trudniej.

Na murawę wypuściłem mocną jedenastkę, choć pokusiłem się też o dwie mogące zaskoczyć rywali i dziennikarzy zmiany. W rolach bocznych pomocników wystawiłem tym razem Rotana i Monnet-Pacquet. Ukrainiec miał wspomóc kolegów w walce z twardo grającymi oponentami, Francuz z kolei nadać dynamiki akcjom ofensywnym.

Kilka tygodni przed potyczką z Celtikiem, zachwycałem się grą Atletico, które pięknie wymieniało piłkę, znakomicie się ustawiało i z łatwością wyprowadzało w pole moich zawodników. Wyspiarze byli całkowitym przeciwieństwem Hiszpanów. Grali od pierwszych minut totalnie bez pomysłu, ładu i składu. Jak tylko dostawali piłkę, posyłali wysokie podanie za plecy moich obrońców, spodziewając się, że Dembele i jego partnerzy z ataku wyprzedzą Ferriniego czy Stankovicha. Naiwne myślenie.

CF Madrid szybko przejął więc inicjatywę i zepchnął gości do obrony. Rywale popełniali coraz więcej błędów, wybijali piłkę rozpaczliwie, co musiało się w końcu zemścić. Wynik otworzył Rotan, dostając prezent od stopera Simunovicia, który podał głową prosto pod jego nogi, po tym jak jego partner nabił przy wybijaniu Kerżakowa. Kuriozalne okoliczności przyniosły nam pierwsze trafienie. Potem poszło już z górki. Kilkoma podaniami z klepki rozklepaliśmy defensywę – Hunnam podwyższył na 2:0. O dobry bilans bramkowy postarali się kilkadziesiąt minut później Ould-Chikh i Halilović. 4:0 w debiucie? Lepiej być nie mogło. W drugim spotkaniu Arsenal przegrał na Emirates z Barceloną 0:1. Teraz presja ciążyć będzie Kanonierom.

28 września

Wicemistrz Włoch. Może debiutant w Lidze Mistrzów, ale wicemistrz Włoch i zwycięzca Ligi Europy. Takiego zespołu nie lekceważy się w fazie grupowej Champions League, a na pewno nie w taki sposób, w jaki zrobiła to Barcelona. Gdy zobaczyłem na ławce rezerwowych Messiego i Suareza, a w wyjściowym składzie sześciu nominalnych zmienników Dumy Katalonii, wkurzyłem się. Nie po to od kilku lat buduję drużynę i powoli wprowadzam ją na salony, by teraz być w taki bezczelny sposób ignorowanym.

Dałem wyraz swojej złości piłkarzom na odprawie, licząc, że ich też zaboli postawa przeciwnika. Chciałem zobaczyć ich sportową wściekłość i pokazać Valverde oraz jego podopiecznym, że CF Madrid to nie jest dostarczyciel punktów, którego bije się różnicą kilku bramek i to oszczędzając gwiazdy.

Lekcja była bolesna, a nauczycielem wpisującym jedynki okazał się Hunnam. Nasz specjalizujący się w grze na jedenastym metrze snajper trzykrotnie skarcił defensorów z Hiszpanii. Camp Nou było świadkiem pogromu w stylu tego w wykonaniu Bayernu przed laty – 0:3 było jak nóż wbity w serce i kilkukrotnie przekręcony. Brawo Panowie, tego już nikt nie ośmieli się nas ignorować – rzuciłem po końcowym gwizdku w szatni, bijając brawo swoim zawodnikom.

Hunnam – człowiek, który tego dnia uciszył Camp Nou.

1 października

Sassuolo na tle Barcelony wygląda jak dwunastolatek z lekcji WF-u na tle olimpijczyka walczącego o medale na igrzyskach. Nie po to jednak dawaliśmy lekcję Dumie Katalonii, by teraz powtarzać jej błędy i lekceważyć słabszego na papierze przeciwnika. Zwłaszcza, że w historii nie raz już potrafił on zaleźć CF Madrid za skórę.

Pozbawiona strzałów na bramkę i przypominająca bezsensowną, podwórkową kopaninę pierwsza połowa tylko potwierdziła moje obawy. Na wstrząs było za wcześnie, więc spróbowałem pomóc podopiecznym taktycznie i poradzić im kilka opcji ataku na drugą część meczu. Na niewiele się to niestety zdało, bo kolejny kwadrans upłynął na wymianie kuksańców w środku pola i głupich stratach piłek na trzydziestym metrze. Uratować nas mogła tylko świeża krew. Gubiący piłki Kerżakow ustąpił miejsca przesuniętemu z lewego skrzydła Balde Keicie, a na jego miejsce wszedł z kolei Monnet-Pacquet. Zmieniłem też zmęczonego Hunnama na głodnego gry Dzalto, licząc na jego talent do ekwilibrystycznych goli w trudnych momentach.

Roszady się opłaciły. Balde Keita otworzył wynik w stuprocentowej sytuacji, którą wypracowali mu Cozzari i Sessegnon. W 90 minucie rzucające wszystko na szalę Sassuolo skarcił w kontrataku Dzalto, odbierając piłkę stoperowi i wychodząc sam na sam. Uderzenie z fałsza było trochę niepotrzebne, ale Chorwat taki już jest – chciał pokazać, że jest gwarantem show i futbolowej jakości. Skoro przegrywał rywalizację na skuteczność z Hunnamem, postawił na wygranie serc kibiców. Sprytnie.

11 października

3:0 na wyjeździe z Barceloną. 2:0 na San Siro z Milanem. Po takich wynikach wizja odwiedzenia stadionu Crotone malowała się jak spacerek po plaży. Miałem nadzieje, że tak w rzeczywistości będzie i przebrniemy przez drugą rundę Pucharu Włoch bez najmniejszych problemów.

Początkowo planowałem wystawić na pierwsze starcie z drugoligowcem młode talenty CF Madrid, ale porzuciłem tę koncepcję, gdy okazało się, że kilku graczy pierwszego składu wręcz pali się do gry. Chyba potrzebowali takiego meczu bez obciążenia psychicznego, by po prostu pobawić się piłką i pograć bardziej dla przyjemności. O dziwo, mimo to, jakoś nie świeciła się u mnie alarmowa lampka sygnalizująca, że podopieczni mogą zlekceważyć rywali.

Pozostawiam Waszej ocenie, czy należał się tutaj karny. 😉

Nie zrobili tego. 3:0 na wyjeździe ustawiło sprawę po pierwszym meczu. W rewanżu szybko wyszliśmy na dwubramkowe prowadzenie i tylko już naszemu totalnemu rozprężeniu Crotone może zawdzięczać gola honorowego. Inna sprawa, że miało jeszcze rzut karny w 78 minucie, gdy Bierezucki postanowił wykosić skrzydłowego ze Stadio Ezio Scida. Na szczęście piłka zamiast do bramki, powędrowała w trybuny. Tego już jednak niewielu będzie pamiętać – historia zapisze sobie 5:1 w dwumeczu. Teraz już tak łatwo nie będzie. Znowu czeka nas rywalizacja z Lazio. Aż przypominają się dramatyczne momenty z poprzedniej potyczki w Coppa Italia, w której awans wyrwaliśmy dosłownie w ostatniej chwili.

Co czeka CF Madrid w kolejnych tygodniach? Czy podopieczni Brucevsky utrzymają dobrą formą i poczynią kolejne kroki w kierunku potrójnej korony? Bądź na bieżąco z kolejnymi odcinkami i ciekawostkami ze świata PES-a, obserwując profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube.

<————— Poprzedni odcinek

Kolejny odcinek kariery PES 2017 —->

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.