Moja kariera w FM 2016 #19: Od zera do stu w… dziesięć meczów

Paris FC nabiera rozpęduParis FC było jak wystrzelona z okrętu podwodnego torpeda, która błyskawicznie zmierza do celu. Jak rozpędzony husarz taranujący wrogie oddziały. Jak pędzący po prostej toru w Kuala Lumpur bolid Formuły 1. Ledwie zaczął się wrzesień, a eksperci już zaczynali wyrzucać do kosza swoje przedsezonowe prognozy.

Piękny sen trwał, prowadzona przeze mnie jedenastka po sześciu kolejkach i dwóch rundach Pucharu Ligi nadal była niepokonana, zabójczo skuteczna i niemal bezbłędna w obronie. Zwycięstwa 3:0 nad Nimes Olympique i 4:1 nad US Creteil-Lusitanos ostatecznie przekonały stację telewizyjną, by na stałe wpisać do ramówki transmisje z meczów Paris FC, co oznaczało przyjemny dodatkowy zastrzyk gotówki rzędu 90 000 złotych za mecz. Cieszyły te pieniądze, wszak klub miał spory kredyt w banku i wcale nie taką różową sytuację finansową.

To była znowu jedyna rzecz, która spędzała mi sen z powiek. Nie złapałem jednak w Paryżu Pana Boga za nogi, bo za świetnym stadionem, mocną kadrą i niezłą infrastrukturą krył się ukryty mroczny sekret Paris FC. Brak liczebnej bazy oddanych fanów. Pomimo świetnych wyników i spektakularnych potyczek na Stade Chariety nadal zjawiało się ledwo ponad dwa tysiące kibiców, zapełniając go może w jednej dziesiątej. Cierpiał na tym budżet, cierpiała renoma. Dziewiętnasta ligowa frekwencja, jak na lidera, wyglądała po prostu słabo. Asystent przyznał mi na jednym z treningów, w szczerej rozmowie, że to właśnie doprowadziło do rezygnacji poprzedniego trenera. Nie dogadał się z prezesem na temat wizji rozwoju zespołu – wyjawił – twierdził, że bez kibiców nic dużego nie uda się tutaj zbudować, bo w końcu zabraknie kasy na rozwój. Coś w tym było, ale ja radziłem sobie przecież w dużo bardziej lokalnych klubikach, gdzieś na peryferiach wielkiej piłki, więc i we Francji powinienem dać radę. Wraz z piłkarzami wysłałem czytelny sygnał swoich ambicji, gromiąc w walce o punkty Caen aż 5:2. Znowu spisał się Fauvergue, błysnęli utalentowani Khaloua i pomocnik Pires. Fabio Quagliarella mógł dać gościom tylko gola na pocieszenie i otarcie łez.

Demolka Caen

Takie występy tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że taktyka i transfery są trafione. Faworyzowane Caen na kolanach!

Kibice mieli już powody, by z pewnością siebie skandować na trybunach „Niepokonani!”, gdy po ograniu Tours przedłużyliśmy genialną serię do dziesięciu meczów. Autostrada, po której pędziliśmy, zdawała się jednak powoli kończyć i przechodzić w wyboistą drogę lokalną. W każdym razie dla mnie. Na razie bowiem passa przynosiła przede wszystkim komplikacje, bo wypożyczone z innych klubów talenty zbyt dobrze się reklamowały, co nie ułatwiało mi sytuacji przed planowanymi negocjacjami w sprawie ich wykupu. Nie robiła ona natomiast większego wrażenia na obecnych graczach Paris FC, którym w przyszłym roku kończyły się umowy. Fauvergue, Ca, Thebaux – wszyscy solidarnie odrzucali opcję przedłużenia umowy, deklarując, że klub nie pozwoli im spełnić ambicji, bo jest zbyt słaby. Po trzeciej takiej odpowiedzi od podopiecznego, będąc już sam w biurze, mogłem tylko głośno zapytać sam siebie – lider Ligue 2 w drodze do Ligue 1 jest dla Ciebie, kurwa, za słaby?!

Po raz kolejny życie przekonywało, że trzeba mieć w fachu piłkarskiego trenera anielską cierpliwość…

Zwycięska passa Paris FC

Jeszcze nigdy w żadnym klubie nie mogłem pochwalić się taką serią. Chwilo trwaj!

Podoba Ci się moja kariera w Football Manager 2016? Daj temu wyraz w komentarzach lub poprzez polubienie strony Gralingradu na Facebooku lub Twitterze! A jeśli chcesz samemu pobawić się w menadżerkę – FM2016 znajdziesz tutaj.

<————- Poprzedni odcinek   Następny odcinek ————>

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.