Spisani #8: Jump Street, Nienawistna Ósemka i Paweu

Źródło: 411posters.com
Szmidt miał problem. Jego kariera przypominała spiralę, po której właśnie mknął na samo dno. Nic nie wskazywało takiego scenariusza. Najpierw jednak zawalił ze swoim partnerem akcję na uniwersytecie, a potem rutynowa sprawa masakry w pewnym zajeździe przybrała zaskakujący obrót…
Kilka dni wcześniej.
Jenko zniknął. Nie pojawił się w pracy, a Schmidt ostatni raz widział go podczas wczorajszego patrolu. Sytuacja przygłupiego funkcjonariusza nie wyglądała dobrze, jeśli coś stało się jego przyjacielowi to on będzie głównym podejrzanym. Na razie jednak nikt nie interesował się nieobecnością jego dużo lepiej przygotowanego fizycznie do pracy w policji kolegi. Mógł równie dobrze się zwyczajnie spóźniać. Schmidt starał się w taki sposób tłumaczyć sobie całą sytuację, ale nerwy robiły swoje i nie był w stanie nawet prowadzić swojego ulubionego niebieskiego roweru. Pocił się i zachowywał dziwnie, tylko zwracając na siebie jeszcze większą uwagę przechodniów. Wtem odezwała się krótkofalówka, informując o zgłoszeniu masowego morderstwa w zajeździe Pasmanteria Minnie. Schmidt pomknął tam swoim mechanicznym rumakiem jak błyskawica.
– To popłynąłeś – przerwał Brucevsky.
– Nie psuj atmosfery – zganił go Narrator i wrócił do opowiadania historii.
Schmidt już dojeżdżając na miejsce widział kilkanaście radiowozów, błyskających niebiesko-czerwonymi światłami. Specjaliści właśnie kończyli zabezpieczanie miejsca doskonale znanymi żółtymi taśmami. Zdyszany zatrzymał się obok jednego z pojazdów i rzucił szybkie pytanie do stojącego najbliżej funkcjonariusza. Ten zmierzył go tylko wzrokiem, głośno się zaśmiał i polecił mu wracać do wystawiania mandatów za picie w parku. Młody funkcjonariusz nigdy nie był mistrzem ciętych ripost, więc po prostu oddalił się. Wyraźnie brakowało mu w tym momencie Jenko, który często w takich chwilach pełnił funkcję bodyguarda.
Jakimś sposobem, prawdopodobnie wynikającym z braku dobrego pomysłu scenarzysty, udało mu się dostać do środka zajazdu. Widział oderwane deski, którymi ktoś próbował zabić drzwi. Poczuł dziwny zapach. Dopiero po chwili jego wkręcający się na wysokie obroty mózg dostrzegł krew na ścianie i leżące na podłodze czarne worki z ciałami ofiar. Było ich kilka. Sapiąc głośno i pocąc się nadmiernie Schmidt zwrócił na siebie uwagę kierującego śledztwem agenta FBI. Ten polecił mu opuścić lokal, bo to nie miejsce dla niego.
– Dobra, dobra, kazał mu wypieprzać na kopach, nie ma co tak ściemniać – znowu wgramolił się w całą opowieść z taktem słonia w sklepie z perfumami Brucevsky. I po co te złośliwości Narratorze? – zapytał zaraz później – dodaję tylko realizmu twojej historii.
– Niech ci będzie, miej satysfakcję ten jeden raz, że coś ci się w życiu udało – efektownie zgasił go Narrator.
Kilka godzin później w mediach pojawiły się już stosowne informacje. Najgorsze wizje Schmidta zaczynały spełniać się na jego oczach. Siedząc w swojej klicie i gapiąc się w stary telewizor kineskopowy słuchał, jak prowadzący program Paweu informuje o kontuzji polskiego utalentowanego napastnika grającego w Realu Madryt, a zaraz później wymienia nazwiska ofiar masakry w Pasmanterii Minnie. Weteran wojenny Smithers, cosplayerzy Alicia i Rufus, funkcjonariusz Jenko… Schmidt w otępieniu patrzył przed siebie. W pokoju było cicho. Przestał zwracać uwagę na niesprawną, buczącą klimatyzację i dźwięki dochodzące z telewizora. Słyszał tylko kroki ciężkich butów na korytarzu. Już po niego szli….
Co stanie się ze Schmidtem? Kto jest winny masakry? Być może na te pytania Narrator udzieli odpowiedzi w kolejnym odcinku cyklu Spisani. Nie przegap – polub Gralingrad na Facebooku i Twitterze.