Freedom Wars #7: Szkatuła

Freedom Wars blog

Perspektywa wyglądała mało optymistycznie. Dziewięćset osiemdziesiąt tysięcy lat kary, która na mnie wisiała, zeszło na dalszy plan wobec wydarzeń, które przybiły wielu mieszkańców Panopticonu. Zbieraliśmy kolejne razy z każdej strony, a w rozmowach dominowały rozważania, ile operacji zdołamy jeszcze wykonać, nim przyjdzie nam chwalebnie oddać życie dla Rzymu w niekończącej się batalii o coraz bardziej ograniczone zasoby.

Napad na konwój

Decyzja o ocaleniu Hala kosztem Ann ciążyła mi przez wiele kolejnych dni. Nie pomagały rozmowy z innymi grzesznikami, którzy jakby pomijali aspekt mojego samopoczucia i wycieńczających wyrzutów sumienia, wspominając o tym, jak uczynną, wartościową osobą była Ann. Momentami czułem, jakby chcieli mi przekazać, że podjąłem błędną decyzję. Na szczęście sam Hal nie załamał się i nie zrobił żadnej głupoty, która tylko utwierdziłaby wszystkich w przekonaniu o mojej pomyłce. Dobrze, że Efriede przemówiła mu wtedy do rozsądku i wybiła z głowy myśli o samobójczej wendecie.

Udana misja ratunkowa jeszcze podbiła moje notowania u Natalii. Przełożona ufała mi do tego stopnia, że obok Uwe i Efriede to właśnie mnie i Mattiasa zabrała na tajną misję. Mieliśmy przypilnować transportu tajnego ładunku przez pustynię. Nie zadawać pytań, ale za to mieć szeroko otwarte oczy i ręce gotowe do walki. Wrogowie znów, zagadkowo, doskonale orientowali się w naszych planach i przypuścili sporą ofensywę. Gotowość bojowa na najwyższym poziomie była więc Natalii wyjątkowo potrzebna.

Niestety na nic się zdała. Wystarczyła do eliminacji obcych grzeszników i Porywaczy wysłanych przez obce Panopticony, ale po tajny ładunek zjawił się też wyjątkowo nieproszony gość. Sam Abel zaszczycił nas swoją obecność, przyprowadzając jeszcze Czerwony Gniew. Opowieści nie okazały się w najmniejszym stopniu przesadzone. Siwowłosy mężczyzna o zawadiackim uśmiechu sam potrafił niemało dzierżoną w rękach kataną, ale jak się okazało potrafił też siłą woli kontrolować ruch towarzyszącego mu robota. Maszyny, które były z nami, zostały zmiażdżone w kilka chwil. Rozprawiając się po kolei z bezradnymi Uwe, Mattiasem, Efriede czy nawet Natalią, Abel nie krył rozczarowania.

Szkatuła

Rzuciłem się na niego, nie bacząc na swoje zdrowie i sensowność takiej decyzji. Ostrza zgrzytnęły, ścierając się w powietrzu, a Abel wykazał dziwne zainteresowanie moją osobą. Jakbym okazał się kimś bardziej wartościowym od innych grzeszników. Kimś, kogo dawno nie widział na polu walki. Nie wpłynęło to zbytnio na finał naszego spotkania. Nie mogłem nic zrobić i w żaden sposób go powstrzymać. Czerwony Gniew pochwycił nasz ładunek i oddalił się spokojnym krokiem wraz ze swoim panem. Tak właśnie utraciliśmy Szkatułę o niezwykłej wartości.

Początkowo rozmawialiśmy o niej w Panopticonie, błądząc wokół niewiele mówiącej nam nazwy. Natalia zbywała nas i nasze prośby o wyjaśnienia. Wręcz zakazała, pod groźbą kolejnych kilkuset lat kary, jakichkolwiek dalszych działań w tym kierunku. Postanowiliśmy więc zbadać sprawę poza radarem władz i jakoś dotrzeć do kluczowych odpowiedzi. Zajęło nam to chwilę i wymagało trochę gimnastyki, ale w końcu tajemnicza Szkatuła przestała być tylko drogocennym pudełkiem z nieznaną zawartością.

To nad tym pracowali eksperci z Panopticonu Arcadia. Tajemniczy materiał zdolny odmienić losy świata skusił władze miasta do eksperymentowania z nowym rodzajem broni. Czymś, co podporządkowałoby całą planetę woli kilku decydentów z jednej metropolii. Zachłanność kosztowała życie miliony. Nieudana próba, rzekomo finalna, zakończyła się incydentem, o którym więźniowie w różnych zakątkach planety dyskutowali później dniami, tygodniami, miesiącami i latami. Nieczęsto wszak się zdarza, by z mapy nagle wyparowało całe miasto, a życie straciły miliony.

Dawni kompani Cesare

Teraz, czymkolwiek była Szkatuła i cokolwiek skrywała, znalazło się to w rękach Abela. Mógł ze spokojem przekazać artefakt Houraiowi, by ten ostatecznie zdominował inne Panopticony. Na odchodne mężczyzna rzucił nam jednak zdanie o nowym ładzie, sugerując, że kierują nim osobiste pobudki. Jego siła i możliwości sprawiają, że nie możemy wykluczać scenariusza, w którym zdradzi swoich sojuszników w ramach realizacji własnego celu. Szkatuła może mu w tym wydatnie pomóc.

Byłem ledwie trybikiem w wielkiej machinie, ale czułem, jak wciąga mnie coś większego. Wojna o zasoby przybierała na sile, a jej konsekwencje były coraz bardziej odczuwalne nawet dla niewiele znaczących grzeszników. Poziom szósty, który osiągnąłem, sprawiał, że brałem udział w ważniejszych operacjach i mimowolnie dowiadywałem się więcej.

Beatrice tymczasem kontynuowała swoje prywatne śledztwo. Wpadliśmy na trop wspólników Cesare, z którymi przed swoim tajemniczym zniknięciem wykonał wiele operacji. Kasumi, niegdyś inżynierka, a teraz grzeszniczka szóstego poziomu, była wyraźnie poruszona spotkaniem z córką mężczyzny. Bez wahania zgodziła się pomóc. Wprowadziła nas do zamkniętej części Ogrodów, gdzie czekała niezwykła niespodzianka. Uważnie wyminęliśmy patrole strażników i dotarliśmy w wyznaczony punkt. Tam naszym oczom ukazał się Cesare.

Wizja nowego świata

Tak pomyślała w pierwszej chwili Beatrice. To był jednak tylko android, osobisty asystent jej ojca, którego ten postanowił upodobnić do siebie. Kasumi opowiedziała nam o celu zaginionego mężczyzny. Okazało się, że opuścił przed laty On High w ramach próby dotarcia do dobrze znanej nam Szkatuły. Wierzył, że za jej pomocą zakończy wojny i przywróci pokój na świecie. Piękne cele, których nie zdołał jednak osiągnąć.

Kiedy wróciliśmy do swoich cel, nie mogłem opędzić się od myśli, co by się stało, gdyby Panopticony zjednoczyły się w realizacji marzenia takiego człowieka jak Cesare. Czy nie byłoby to prostsze i lepsze wyjście od ciągłej walki i szarpaniny o skrawki zasobów? Rozwiązanie wydawało się tak oczywiste, a jednocześnie dziwnym trafem pozostawało zupełnie nierealne. Zamykając oczy, zadawałem sobie wciąż to samo pytanie. Komu zależało na tym, by ta wojna wciąż trwała?

Freedom Wars to wydany oryginalnie na PS Vita RPG akcji opracowany przez studio Dimps. Tytuł wyróżnia się przytłaczającą, dystopijną atmosferą oraz ciekawym połączeniem mechanik walki wręcz i strzelania. Jak wypada w praktyce i co ma do zaoferowania w warstwie fabularnej oraz samym gameplayu? O tym wszystkim opowiem w ramach relacji w unikalnej formie opowiadania. Tylko w Gralingradzie!

Podoba Ci się moja twórczość i ten blog? Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Jeśli doceniasz moją twórczość, postaw mi kawę, która pomoże mi ustać na nogach na ringu podczas kolejnych wrestlingowych batalii! Dzięki z góry!

<— Poprzedni odcinek relacji z gry Freedom Wars

<— Pierwszy odcinek opowieści z gry Freedom Wars

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.