Verva Street Racing 2015 – jak Brytyjczycy pokonali Polaków

Verva Street Racing 2015W specyficznym meczu piłki nożnej Polska-Anglia, który rozegrano na Verva Street Racing 2015 przy pomocy małych samochodów, górą byli Biało-Czerwoni. Gdy jednak spojrzeć obiektywnie na cały wieczór atrakcji na Stadionie Narodowym i porównać segmenty przygotowane przez polskich organizatorów oraz Jeremy’ego Clarksona, Richarda Hammonda i Jamesa Maya, nie sposób nie uznać za zwycięzców Brytyjczyków.

Pokaz przygotowany przez byłych prowadzących program Top Gear był przemyślany i dopasowany do areny zmagań, zrobiony z pomysłem i humorem. Tutaj każdy element show potrafił zainteresować, było wiele powodów do śmiechu, a pasjonaci motoryzacji mogli raz za raz poczuć się jak w wypełnionym dymem spalin i zapachem palonej gumy raju. Trzeba było naprawdę się postarać, by doszukać się w tym wszystkim sztuczności. Gospodarze wieczoru znowu popisali się pomysłowością, serwując chociażby wyścig na 100 metrów lekkoatlety z samochodem, dali się z siebie pośmiać przy zmagania w drifcie, ale też pokazali coś zapierającego dech, jak chociażby w pokazie motocyklistów w kuli.

Jak zwykle sporą atrakcją było poprzedzający właściwe show Pit Party, na którym każdy mógł z bliska obejrzeć nowe, sportowe lub legendarne maszyny.

Jak zwykle sporą atrakcją było poprzedzające właściwe show Pit Party, na którym każdy mógł z bliska obejrzeć nowe, sportowe lub legendarne maszyny.

Verva2 Verva3

Chciałoby się móc to samo napisać o poprzedzających występ gości z Anglii pokazach w ramach Verva Street Racing 2015. Niestety organizatorzy powielili wiele błędów sprzed roku i znowu nie do końca dopasowali atrakcje do areny widowiska. Brakowało w kolejnych punktach programu efektowności i humoru. Co rusz dało się odnieść wrażenie, że wszystko to jest jakieś takie wyprane z emocji. Niby na torze stworzonym na Stadionie Narodowym trwały różne wyścigi, ale trudno było się nimi emocjonować, bo kierowcy nie mieli szansy się powyprzedzać, skorzystać z mocy silnika, pokazać trochę charakteru za kółkiem. Ponownie nikt nie pomyślał, by zbudować wokół zmagań jakąś otoczkę i pokusić się choćby o informację o klasyfikacji po każdym kółku na telebimach czy chociażby wzmianki, kto aktualnie prowadzi. Ktoś też mocno popłynął, nazywając jedną z atrakcji wyścigiem legendarnych Jaguarów. W rzeczywistości była to parada sześciu maszyn, które w spacerowym tempie przejechały kilka kółek. A główny punkt show, hucznie zapowiadany pojedynek Kuby Przygońskiego z Feliksem Baumgartnerem? Za krótki, bez jasno określonych zasad i tak naprawdę zwycięzcy.

W efekcie najlepiej wypadły i najwięcej zabawy dały widzom wyścig kosiarek, zmagania pocketbike’ów czy typowe popisy kaskaderskie mistrzów motoryzacyjnej akrobatyki. Był tam humor, były emocje, było czym się zachwycić. Organizatorzy powinni spróbować pójść w tym kierunku i właśnie wokół takich elementów budować kolejne edycje Verva Street Racing. Jeśli chcą natomiast stawiać na rywalizację i wyścigi to trzeba poszukać większego miejsca, gdzie kierowcy naprawdę będą mogli skorzystać z potężnych mocy swoich silników. Ja bym chętnie na którąś  z tych opcji przystał, a Wy?

1 Odpowiedź

  1. Tomaszyna pisze:

    Właśnie, takie imprezy mogłyby odbywać się np. na starych lotniskach. Wtedy faktycznie można byłoby mówić o wyścigach. W Vervie na Narodowym były to raczej przejazdy. Co do trio CHM, to jak zwykle trzymali poziom. Znowu ich żarty nie były sucharami, ich pomysły na motoryzacyjne wyzwania nie były odtwórcze. Szkoda tylko, że zabrakło Stiga, ale jego z BBC nie wyrzucili…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.