Ranking scenariuszy Code: Realize – Guardian of Rebirth
Code: Realize jest pierwszą ograną przeze mnie visual novelą. Trafiłem jednak całkiem dobrze, bo tytuł porwał mnie na długie godziny, zachwycając steampunkowym uniwersum XIX-wiecznej Anglii, ciekawymi bohaterami i całą masą zapadających w pamięci wydarzeń. By nieco uporządkować, ale też utrwalić swoje wspomnienia z tych tygodni spędzonych z PS Vitą i grą studia Otomate, postanowiłem ułożyć ranking scenariuszy. To taka moja subiektywna lista, w której oceniam historie poszczególnych bohaterów pod względem tego, jak bardzo mnie zaskoczyły i jak dobrze bawiły.
UWAGA, liczne spoilery!
Miejsce 5: Impey Barbicane
Wynalazca marzący o dotarciu na księżyc jest postacią najbardziej humorystyczną i najmniej poważną w pierwszych rozdziałach Code: Realize. Nie zaprzeczę, parokrotnie zdarzało się mi uśmiechnąć w reakcji na jego błazeństwa czy wpadki, ale w ogólnym rozrachunku polubiłem go najmniej ze wszystkich członków gangu Lupina. Z tych względów też z niezbyt dużym entuzjazmem siadałem do jego osobistej historii.
Impey okazuje się wampirem. Dość szybko autorzy wyjaśniają jego większą siłę i zręczność, która wcześniej była tak zagadkowa. W ten sposób otwierają sobie drogę do dalszego poprowadzenia historii, w której to inżynier musi stawić czoła innemu szalonemu konstruktowi, Nemo. Jak się okazuje zbudował on najpotężniejszy statek powietrzny, jaki oczy ludzkie kiedykolwiek widziały i teraz zagraża zarówno światu jak i Cardii. Chce bowiem dostać w swoje ręce Horologium, które jest jedynym źródłem energii zdolnym napędzić gigantyczną machinę.
Choć adwersarz jest charakterystyczny, to poza nim niewiele było elementów, za które historię Impeya będę pamiętać. Barbicane średnio pasuje na bohatera, który w pojedynkę ratuje świat i przy okazji swoją ukochaną, a jego relacja uczuciowa z Cardią też była dla mnie niezbyt wiarygodna. Nie śledziłem tej historii z zapartym tchem, czekając na odpowiedzi na kluczowe pytania.
Miejsce 4: Victor Frankenstein
Zastanawiałem się, jak autorzy zbudują historię Frankensteina, by zdołał na własnych barkach dźwignąć ciężar większego wyzwania. W tym przypadku okazuje się, że odpowiadający za stworzenie śmiercionośnej trucizny – Zicterium – Viktor musi stawić czoła samej królowej. Z przedziwnych, trochę trudnych do wytłumaczenia i złapania względów, postanawia ona w tej historii wprowadzić w życie szalony plan wywołania wojny, która pozwoli królestwu ugruntować swoją pozycję na politycznej mapie świata. W ramach realizacji tych chorych ambicji władczyni dość swobodnie podchodzi do życia własnych poddanych, będąc gotową na używanie trucizny gdzie i jak tylko się da.
Niespecjalnie wpisała się mi taka motywacja we wcześniej zbudowany wizerunek królowej. W wątku Viktora zresztą podobnych nieścisłości logicznych jest więcej, a już najwięcej znajdziemy ich w samym, mocno naciąganym finale, w którym Frankenstein wspina się na wyżyny bohaterskości, za nic mając otrzymywane rany i działanie trucizny. Choć sporo było w tym wszystkim romantyzmu, to trudno mi było aż tak mocno przymknąć oko na pewne uproszczenia poczynione przez autorów na rzecz historii.
Miejsce 3: Arsene Lupin
Trochę nieuczciwe wydaje się tutaj klasyfikowanie Lupina, którego historia spina wiele wątków pokazanych w innych scenariuszach, ale to w końcu tylko subiektywna klasyfikacja tych ulubionych.
Historia dżentelmena wśród złodziei w zgrabny sposób doprowadza do finału wątek ojca Cardii, jej brata Finisa i samego projektu Code: Realize. Odkrywa sporo kart dotyczących motywacji poszczególnych osób, a przy tym przynosi parę ciekawych zwrotów akcji, po których nie jest już tak prosto przyklejać łatki „dobry” i „zły” poszczególnym postaciom.
Sam Lupin jest przedstawiony przez całą grę w taki sposób, że nie sposób go nie polubić i w finale tylko umacnia swój dobry wizerunek. Choć jego historia nie przyniosła mi największych zaskoczeń ze wszystkich scenariuszy, to zamknęła przygodę w naprawdę udany sposób, łącząc elementy science-fiction, fantasy, kryminalne, sensacyjne i romantyczne w smaczną strawę.
Miejsce 2: Saint Germain
Niespodziewanie mocny scenariusz, który zaczyna się od trzęsienia ziemi i później wcale nie zwalnia tempa. Jeden z najbardziej tajemniczych bohaterów w pierwszych rozdziałach Code: Realize doczekał się naprawdę dobrze napisanego finału, który odpowiedział na wszystkie pytania w taki sposób, że można było tylko wpatrywać się w ekran z wyczekiwaniem ciągu dalszego.
Już sam początek, kiedy Saint Germain próbuje wykonać powierzone rozkazy i zamordować Cardię przynosi niemały szok. Później nie jest wcale słabiej, bo dowiadujemy się mnóstwo o tajnej organizacji Idea – prowadzącej ludzkość po odpowiednim torze, a także możemy śledzić samobójczą misję Saint Germaina w ramach próby ocalenia ukochanej. Chyba tylko ta relacja uczuciowa pomiędzy mężczyzną i Cardią nie wyszła zbyt przekonująco, ale pomijając ten fakt dostaliśmy opowieść, która trzyma w napięciu i do samego końca nie pozwala domyślić się, jakie będzie zakończenie.
Miejsce 1: Van Helsing
Odpowiedzi wybrane podczas pierwszych rozdziałów sprawiły, że to właśnie scenariusz Van Helsinga poznałem jako pierwszy. Wątek rzekomo uznawany przez wielu za najmniej romantycznym, z czym mógłbym długo dyskutować.
Bohater wampirzej wojny wiele wycierpiał, czego dowiadujemy się już w strzępkach informacji wcześniej, ale zamknięcie tej historii zrzuca kolejne bomby. Nie tylko one stanowią jednak o sile tej historii, bo tutaj od początku dzieje się wiele. Uciekająca od grupy Cardia wpada w ręce Kuby Rozpruwacza, za którym stoi ktoś potężny i psychopatyczny – tajemniczy Azoth. Śledztwu w jego sprawie towarzyszy pogoń Cardii za sercem Van Helsinga, który wobec doświadczonej traumy i przytłaczających wyrzutów sumienia za popełnione zbrodnie, próbuje ją odtrącić, by umrzeć samotnie. Ta wewnętrzna walka mężczyzny i upór Cardii śledzi się nad wyraz przyjemnie i wypada ona bardzo naturalnie.
Finał jest nieoczywisty. Do końca trzyma w napięciu i potrafi wywoływać zdumienie, zwłaszcza, kiedy prawdziwa tożsamość Azotha zostaje ujawniona, a zaraz za nią przychodzą kolejne szokujące informacje dotyczące przeszłości Van Helsinga. Może samo zakończenie jest pretensjonalnie romantyczne, hollywoodzko filmowe, ale patrząc z perspektywy całego Code: Realize odpowiednio wynagrodziło mi tę długą podróż. Bawiłem się w tym scenariuszu po prostu najlepiej.
Tak wygląda mój ranking scenariuszy po ograniu Code: Realize. Pierwszy kontakt z visual novelą narobił apetytu na więcej i na pewno po przerwie dam szansę kolejnym reprezentantom gatunku. Obawy o ckliwy romans nijak się nie sprawdziły, a zamiast tego dostałem fascynujące opowieści, dobrze napisane i świetnie odegrane, które wspominać będę jeszcze długo. A jak Wy wspominacie swoją przygodę z Cardią, Lupinem i resztą gangu?