Ósme urodziny bloga Gralingrad.pl!
23 czerwca robi się dla mnie z każdym kolejnym rokiem datą coraz bardziej symboliczną. Jakby nie patrzeć osiem lat temu zaczęło się coś, co towarzyszy mi na co dzień przez cały ten czas i niezmiennie sprawia wiele frajdy. Urodziny bloga, którego prowadzi się tyle lat, nie są kolejnym zwyczajnym dniem w kalendarzu.
Rok z życia blogera
Pomimo dość dużych zmian w życiu i sporego nakładu obowiązków wytrwałem w postanowieniu i zrealizowałem plany dotyczące utrzymania regularnych publikacji na blogu. Od czasu ubiegłorocznego tekstu podsumowującego każdego miesiąca dostarczam około sześciu nowych tekstów do lektury. Osią bloga niezmiennie są opowiadania – fabularyzowane relacje z ogrywanych gier, dzięki którym mogę nie tylko dzielić się spostrzeżeniami, ale też mocniej zapisywać wspomnienia w zawodnej pamięci.
Opowieści tego typu przeplatam felietonami i recenzjami. W nich dzielę się wrażeniami z obejrzanych filmów i animacji oraz sprawdzonych produkcji indie na handheldach. Czasami recenzje stanowią finalny punkt mojej relacji z daną produkcją. Są kropką nad „i” po serii opowiadań, w których zbieram przemyślenia i oceniam, co w danej przygodzie mi zagrało, a co rozczarowało.
Utrzymanie takiego formatu treści na blogu sprawia, że niewiele zmienia się w kwestii liczby odwiedzających. Gralingrad jest niszowy i każdego miesiąca gości w swoich progach około 400 użytkowników. Co jednak dostrzegam jako zmianę, to rosnący napływ gości z wyszukiwarek. Dzisiaj stanowią oni już ponad 2/3 czytelników. Pozostała grupa zagląda w moje skromne progi zachęcona postami z mediów społecznościowych lub z bannerów na stronach zaprzyjaźnionych stron.
W przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy w Gralingradzie znów zjawiło się nieco ponad czterech tysięcy dwustu osób. Średni czas spędzony na stronie wzrósł do dwóch minut, co bardzo mnie cieszy, bo oznacza, że materiały podobają się Wam i zachęcają do lektury oraz słuchania. W gronie najpopularniejszych publikacji na szczycie znów jest felieton wspominający Kapitana Daimosa, za którym uplasowały się teksty poświęcone PES 6 na PSP (piąteczka dla fanów Master League!), pamiętnik Artura Morgana z Red Dead Redemption 2, recenzja Madness Beverage na Switcha czy świeże wspominki z Chrono Crossa.
Gralingrad w mediach społecznościowych
Kolejny rok aktywności blogowej i społecznościowej na pewno wyróżnił się tym, że trochę sobie wszystko poukładałem i uporządkowałem. Mam wrażenie, że sensownie rozdzieliłem tematyki i formaty pomiędzy różne media społecznościowe. Facebook pozwala dzielić się bardziej spontanicznymi wpisami, a jednocześnie promować twórczość własną oraz innych. Algorytmy niezmiennie dają w kość, tnąc zasięgi organiczne, ale dzięki możliwości łatwiejszego wchodzenia w interakcje jako strona, mogę wreszcie włączać się w rozmowy o grach z innymi twórcami i użytkownikami. W ten sposób miałem okazję poznać tak znakomitych autorów jak Crouchynca, Herbu, Hubs (Ojciec Przejmuje Kontroler) czy NerdsCorner.
Twitter to moje miejsce na spotkania z pasjonatami i dyskusje. To też platforma, gdzie publikuję nitki z przemyśleniami z gier. W ten sposób mogę dzielić się spostrzeżeniami zbieranymi podczas przygód, które nie pasowałyby do formatu opowiadań. Szkoda tylko, że jak na razie tak rzadko udaje się innych zachęcić do wspólnych wspominków i rozważań. Mam wrażenie, że Twitter trochę na to cierpi. Pojawia się mnóstwo intrygujących wrzutek, pytań i opinii, ale wiele z nich przechodzi bez odpowiedzi.
Instagram stał się domem dla stories, gdzie głównie udostępniam ciekawe zdjęcia i prace innych twórców. Czasami zamieszczam też rolki, które wdrożyłem w ostatnich miesiącach jako format przekazywania informacji o wartych uwagi indykach czy klasykach sprzed lat.
Moi Towarzysze
Obawiałem się, że wielka zmiana w życiu osobistym, jaką jest pojawienie się na świecie potomka, uniemożliwi realizację planów dotyczących Gralingradu. Zmierzyłem się z tym wyzwaniem i znalazłem sposoby, by w ciągu doby zmieścić jednak też trochę czasu na pisanie opowiadań, a nawet nagrywanie audiobooków. Cieszy mnie to bardzo, bo sprawiają mi one masę frajdy i pozwalają trwalej zapisywać wspomnienia z gier. Oczywiście cierpi trochę regularność (sen oczywiście też!), ale jak na nową rzeczywistość, nie jest to tak drastyczny spadek w liczbie publikacji, jak mogłem przypuszczać.
Ostatnie miesiące wyróżniły się z jeszcze jednego względu. Dostałem szansę, by móc zaangażować się w kilka projektów realizowanych przez innych twórców. Z dumą mogę dzisiaj mówić, że jestem członkiem składu Raczej Konsolowo, który nagrywa regularne „Raporty o grach”. Debiut w podcastach był stresujący i na pewno muszę jeszcze popracować nad lepszym artykułowaniem myśli, które chcę przekazać, ale cieszę się, że dostałem taką szansę. Dziękuję, Tomku i Bartku!
Wspieram też, jak mogę, inicjatywę Ligi RnG organizowaną przez Retro na Gazie, w ramach której maniacy staroszkolnej rywalizacji mogą walczyć na punkty w klasykach. Pomysł jest fajny i oby tylko zyskiwał na liczbie uczestników, bo tylko z odpowiednią liczbą chętnych ma to większy sens.
Jestem też członkiem niewielkiej grupy zrzeszającej twórców na Facebooku, w ramach której wzajemnie się promujemy i staramy współdziałać przy różnych małych projektach. Pomysł Krisa z Kanciapa Krisa, by się zintegrować i wspierać w rozwoju zasługuje na brawa. Na pewno efekty współpracy zobaczycie jeszcze nieraz u mnie i u innych. Jednym z pierwszych był nowy tekst z serii „U Towarzyszy”, w którym zabrałem się za monitorowanie progresu w rozwoju kanałów małych twórców.
Dziękuję!
Osiem lat prowadzenia bloga pod własną domeną Gralingrad.pl za mną. Jakby policzyć jeszcze wcześniejszą aktywność pod tym szyldem na GOL-u i Gameplay.pl, będziemy zbliżać się powoli do nawet dwóch dekad funkcjonowania w sieci. Potężny kawał czasu. Nie czuję wypalenia, nie czuję znużenia. Doba wydaje się wypełniona po brzegi aktywnościami, ale zamiast zmęczenia, jestem naładowany pozytywną energią i chęcią do działania. W dużej mierze czerpię ją od Was, za co dziękuję.
Za każdą wizytę, za każdy komentarz, za każdą dyskusję w mediach społecznościowych i odsłuchany audiobook w podróży lub w domu. Za rady, za opinie i za postawione kawy. Dzięki, że jesteście, Towarzyszki i Towarzysze!
Wasz Brucevsky z Gralingradu