Moja kariera w PES2017 #25: Mikołaj nie przyjechał na Goodison Park

Brucevsky wyciąga pomocną dłoń do dawnego znajomego, a później raz jeszcze popisuje się trenerskim nosem. Wraz z CF Madrid szykuje się też na batalię w półfinale Ligi Europy z Evertonem. Wszystko to w 25. odcinku mojej kariery w PES 2017.

24 marca

Przypomniałem sobie o Simone Pepe przed kilkoma dniami i z ciekawości sprawdziłem, jak sobie radzi mój były podopieczny. Myślałem, że skończy się na krótkiej wizycie na jednym z portali i sprawdzeniu statystyk młodego Włocha. Szybko odkryłem jednak, że zajęty pracą w CF Madrid, ominąłem długo emocjonującą kibiców z Europy sagę Pepe, a w zasadzie historię jego konfliktu z pracodawcą. Jak się dowiedziałem z lektury wywiadów i felietonów, poszło rzekomo o nastawienie piłkarza do pracy. Pomocnik miał nie przykładać się do treningów, na co on sam odpowiadał dość emocjonalnie, wytykając wszystkie wpadki i błędy osobom zarządzającym klubem. Efekt takiej wymiany ciosów na papierze mógł być tylko jeden. Simone w końcu został bez kontraktu, na domiar złego ze słabym świadectwem pracy w ręku.

Nie mogłem tego zignorować. Z jednej strony chciałem mu po starej znajomości pomóc. Z drugiej pamiętałem, że dopiero co odszedł z CF Madrid za grube miliony i jeśli tylko solidnie popracuje nad formą, ma szanse znowu zwrócić na siebie uwagę wielkich. Zadzwoniłem więc z propozycją powrotu na stare śmieci. Pepe był w pierwszej chwili zaskoczony, potem zrobił się podejrzliwy. Chyba pamiętał te kilkanaście tygodni spędzonych na ławce rezerwowych. Przekonałem go jednak jakoś na spotkanie. Może uda się nam znowu nawiązać współpracę?

26 marca

Simone, posłuchaj, nadal uważam cię za cholernie zdolnego gościa. Zamierzam dać ci szansę to udowodnić, a jeśli po roku będziesz chciał odejść to za odpowiednią kwotę cię puszczę. Zejdź tylko z tego miliona pensji, bo to lekkie przegięcie – wyłożyłem Pepe kawę na ławę podczas rozmowy w cztery oczy. Przez chwilę siedział w milczeniu, potem uśmiechnął się i przytaknął. Niech będzie, w końcu pogram w klubie z czołówki – rzucił, próbując rozluźnić atmosferę.

I tak pierwszy transfer na nowy sezon już sobie zaklepałem.

27 marca

Do końca rozgrywek Serie A pozostało pięć kolejek, a CF Madrid miał tylko punkt przewagi nad Juventusem. Na każdy mecz musieliśmy więc wychodzić teraz maksymalnie zmobilizowani. Pierwszy sprawdzian odporności psychicznej wypadał z Sassuolo. Znowu zaskoczyłem kilku dziennikarzy wybierając wyjściowy skład. Shovkovsky na bramce, Sahnoune na lewej pomocy, 17-letni Ilicić w roli rozgrywającego? To nie był częsty widok w minionych tygodniach. Trener zna jednak swoich piłkarzy lepiej niż jakikolwiek reporter i czasami czuje, który podopieczny danego dnia może zamieszać.

Znowu się nie pomyliłem, bo to moi nastolatkowie zadecydowali o wyniku końcowym. Kerżakow umocnił się w pierwszym składzie dorzucając kolejnego gola, a potem Ilicić zakończył dobrze wróżącą na przyszłość dwójkową akcję z Hunnamem. Wreszcie zaczynałem czuć, że w kadrze mam młode talenty, które są w stanie z co słabszymi oponentami sobie radzić. Przy walce na kilku frontach mocna i groźnie wyglądająca ławka to mus.

29 marca

Artykuł w „Corierre dello Sport” przypomniał mi o problemie, który po cichu rósł w siłę w CF Madrid. Asysta Hunnama z Sassuolo sprawiła, że każdy z trzech obecnych w składzie środkowych napastników mógł na ten moment pochwalić się podobnymi statystykami – 10 golami i kilkoma asystami. Z trenerskiego punktu widzenia byłem w sytuacji idealnej – miałem trzech dobrych graczy o różnych charakterystykach, których mogłem dobierać do przeciwnika i planu gry. Szybki i techniczny Dzalto, specjalizujący się w grze w powietrzu Hunnam i stanowiący ich wypośrodkowanie lis pola karnego Eggestein.

Autor tekstu słusznie jednak zwracał uwagę, że żaden z nich nie cieszy się obecnie statusem gracza pierwszego składu i może grać regularnie. To miało prawo ich nieco irytować i deprymować. Czułem w kościach, że powoli nadchodzi okres trudnych rozmów i niezbyt przyjemnych konfrontacji, przed którymi nie ochroni mnie nawet wypełniony po brzegi terminarz spotkań…

2 kwietnia

„The Special One drugiej połowy”. Moi współpracownicy lubili sobie w żartach tak mnie nazywać, w nieco pokręcony sposób chwaląc mnie za często perfekcyjnie trafione zmiany. Kwestią czasu było, jak podłapią to jacyś dziennikarze. Pretekst dałem im najlepszy z możliwych. Zwycięstwo 2:0 z Atalantą zapewnili nam wprowadzeni na boisko na ostatnie 25 minut Ould-Chikh i Eggestein, którzy znaleźli sposób na świetne dysponowanego Rui Patricio. Doczekałem się w końcu pytania na pomeczowej konferencji. O ile jeszcze jednak o samym tytule „The Special One drugiej połowy” mogłem pożartować, to pytanie „jak pan to robi?” sprawiło mi większą trudność. Bo tak naprawdę sam nie wiem, to chyba intuicja.

3 kwietnia

Przygotowanie do półfinałowej batalii w Lidze Europy z Evertonem zaczęliśmy wcześniej niż zwykle. Efektowny triumf Anglików nad Juventusem, który z nami ścigał się o mistrzostwo, nie mógł zostać zignorowany. Wyspiarze mają umiejętności, a przy tym najwyraźniej pomysł, jak grać z klubami z Półwyspu Apenińskiego. Trzeba było zadbać o odpowiednie przygotowanie CF Madrid pod względem taktycznym.

6 kwietnia

Goodison Park było wypełnione po brzegi. Znakomite wyniki zespołu zrobiły swoje i przyciągnęły tłumy, które liczyły na kolejny festiwal strzelecki. Everton miał załatwić następnego przeciwnika z Serie A. Choć byliśmy zdecydowanie mniej znani i utytułowani na arenie międzynarodowej od Juventusu, nie liczyłem, że zostaniemy zlekceważeni.

Pierwsze dwa kwadranse potwierdziły, że obie strony darzą się dużym szacunkiem, ku rozczarowaniu kibiców. Ofensywnych akcji było niewiele, bo dwie jedenastki ustawiły się za podwójną gardą i skupiały na zabezpieczaniu tyłów. Pozostawieni sami sobie w ofensywie napastnicy nie mieli za wiele szans na wykreowanie groźnej akcji. Szczególnie słabo wyglądało to jednak po stronie gospodarzy, u których zagrożenie stwarzać musiał praktycznie w pojedynkę Lukaku.

Bezbramkowy remis nie był moim wymarzonym wynikiem w tym meczu i dałem o tym znać chłopakom w przerwie. Musimy zaatakować odważniej i spróbować coś strzelić, bo gole na wyjeździe są w takich rozgrywkach kluczowe. Może zachęcimy Everton do wymiany ciosów i zakończymy nawet tę batalię nokautem, co Panowie? – zachęciłem swoich podopiecznych. Gospodarze chyba nie do końca tego się po nas spodziewali, bo nawet pomimo większej ilości miejsca, nie potrafili nic kreatywnego stworzyć pod naszą bramką. W końcu w 57 minucie Balde Keita miękko wrzucił futbolówkę na jedenasty metr, a Dzalto uderzył z woleja obok bezradnego bramkarza. Mieliśmy naszego gola na wyjeździe, mieliśmy prowadzenie na trudnym terenie.

Mogłem z czystym sumieniem zalecić powrót do taktyki z pierwszej połowy i szachów, ku wściekłości fanów The Tofeees. Doskonale zdawali sobie sprawę, że tego dnia ich jedenastka nie ma tej charyzmy, którą prezentowała wcześniej i potrzebuje prezentu, żeby przynajmniej zremisować. CF Madrid nie było jednak na Goodison Park Mikołajem.

Czy CF Madrid utrzyma dobry wynik w rewanżu i zapewni sobie awans do finału Ligi Europy? Jak przebiegać będzie dalsza walka o scudetto z Juventusem? O tym w kolejnym odcinku mojej kariery w PES 2017. Nie przegap – obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube.

<—————— Poprzedni odcinek   Następny odcinek ——————–>

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.