Moja kariera w FM 2016 #81: Katalońska robota
Bezbramkowy remis z Lens oznaczał, że straciliśmy szansę na zepchnięcie PSG z fotela lidera choćby na kilka dni. Mieliśmy teraz o jeden mecz więcej na koncie i o jedno oczko mniej. Wracaliśmy więc do rzeczywistości.
Doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie jestem w stanie rywalizować z PSG na normalnych warunkach, a tym bardziej nie mogę przyjąć ich zasad. Na koncie PFC leżało ponad siedemdziesiąt milionów euro, ale mieliśmy przeciętną infrastrukturę z rozbudowywanym dopiero do 25 000 stadionem i budżet płacowy na poziomie ułamka tego, czym zarządzał nasz lokalny rywal i aktualny lider ligi.
Styczniowy raport mojego szefa skautingu tradycyjnie zawierał listę najciekawszych nazwisk, którym za sześć miesięcy wygasa kontrakt. Ależ było tam natężenie uznanych graczy o sporej renomie. Niestety Giroud, Strootman czy Rakitic, choć mogli wiele dać drużynie, nie znajdywali się w naszym zasięgu. Musiałbym stworzyć kominy płacowe, zaryzykować niezłą atmosferą w szatni i stabilnością finansową klubu, by wzmocnić nimi skład. Pozostało więc grać długoterminowo i wychowywać sobie przyszłe gwiazdy futbolu, licząc, że gdzieś po drodze nie uciekną z fochem do któregoś z miliarderów z Hiszpanii czy Anglii.
A Paris FC właśnie znalazło się w strefie takiego zagrożenia, bo na skutek mojej wytężonej pracy oraz wsparcia skautów i trenerów, w drużynie rezerw szkoliliśmy już kilka diamentów. Gdy tylko ich nazwiska zaczęły pojawiać się w kontekście młodzieżowych reprezentacji, zaraz ściągnęli na południe stolicy wysłannicy bogaczy z Europy Zachodniej. Współpracownicy regularnie podrzucali mi informacje o kolejnych zauważonych „podejrzanych” na trybunach lub okolicach klubowych obiektów. Oficjalnie ujawniła się na razie tylko Barcelona, wysyłając zapytanie o Salima Fehama. Zareagowałem błyskawicznie, żądając 22,5 miliona euro i 25 procent kolejnego transferu. Chyba na pewien czas powinno wystarczyć. Musiałem zacząć pracować nad nowymi kontraktami z odpowiednimi klauzulami.
Nie zdążyłem nawet przegadać tematu z prawnikami, gdy nieoficjalnymi kanałami dotarły do mnie informacje, że Barcelona postanowiła olać oficjalne negocjacje i uderzyć bezpośrednio do ojca Fehama, który go reprezentował. Mogą tak? – zapytałem zrozpaczonym głosem klubowego prawnika w rozmowie telefonicznej podczas szalonej jazdy do domu naszego młodego napastnika. Znałem odpowiedź, ale potrzebowałem oficjalnego potwierdzenia. Okazało się, że opłacą tylko koszty jego szkolenia w wysokości 1,25 miliona euro i podpiszą z nim umowy bez proszenia się o zgodę Paris FC. Nie zamierzałem do tego dopuścić, bo dotychczasowe obserwacje wskazywały, że Feham może być nowym Dybalą. W dwadzieścia minut dojechałem pod właściwy adres. Adrenalina buzowała w żyłach, a ja zmotywowany jak nigdy ruszyłem na trudną rozmowę z agentem. Wiele różnych opinii słyszałem o ojcach piłkarzy. Nie mogłem więc spodziewać się, co konkretnie mnie czeka…
Czy przekonam Fehama do pozostania w Paryżu i będę mógł planować przyszłość z jednym z największych talentów we Francji? Odpowiedź już w następnym odcinku kariery w FM16.
Nie przegap nowego epizodu – obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć kolejnych materiałów! A jeśli podobają Ci się moje opowiadania i kariery – możesz też wesprzeć mnie na Patronite.
<——– Poprzedni odcinek Następny odcinek ——–>