Company of Heroes #2: Carentan
Zdobycie przyczółków na plażach Omaha i Utah na początku czerwca było pierwszym etapem alianckiego desantu. Poświęcenie tysięcy żołnierzy mogło jednak szybko pójść na marne, jeśli nie zostałby wykonany drugi krok. Stworzenie jednolitej linii obrony, łączącej punkty lądowania sił sprzymierzonych, miało priorytet. Dlatego tak ważne było szybkie przejęcie kontroli nad miejscowością Carentan.
Błędy popełnione w Carentan
Niesieni na fali sukcesu, którym było zdobycie plaż, alianci popełnili proste błędy podczas ofensywy na Carentan. Pomimo dobrego rozeznania w terenie i szczegółowo przekazanego planu taktycznego ataku, wiele oddziałów zginęło już na pierwszych etapach walki. Lekkomyślne próby przejęcia kościoła, który miał zostać bazą wypadową, kosztowały życie dziesiątków piechurów. W tamtym momencie bolesną wojskową lekcję odebrali zarówno dowódcy, jak i zwykli szeregowcy, którzy po walkach na wybrzeżu mogli mylnie poczuć się nieśmiertelnymi czy niezwyciężonymi.
W końcu jednak pierwszą linię obrony III Rzeszy w Carentan udało się przerwać i opanować kościół. Alianci mogli rozpocząć przygotowania do akcji przejęcia ratusza, a tym samym zajęcia całej miejscowości. Do celu prowadziły dwie drogi. Główna, dobrze ufortyfikowana ulica, na której Niemcy zmobilizowali większość sił, a także boczna alejka przechodząca w promenadę wzdłuż rzeki Taute.
W pierwszej kolejności alianci zajęli pobliskie punkty z zaopatrzeniem. W następnym kroku próbowali zniszczyć umocnienia z piachu i drutu kolczastego, które uniemożliwiały zajęcie lepszych pozycji u skraju centralnego placu. Ciągły ostrzał ze stanowisk MG42 i moździerzy nie pozwalał jednak przygotować natarcia. Na domiar złego plan oskrzydlenia wrogów napotkał na niespodziewaną przeszkodę w postaci snajperów, czyhających w budynku stojącym u końca uliczki. Strzelcy wyborowi mieli na widelcu każdego, kto tylko postawił stopę w tym rejonie. Mieli pełen ogląd na cały długi odcinek brukowanej drogi.
Przełamanie obrony niemieckiej
Próba obsadzenia stanowisk snajperskich przy placu skończyła się niepowodzeniem. Brak wsparcia ze strony piechoty sprawił, że moździerze mogły skupić swoją uwagę na budynkach i skutecznie wypłoszyć strzelców, nim ci zajęli dogodne pozycje i zapisali na swoim koncie pierwsze trafienia.
Chaos na polu walki był wynikiem przede wszystkim braku doświadczenia dowódcy, który popełniał proste błędy i niewłaściwie reagował na sytuację. Nim poukładał plan i ułożył odpowiedni schemat działań, niepotrzebnie zginęło wielu alianckich żołnierzy. W końcu bohaterska postawa inżynierów pozwoliła zniszczyć umocnienia przy placu i otworzyć ścieżkę do kontrofensywy. Odpowiednio liczebny atak na boczną alejkę również wystarczył, by zająć tam dogodny punkt i wyeliminować snajperów. Niemcy nie wykorzystali początkowej przewagi i zostali zepchnięci do głębokiej defensywy. Gdy alianci rozstawili na placu dwa stanowiska z MG42 wsparte moździerzami, bitwa praktycznie była zakończona. Carentan wpadło pod kontrolę Amerykanów.
Przygotowania do obrony Carentan
Nie było jednak czasu na świętowanie. Skromne siły już za moment miały stanąć do walki z brygadą pancerną, która zmierzała do miasteczka. III Rzesza doskonale zdawała sobie sprawę ze znaczenia Carentan, którego alianci potrzebowali, by zorganizować obronę i umocnić swoją pozycję wypadową w Normandii.
Od strony południowej, od której zbliżały się czołgi i pojazdy opancerzone opatrzone swastyką, do Carentan prowadziły trzy niewielkie mosty. Wąskie gardła, które dawały obrońcom cień szans na utrzymanie swoich pozycji wystarczająco długo, by zdążyły nadciągnąć pierwsze czołgi z plaży Omaha. Czasu na podjęcie działań było niewiele. Raporty donosiły o maksymalnie dziesięciu minutach, które pozostały do pojawienia się pierwszych sił nieprzyjaciela.
Pozostający w gmachu ratusza dowódca rozesłał na każdy z mostów inżynierów, by ułożyli miny i rozpięli druty kolczaste. Przez ten krótki odcinek przejazdu nad rzeką każdy potencjalny przeciwnik stawał się łatwym celem dla aliantów. Trzeba było więc wydłużyć czas ich podróży przez mosty jak najdłużej.
Podczas, gdy saperzy uwijali się jak w ukropie, by zdążyć, pozostałe jednostki umacniały swoje pozycje strzeleckie. Najmniej uszkodzone w walkach budynki obsadzili żołnierze z karabinami MG42. Przy lewym moście dowódca ustawił, w cieniu drzewa, działo przeciwpancerne, a nieopodal niego ukrył skromny oddział piechoty. Niewysoki mur z worków z piaskiem musiał wystarczyć im za ochronę. Dodatkowo mogli liczyć na snajpera, który ukrył się na drugim piętrze zrujnowanej kamienicy, czekając na dogodną okazję do strzału.
Most po prawej zabezpieczali operatorzy działa przeciwpancernego po lewej oraz grupa piechurów ukryta za niewielkim umocnieniem z piasku. W krzyżowym ogniu zamierzali zatrzymać każdego z napotkanych wrogów. Wreszcie most centralny, który w teorii stanowił najszybszą drogę dotarcia do ratusza. Przedostatnie się wojsk niemieckich w tym miejscu rozerwałoby obronę aliantów i mogło doprowadzić do szybkiego poddania miasta przy ogromnych stratach. Dowódca wziął to pod uwagę i oprócz działa przeciwpancernego, ustawił tam również niewielki, prowizoryczny bunkier w pierwszej linii, gdzie ukryli się żołnierze piechoty. Kilka metrów za nimi stało stanowisko moździerzowe, a od prawej ubezpieczał je karabin MG42. Miał zabezpieczyć walczących sojuszników na wypadek przedarcia się nieprzyjaciela przez pierwsze zasieki.
Kontrofensywa wojsk III Rzeszy na Carentan
Wojska niemieckie popełniły błąd i straciły kilka czołgów na mostach. Próby zdobycia terenu nadjeżdżającymi pojedynczo pojazdami były zbyt czytelne, by zaskoczyć obrońców. Miny skutecznie zatrzymały pojazdy, umożliwiając zniszczenie ich granatami oraz pociskami przeciwpancernymi. Pierwsze fale kontrataku spaliły na panewce. Po stronie aliantów obyło się bez znaczących strat.
Świadomi ułożenia terenu, dowódcy III Rzeszy szybko wyciągnęli odpowiednie wnioski. Dostępne siły brygady pancernej nie były tak liczne, by rzucić je do otwartej walki na niesprzyjającym tego rodzaju bitwie terenie. Ustawiono więc artylerię, która przed kolejną próbą ataku utopiła broniących w ogniu i krwi.
Pociski rozrywały wyłożone kamieniami drogi. Walące się budynki wzniosły pył, który uniemożliwiał celowanie. Na dodatek gruzowiska utrudniły komunikację pomiędzy obrońcami każdego z trzech mostów. Budynek ratusza również ucierpiał, więc przez moment nie było wiadomo, czy dowódca przeżył i nadal wydaje rozkazy. Wykorzystując sytuację, czołgi przedostały się mostem po prawej, a parę chwil później przełamały również obronę w centrum. Żaden z broniących Carentan nie opuścił jednak swojego stanowiska, dopóki oddychał i miał siłę naciskać spust.
Alianci podjęli desperacką decyzję, by wycofać się do kościoła i tam ustawić ostatnią linię obrony. Uzasadniony wybór na punkt dowodzenia, bo znajdujący się poza zasięgiem artylerii. Inżynierowie błyskawicznie uwinęli się z przygotowaniem prowizorycznych barykad z piaskiem, za którym ukryły się jednostki piechoty, stanowisko z karabinem MG42 i dwóch operatorów moździerza. Z tamtego punktu rozpoczęli ostrzał sił nieprzyjaciela, które wjeżdżały na plac. Na otwartym terenie stały się one łatwiejszym celem.
Ruinami domów wstrząsały eksplozje, a powietrze przecinały setki wystrzelonych pocisków. Nie było słychać nic poza dźwiękiem wystrzałów z broni i krzyków po angielsku i niemiecku. Trwała walka o plac w Carentan, ale symbolicznie również o los całej Europy. Bohaterska obrona skromnych sił kompanii Able nie zdałaby się jednak na nic, gdyby nie postawa obrońców mostu po lewej. Najsłabiej chroniony, utrzymał się do samego końca. Dzielna grupa wojaków nie wystraszyła się wybuchających metry od nich pocisków artyleryjskich i zatrzymała czołgi na moście. Piechurzy zużyli do cna zapasy posiadanej amunicji, a działo przeciwpancerne wystrzeliło rekordową liczbę pocisków tamtego popołudnia. Brak możliwości oflankowania obrońców ostatecznie przyczynił się do klęski kontrofensywy niemieckiej. Carentan pozostało w rękach sił alianckich. Tak niewielu zadecydowało o losach milionów.
Company of Heroes to kultowa strategia czasu rzeczywistego wydana na komputery w 2006 roku. Wprowadzająca ciekawe nowinki w utarte schematy gatunku, pozwala poznać historię żołnierzy Able Company od lądowania w Normandii przez kolejne dni walk we Francji. Moje poczynania na stanowisko dowódcy tych sił przeczytacie w kolejnych relacjach z placu boju w Gralingradzie.
Lubisz czytać o grach? Zostań w Gralingradzie, by nie przegapić innych ciekawych materiałów! Możesz też obserwować bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube lub wspomóc stronę na Patronite. Dzięki!