Zagubiona Fiona, zagubiony gracz
Mam już na koncie ponad pięć godzin biegania po upiornym zamczysku, a obecnie także i tajemniczej posiadłości, jako przerażona i bezbronna Fiona z Haunting Ground. Wciąż niewiele wiem o głównej bohaterce, całym tym dziwnym miejscu i jego przerażających mieszkańcach. Zwiedzam z ratującym mi co chwila skórę psem Hewiem kolejne komnaty, zbieram klucze, sporadycznie czytam jakieś notatniki i uciekam przed pragnącymi mojej śmierci psychopatami.
Być może Capcom zrobiło to umyślnie, by gracz mógł poczuć się naprawdę jak ofiara wypadku, która trafia do obcego miejsca i jest pozostawiona sama sobie. Z punktu widzenia osoby siedzącej przed telewizorem, która jednak chce poznać jakąś historię, wyszło to kiepsko. Krążenie po tych samych obszarach i szukanie kolejnych przedmiotów nie jest specjalnie porywające. Naprawdę przydałaby się jakaś fabuła, która zachęciłaby do kontynuowania przygody. Jakieś strzępki informacji, pojawiające się co jakiś czas wzmianki o historii miejsca, przeszłości bohaterki i jej wrogów. Cokolwiek, co pomogłoby w immersji.
Na domiar złego Haunting Ground zacząłem zaraz po rewelacyjnym Darksiders. Historia zdradzonego Jeźdźcy Apokalipsy sama w sobie jest ciekawa i spokojnie wystarczyłaby w roli zachęty do pokonywania kolejnych poziomów i bossów. Hit Vigil Games jest jednak dopracowany i oferuje tak wiele dobrej zabawy, że fabuła w nim często jest zepchnięta na dalszy plan. Na pierwszy wyskakują za to dający mnóstwo satysfakcji system toczenia pojedynków z wykorzystaniem wielu narzędzi mordu, efektowni bossowie czy chęć eksploracji zniszczonego po apokalipsie świata. Jest tak miodnie, że wcale nie wyczekuje się na kolejne scenki przerywnikowe na silniku gry i nie chce się zbyt szybko zmierzać do finału. Zupełnie inaczej niż w produkcji Capcom, której grywalność jest średnia, a mimo to ratunku w fabule szukać nie można…
I tak gra, która bez dobrze napisanej historii mogłaby się obronić, tę ciekawą fabułę ma, a tytuł bardzo potrzebujący intrygującej opowieści nie potrafi niczym zaciekawić. Eh…