Z romansu Ridge Racera z Burnoutem narodził się…
…Unbounded. Takie w każdym razie można odnieść wrażenie po kilkunastu pierwszych wyścigach w produkcji studia Bugbear Entertainment. Gra łączy w sobie elementy doskonale znane z obu serii, tworząc całkiem zgrabną i grywalną całość. Efekt końcowy jest oszałamiający.
Nie może być inaczej, skoro Unbounded posiada wszystko to, czego oczekiwać może gracz spragniony efekciarskiej rywalizacji supersamochodów na ulicach miast. Długie drifty, szalone rajdy na booście, a do tego wszechobecna, stanowiąca element charakterystyczny produkcji demolka. W przeciwieństwie do Burnouta, tutaj jednak nie tylko niszczą się taranowane i spychane pojazdy. Wybuchają, walą się i rozpadają także konstrukcje, które tworzą i składają się na trasę zmagań. Słowa nie są w stanie oddać, jak efektownie potrafi to wyglądać
Przebijanie się przez ściany budynków okraszone zwolnieniami czasu to jedno. Tutaj jednak nawet rywalizacja bok w bok z innym pojazdem potrafi nabrać iście hollywoodzkiej filmowości, gdy oba samochody zaczynają przebijać kolejne murki, wywracać latarnie i kontynuować rywalizację wśród odłamków betonu i cegieł. A to przecież tylko zwykły wyścig.
A żeby nie było zbyt nudno twórcy dorzucili też kilka różnych trybów zmagań. Jeśli więc zmęczy nas typowa rywalizacja na ulicach miast zawsze możemy sprawdzić swoje umiejętności w wyzwaniu czasowym lub teście jazdy w poślizgu. Ten ostatni przywołuje bardzo miłe skojarzenia z Szybcy i wściekli: Tokyo Drift, więc jeśli ktoś dodatkowo jest fanem filmowej serii to znajdzie kolejne pokłady miodu.
Może Ridge Racerem: Unbounded zachwycam się w tym momencie aż do przesady, ale taki już jest urok mojej polityki ogrywania staroci. Dzieło Bugbear Entertainment to pierwsza wyścigówka od czasów Burnout Dominator na PlayStation 2 i Need for Speed: Shift na Xboxa 360. Ta oprawa audiowizualna, a także pęd i demolka na ekranie muszą więc robić na mnie wrażenie. Inna sprawa, że jestem przekonany, że Unbounded dobrze bronił się już jako solidna zręcznościówka w momencie premiery. Potwierdzają to wysokie oceny w branżowych mediach. Aż dziw, że taki tytuł wydaje się w tym momencie zapomniany. W Gralingradzie na pewno jeszcze kilka razy o RR wspomnę, więc jeśli temat Was interesuje to zaglądajcie. A teraz wracam za kółko.