Yakuza 4 #3: Na ratunek Kido!
Odwiedzanie baru stało się moją codzienną tradycją. Nie przychodziłem tam ze względu na jedzenie, choć to było dobre, ale by przysłuchiwać się rozmowom i opowieściom Akiyamy. Niemal każdego wieczora zjawiał się w lokalu, by coś przekąsić i swobodnie pogadać z szefem kuchni. Kamurocho samo w sobie nie było zbyt obszerną częścią wielkiej metropolii, więc czasami, przechadzając się i załatwiając swoje sprawy, też na niego wpadałem. Może to był czysty przypadek, a może przeznaczenie?
Po pierwszych kilku dniach pobytu w Japonii odważyłem się, by odwiedzić jeden z miejscowych klubów z hostessami. To miejsca często wybierane przez zapracowanych biznesmenów, którzy szukają towarzystwa, by w miłej atmosferze odprężyć się z ulubionym drinkiem w ręku i piękną kobietą u boku. Poradnik nie polecał żadnego konkretnego klubu, a ja znowu nie zrobiłem wcześniej researchu. Zdałem się na los. Nie trafiłem najgorzej. Wieczór spędziłem w towarzystwie bardzo skromnej i inteligentnej Elizy oraz nieco roztrzepanej Noy. Obie były równie miłe i wydawały się żywo zainteresowane moją osobą. Profesjonalistki w każdym calu, przy których naprawdę można się świetnie poczuć. Wracając do domu, byłem bogatszy o nowe doświadczenia, ale też wiedzę, że taka zabawa potrafi kosztować co najmniej 11 000 yenów.
Dopiero dwa dni później dowiedziałem się, że mogłem nauczyć się tego wszystkiego w dużo bardziej ekonomiczny sposób, bo Akiyama prowadzi własny klub, Elise. Akurat szkolił nową dziewczynę, Lily, i jak sam później powiedział w barze, mogłem mu bardzo pomóc jako testowy klient. Tego dnia złożyło się tak, że obaj wychodziliśmy z lokalu o tej samej porze. Miałem mnóstwo szczęścia, bo zmierzaliśmy w tym samym kierunku i mogłem nieco lepiej poznać Shuna.
– Prowadzenie klubu z hostessami to pewnie niełatwe zajęcie – wydukałem, starając się zagaić temat.
– Heh, jak każde. Ostatnio najwięcej pracy jest przy skautingu.
– Lily też została tak znaleziona?
– Nie, to inny przypadek. Przyszła do Sky Finance po pożyczkę, a to mój test.
– Ach, no tak, słyszałem o testach.
– Kamurocho i jego plotkarski świat – zaśmiał się pod nosem Akiyama.
Moment później rozdzieliliśmy się i każdy udał się w swoją stronę. Nie minęło może trzydzieści sekund, a za plecami usłyszałem głośny hałas. Odwróciłem się, by zobaczyć, jak Shun okłada kolejnych zbirów. Pechowcy bardzo źle trafili. Aż dziwne, że nikt wcześniej nie ostrzegł ich, by nie zaczepiać faceta w wiśniowej marynarce.
Porwanie Kido
Następnego dnia postanowiłem spróbować swoich sił w jednym z salonów gier, korzystając z wolnego popołudnia. Wiele dobrego słyszałem o lokalnych klubach Segi, w których można było przyjemnie spędzić kilka godzin, ogrywając do nieprzytomności ultramiodne hity. Już nie mogłem się doczekać, co konkretnie znajdę w środku największego takiego lokalu w Kamurocho. W drodze na miejsce minąłem grupę młodych mężczyzn, którzy wlekli gdzieś nieprzytomnego faceta w biało-czerwonej kurtce z dużym napisem „Japan” na plecach. Nawet jak na tę barwną dzielnicę Tokio, był to dość niecodzienny widok. Świadkowie reagowali na to z przerażeniem i starali się szybko ukryć gdzieś przy ścianach okolicznych budynków.
Trzy godziny później okazało się, że tym wleczonym był Kido, znajomy Akiyamy. Dowiedziałem się tego od samego Shuna, który trochę rozpaczliwie biegał po dzielnicy, wypytując o niego przechodniów. Powiedziałem, co widziałem. Trop prowadził do zaniedbanej części usługowej, która znajdowała się w podziemiach. Od pewnego czasu zamieszkiwali ją bezdomni. Jak się okazało, ostatnio przepędzili ich stamtąd członkowie grupy Hatsushiba.
Nigdy nie byłem wojownikiem, nie brałem żadnych lekcji sztuk walki. W tamtym momencie coś jednak pchnęło mnie, by ruszyć tropem Shuna i też zjechać windą w budynku Metropolitan Tower na poziom -1. Już w drugim pomieszczeniu natknąłem się na pobitych, nie mogący zebrać się z ziemi zbirów. Akiyama skutecznie przebijał się przez kolejnych ochroniarzy z gangu, zmierzając prosto do przywódcy grupy i porwanego przyjaciela. Wkrótce nieomal zderzyłem się z nim w jednym z przejść. Towarzyszył mu jeden z bezdomnych, którzy do niedawna tutaj mieszkali. Shun był zaskoczony moją obecnością i niespecjalnie zadowolony z faktu, że zaryzykowałem własne zdrowie, zjeżdżając na dół. Spiesząc na ratunek kompanowi, nie miał jednak czasu na dyskusje. Okazało się, że wrócił po ukrywającego się gdzieś ślusarza, który po bankructwie i zamknięciu interesu został zmuszony do zamieszkania pośród bezdomnych. Udało się nam go namierzyć i przekonać do otwarcia dla nas zamkniętych drzwi.
Walki w podziemiach Kamurocho
Nie byłem specjalnie pomocny, gdy kilka minut później przyszło do kolejnego spotkania ze zbirami. Jedyny plus jest taki, że ściągałem uwagę jednego lub dwóch członków gangu, dając Shunowi czas na uporanie się z resztą. Swoje robił też bezdomny, którego życie nauczyło kilku przydatnych chwytów. Akiyama zmasakrował nieprzygotowanych do walki na tym poziomie oponentów. A później ruszył dalej, polecając nam zostanie w bezpieczniejszym miejscu, przy dziwnej maszynie nieco szalonego doktorka. Ten wyglądał, jakby ktoś wyciągnął go z filmu sc-fi lub nowej części Powrotu do przyszłości.
Przyznaję, że nie do końca posłuchałem. Dzięki temu byłem świadkiem niezwykłego pojedynku Shuna z Midorikawą, w trakcie którego przeciwnik próbował pomóc sobie nawet piłą łańcuchową. Oj, było wtedy blisko, by Akiyama zginął, ale wytrenowany refleks pozwolił mu uniknąć desperackich ataków i rozbroić gangstera, nim doszło do tragedii. Misja ratunkowa zakończyła się powodzeniem. Shun, nawet mając w rękach i nogach dobre kilkadziesiąt minut biegania i walki, był jeszcze w stanie wykazać się ciętym dowcipem w dyskusji z szefem grupy! Ten facet jest z innej planety!
Yakuza 4 to mój pierwszy kontakt z ukochaną przez wielu serią, którą niektórzy niepotrzebnie próbują porównywać z GTA. Wystarczy jednak kilka chwil, by przekonać się, że to zupełnie inny styl opowieści i zabawy. Na blogu znajdziecie moje regularne relacje z postępów i przemyślenia dotyczące gry, spisane w formie opowiadania.