Warsaw Games Week – wrażenia po gorącej niedzieli
Już w sobotę mogliście przeczytać na gameplay.pl moje przemyślenia i wnioski po wizycie na Warsaw Games Week. W piątek liczba odwiedzających była mniejsza, więc okazji, by ograć najnowsze produkcje i obejrzeć prezentacje nadchodzących hitów było więcej. Mimo to postanowiłem jeszcze wybrać się do Hali Expo XXI w niedzielę.
I zastałem przede wszystkim dzikie tłumy w każdej części hali, choć z rozmów z innymi uczestnikami imprezy wynika, że i tak odwiedzających było mniej niż dzień wcześniej. Najpopularniejsze tytuły czy gry prezentowane przedpremierowo były oblegane i dostać się do stanowisk mogli tylko najbardziej wytrwali. Jeśli ktoś liczył, że teraz uda mu się sprawdzić Oculus Rift lub PlayStation VR to musiał albo obejść się smakiem, albo wykazać anielską cierpliwością w gigantycznych kolejkach.
Ja postanowiłem wykorzystać ten czas na sprawdzenie kilku gier, które w piątek mi umknęły. W strefie PlayStation sprawdziłem Tearawaya. Pierwsza myśl – ot kolejny indyk w ciekawej oprawie audiowizualnej. Chwila zabawy pozwoliła mi jednak znaleźć inne unikalne elementy produkcji, jak sterowanie wiatrem przy pomocy panelu dotykowego na padzie czy ciekawy system współpracy głównego bohatera z graczem. Tearaway wygląda na solidnie przygotowaną grę dla rodziców i ich pociech. Miałem też okazję znowu dorwać się do dema Ratchet & Clank, tym razem by zmierzyć się na arenie w walce z bossem. Raz jeszcze muszę to napisać, przygody sympatycznego duetu wyglądają obłędnie, a restart może zachęcić do zabawy wielu nowych graczy.
W strefie Xboxa udało mnie się znaleźć wolne stanowisko z odświeżoną edycją Gears of War. Wrażenia podobne, co po ograniu remastera Uncharted. Wciąż gra się w to znakomicie, wygląda to wszystko bardzo dobrze, ale jakoś nie widzę specjalnego uzasadnienia, by osoby, które bawiły się przy oryginale miały znowu w ten tytuł inwestować. Niewiele brakowało też, bym spędził kilka minut z Rare Replay, ale niestety komuś zamiast w Perfect Dark czy Banjo & Kazooie zachciało się grać w Lunar Jetmana z 1983 roku. Auć. Na szczęście szybko wróciłem do współczesnych czasów za sprawą prezentacji Quantum Break. Zamysł zabawy czasem na taką skalę musi się podobać i wygląda na razie obłędnie. Oby tylko w praktyce wyglądało to równie dobrze, co na pokazach.
Długo polowałem też na pokaz Uncharted 4 i w końcu zdołałem dostać się do niewielkiej kinowej sali. Tam przeżyłem jednak rozczarowanie, bo Sony pochwaliło się doskonale znanym z sieci fragmentem, który wielu już zna. Takie prezentacje nie są WGW potrzebne, tu trzeba zaskoczyć czymś nowym.
Niedziela na Warsaw Games Week tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że to impreza o dużym potencjale, która może przerodzić się w coroczne święto graczy. Tłumy chętnych, spora liczba atrakcji, konkursów i prezentacje, a także obecność znanych osobistości budują pozytywny wizerunek targów i dają nadzieje na przyszłość. WGW przyciągnęło tłumy graczy, którzy mogli fajnie spędzić czas, zainteresowało rodziny, które razem zwiedzały kolejne strefy. Jest spora szansa, że przy dobrej organizacji stolica na stałe otrzyma swoją wielką gamingową imprezę. Zasługuje na nią i dobrze by było, żeby WGW na stałe dołączyło do kalendarza.