Resident Evil 2 #11: Sherry i Irons
Nazywam się Claire Redfield. We wrześniu 1998 roku znalazłam się w opanowanym przez żywe trupy Racoon City. To tam spotkałam Leona S. Kennedy’ego, małą Sherry i komendanta Briana Ironsa. Oto dalszy ciąg mojej opowieści.
Przeszukując wschodnie skrzydło znalazłam zawór i zamknięty sejf w jednym z biur. Wszystkie pomieszczenia i pokoje przypominały, że jeszcze do niedawna tętniło tu życie. Pracowały tam pewnie dziesiątki policjantów, próbując zadbać o bezpieczeństwo mieszkańców miasta. Momentami tylko prowizoryczne barykady, powywracane przedmioty i ślady krwi sugerowały, że toczyła się tam też desperacka walka o przetrwanie. Wróciłam na lotnisko na piętrze, ostrożnie umykając dziwnej bestii bez skóry i przysypiającym krukom w korytarzu. Za pomocą znalezionego wcześniej zaworu zwiększyłam ciśnienie w rurach i zalałam wrak śmigłowca. Pojazd był zbyt zniszczony, by przedrzeć się do korytarza, ale widziałam już drzwi, do których mogłabym się dostać.
Wzrok pozbawiony życia
Pozostało mi ruszyć drogą naokoło. Gdy odwróciłam się w stronę drzwi, nad głową przemknął mi inny helikopter. Nie szukał cywilów czy rannych. Pilot zmierzał w konkretnym kierunku i tylko zrzucił dziwny, duży ładunek gdzieś w okolice komisariatu. Nie miałam nawet szans zwrócić jego uwagi. Ruszyłam w drogę powrotną, ale w korytarzu przejście niespodziewanie zablokował mi postawny mężczyzna w długim płaszczu. Był jak maszyna. Tępo patrzył przed siebie i zmierzał w moją stronę. Nie reagował na pytania. Ignorował ostrzeżenia. Oddałam kilka strzałów w klatkę piersiową, ale nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. Postać podeszła i uderzyła mnie mocno zewnętrzną częścią dłoni. Upadłam kilka metrów dalej. Wtedy wiedziałam już, że moje życie jest na szali. Wyciągnęłam granatnik i strzeliłam mu pod nogi. Wybuch rozerwałby lub oszołomił każdego zwykłego człowieka. Jego nawet nie spowolnił.
Wystrzeliłam sześć granatów, a ten potwór nawet nie wyglądał na rannego. Pozostało mi tylko rzucić się do ucieczki. Wykorzystałam swoją szybkość i uniknęłam kolejnego ciosu. Wyminęłam go, a potem popędziłam korytarzem. Nie wiem teraz nawet ile w sumie pokonałam pomieszczeń, ale zatrzymałam się dopiero w dziwnym pokoju z antykami. Znalazłam serię raportów policyjnych, które mówiły o reorganizacji biura. Na kartce spisany był również kod do sejfu, a obok leżała potrzebna mi karta do komputera. Wreszcie mogłam przedostać się do zachodniego skrzydła.
Wróciłam do hallu i dezaktywowałam elektroniczne zamki. Za otwartymi drzwiami czekały na mnie kolejne żywe trupy. Szybkie potwierdzenie, że i tu nie będę bezpieczna. Następny korytarz był pusty. Wszystkie okna miały zasłonięte rolety. Wytrzymały napór zombi, ale mechanizm został poważnie uszkodzony i kwestią czasu było, gdy i ta bariera zawiedzie. Być może gdyby cały budynek został wyposażony w takie systemy, policjanci zdołaliby skutecznie powstrzymać inwazję. Podobnych zabezpieczeń w większości korytarzy na parterze jednak brakowało. Pracownicy komendy starali się zaimprowizować własne blokady, zbijając deski i podstawiając pod oknami metalowe stelaże. Szwędające się wszędzie zombi stanowiły jasną odpowiedź, że ten plan się jednak nie powiódł.
Uciekająca Sherry
Leona spotkałam ponownie w biurze STARS na piętrze. Wymieniliśmy kilka zdań, gdy jedno z urządzeń po lewej stronie włączyło się. Przyszedł fax do mojego brata od jednego z agentów FBI. Odpowiedź na jego prośbę o sprawdzenie Umbrelli i przeszłości Briana Ironsa. Chris dobrze przeczuwał, że jego zwierzchnik ma brudne ręce, a rzekomo działająca dla dobra miasta korporacja w rzeczywistości zagraża wszystkim mieszkańcom. Nikt go jednak nie słuchał. Z szafy z uzbrojeniem zabrałam kuszę. Dość specyficzną broń, jak na posterunek policji, ale w tamtej sytuacji każda metoda obrony wydawała się sensowna. Ustaliliśmy z Leonem plan działania i wyszłam z pokoju. Wpadłam na małą dziewczynkę, która przestraszyła się i zaczęła uciekać. To było właśnie moje pierwsze spotkanie z Sherry.
Próbowałam ją zatrzymać, ale drogę zatarasowały mi zombi. Usłyszałam głośny i krótki sygnał alarmowy za plecami. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to system rolet ostatecznie odpuścił. Zwarcie doprowadziło do otwarcia metalowych zasłon i otworzyło drogę grupie przemienionych w zombi ludzi. Straciłam z oczu Sherry, która dzięki swoim niewielkim rozmiarom mogła korzystać z niewielkich przejść wentylacją i sprawnie unikać kontaktu z zagrożeniem. Posterunek był jednak zbyt niebezpieczny dla tak małej dziewczynki i wiedziałam, że muszę się spieszyć, by ją uratować.
W jednym z pokoi znalazłam materiał wybuchowy i detonator. Do tej pory nie wiem, czemu akurat tam ktoś je ukrył. Na tamtym komisariacie niewiele rzeczy jednak wyglądało normalnie. Wpadłam na pomysł, żeby wykorzystać okazję i otworzyć sobie drogę do części zablokowanej wrakiem helikoptera. Kobieca intuicja podpowiadała mi, że mogę tam znaleźć coś interesującego.
Biała sukienka cała we krwi
Nie pomyliłam się. Ładunek wystarczył do stworzenia wyrwy, przez którą z łatwością przeszłam do wytwornego korytarza. Ciemna drewniana podłoga kontrastowała z tapetą w dziwny wzór i prowadziła do solidnych dębowych drzwi. Jakbym przeniosła się do zupełnie innego miejsca. To właśnie w następnym pokoju znalazłam Briana Ironsa. Siedział na obrotowym fotelu obitym skórą, tyłem do biurka, na którym leżała martwa kobieta w białej sukni. Odwrócił się i wycelował we mnie broń. Bredził. Przyznał, że to córka burmistrza, którą miał chronić, ale zawiódł. Z tego, co zrozumiałam, zamierzał zrobić z niej kolejny eksponat do swojej kolekcji wybitnego taksydermisty. Miałam szczęście, że pozwolił mi odejść.
Nie mogłam jednak tak po prostu się wycofać i zajrzałam do kolejnego pokoju, kątem oka obserwując jego reakcję. Patrzył tępo w zwłoki i miał opuszczony pistolet, więc weszłam do środka. Czekały na mnie kolejne muzealne eksponaty, ale też ukrywająca się Sherry. Udało mi się nawiązać z nią kontakt i nawet uspokoić, ale naszą rozmowę przerwał potężny ryk i krzyk Ironsa. Przerażona dziewczynka uciekła, krzycząc, że monstrum ją ściga. Wybiegłam za nią. Nikogo nie było. Ani zwłok kobiety, ani Ironsa, ani Sherry, ani żadnego potwora. Na biurku komendanta leżał tylko klucz do kilku zamkniętych do tej pory pomieszczeń.
Dzięki niemu zyskałam dostęp do schodów prowadzących do piwnicy. O dziwo na dole nie było żadnych zombi i innych zmutowanych bestii.
Resident Evil 2 to kultowy survival-horror, który na stałe zapisały się w pamięci nie tylko fanów gatunku, ale wszystkich miłośników gier. Na początek 2019 roku planowany jest dopracowany remake na nowe konsole i komputery. Chcąc się właściwie przygotować na powrót do Racoon City, postanowiłem raz jeszcze przeżyć historię Leona i Claire, a przy okazji opowiedzieć Wam o niej na blogu.
Obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć żadnych ciekawych treści i dołączyć do jedynej takiej społeczności! A jeśli podobają Ci się moje opowiadania i kariery – możesz też wesprzeć mnie na Patronite.