Red Steel #11: Piękne i zabójcze

Zostaje tylko jedno ostatnie zadanie, by droga do gangstera stojącego za porwaniem mojej narzeczonej i zamachem na życie jej ojca w końcu stanęła otworem. Tym razem zleceniodawczyni nie poddaje w wątpliwość moich umiejętności, bo słyszała o wcześniejszych wyczynach. Mam tylko uratować jej gejsze, przetrzymywane wbrew woli w jednej z dzielnic Tokio. Jedyne ostrzeżenie? Uważać na równie piękną, co niebezpieczną Sasori. Podobno świetnie włada mieczem i przewodzi grupie kobiet-ninja, szybkich i umiejętnie zadających ból. Nie dziwi mnie, że z łatwością były w stanie przejąć sektor specyficznych usług od dotychczasowej szefowej, przez lata blisko współpracującej z Sato na jasno określonych zasadach.

Zjawiam się na miejscu jakoś pod wieczór. Słońce rzuca już niewiele światła, z trudem przebijając się pomiędzy postawionymi blisko siebie budynkami. Tym razem nie ma mowy o zabawie w kotka i myszkę, bo moje wcześniejsze wyczyny postawiły cały dystrykt w gotowości. Po kilkudziesięciu sekundach mam już za sobą pierwszą strzelaninę. Szybko nabieram wprawy w używaniu mocy koncentracji. Zauważyłem, że wrogowie są jakby wytrzymalsi i bez reakcji potrafią przyjąć kilkanaście pocisków na korpus. Wystarczy jednak, że wymierzę dokładniej i trafię w kluczowe organy lub wytrącą im z ręki pistolet, by przestali stanowić jakąkolwiek przeszkodę. Torując sobie drogę do pierwszego z budynków z gejszami w środku, smakuję się w dźwięku odrzucanych przez gangsterów karabinów. Postrzelenie w dłoń lub trafienie w broń sygnalizuje im, że są tylko mały krok od śmierci i muszą mi się podporządkować. Gestami spluwą wskazuję, by poddali się i zrezygnowali z dalszej walki. Dawno nie czułem się tak silnym.

Zabójcza Mama Sasori

Kolejni pokonani wywołują panikę w szeregach yakuzy i prowokują jej członków do błędów. Jeden gangster stara się mnie zaskoczyć, zajmując pozycję strzelecką w zaparkowanej mobilnej lodziarni, ale kilka strzałów wystarczy, by pojazd wybuchł i stanął w płomieniach. Informacje o kolejnych zwycięstwach na ulicy najwyraźniej docierają do Sasori, która posyła w bój swoje wyszkolone w zabijaniu podwładne. Treningi w walce na miecze procentują, bo jestem w stanie zniwelować ich szybkość i pokonać je brutalną siłą. W zaledwie trzydzieści minut odnajduję i uwalniam obie grupy gejsz. Dziękujemy za pomoc, nie zapomnimy ci tego do końca życia, ale musisz uciekać, bo Mama Sasori pokroi cię na kawałeczki – ostrzega jedna z ocalonych. Wiem, że taka opcja nie wchodzi w grę. Ku zaskoczeniu gejsz, ruszam dalej i za moment staję na niewielkim placu. Nade mną góruje balkon, na którym pojawia się sama Sasori, w otoczeniu dwóch umięśnionych zbirów w maskach. Słyszę głośny, irytujący dźwięk w głowie. Za moment przeciwnicy zeskakują i rozpoczynają potężny ostrzał. Nie mam jak się ukryć, pociski rozrywają ciało i upadam w kałuży krwi.

Odzyskuję świadomość. Sasori nawet nie zauważyła, że przez moment jej nie słuchałem i byłem kompletnie bezbronny. To była znowu ta tajemnicza wizja. Wykorzystuję proroctwo, by błyskawicznie zająć dobrą pozycję i uniknąć śmierci z rąk bandytów. Próbują mnie zasypać gradem kul, ale potrzebuję tylko kilku sekund, by wycelować i pierwszemu uszkodzić trzymany karabin, a drugiego odesłać z tego świata z dziurą w głowie. Sasori jest pod wrażeniem. To będzie dla mnie największa przyjemność, gdy będę powoli rozczłonkowywać twoje ciało – zapowiada, wieńcząc zdanie salwą psychodelicznego śmiechu.

Oboje kilkukrotnie udanie parujemy swoje ataki. Zanosi się na długi pojedynek. Zwycięży ten, kto dłużej zachowa koncentrację i będzie w stanie dostrzec błędy popełnione przez przeciwnika. Sasori nie spodziewa się jednak, że mam asa w rękawie. To wytrenowane wcześniej w dojo Otoriego ataki i kombinacje, których nawet tak dobra wojowniczka nie będzie w stanie sparować. Gdy kolejne ciosy ranią jej delikatne ciało, odsuwa się na większy dystans i z uśmiechem komplementuje moje umiejętności. Tak jakby ból i krew nie robiły na niej najmniejszego wrażenia. Nagle forsuje kolejny atak, ale jest zbyt desperacki i nerwowy, by mnie zaskoczyć. Umiejętnie unikam pionowego cięcia i wymierzam skuteczną kontrę w jej bok. Sasori pada na kolana. Milczy i tępo wpatruje się we mnie, po czym zwiesza głowę i zastyga w bezruchu. Honorując miejscowy kodeks, również jej darowuję życie. Obym nie musiał tego żałować, gdy przyjdzie do ostatecznych potyczek z Tokaiem.

Red Steel to wydany ekskluzywnie na Nintendo Wii FPS z 2006 roku, który jako jeden z pierwszych z gatunku próbował wykorzystać właściwości kontrolerów ruchowych. Jak wypada w praktyce? Opowiem wam o tym, relacjonując swoje boje w grze. Obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć żadnych ciekawych treści i dołączyć do jedynej takiej społeczności! A jeśli podobają Ci się moje opowiadania i kariery – możesz też wesprzeć mnie na Patronite.

<— Poprzedni odcinek  Następny odcinek —->

<— Początek serii

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.