Red Dead Redemption 2 #8: Pijaństwo i rozróba
Dwa dni brutalnie wyrwane z życia. Niewiele pamiętam z ostatnich godzin. To, co zostało w głowie, wolałbym, żeby przepadło. Kilkanaście godzin temu Lenny wrócił do obozu. Wystraszony, jak młody źrebak, któremu ktoś wypalił z rewolweru zaraz koło ucha. Okazało się, że ten dureń Micah wszczął rozróbę w Strawberry i został aresztowany. Ma lada dzień zawisnąć. Niewiele zabrakło, żeby jego głupota kosztowała też życie Lenny’ego. Na szczęście chłopak zbiegł przed szukającym taniej rozrywki tłumem.
Chodź się napić
Dutch dziwnie zbagatelizował sprawę. Może dlatego zrobił z Micah zwiadowcę, bo po cichu liczy, że przytrafi mu się jakiś wypadek i będzie w ten sposób miał go z głowy? Nie, to nie w stylu Dutcha. W każdym razie wysłuchał wypowiadanych drżącym głosem słów Lenny’ego, uspokoił go i wytypował mnie do misji ratunkowej. Znowu musiałem nadstawić karku za największego idiotę po tej stronie kraju.
Dutch jednak zaznaczył, że wcześniej przyda się nam obu chwila wytchnienia i parę łyków dobrej whisky. Zachęceni wizją rozgrzania przełyków i ukojenia nerwów zacnym trunkiem, wyruszyliśmy z Lennym do Valentine. Barman i obecni goście patrzyli na nas podejrzliwie, gdy zamówiliśmy pierwszą kolejkę. Widać było, że dzieciak naprawdę potrzebuje czegoś mocniejszego, bo ręce trzęsły mu się, jakby dotkliwie przemarzł.
Whisky przełamuje lody
Rozmowa niespecjalnie się kleiła, różnica wieku, doświadczeń i sposobu postrzegania świata, robiła swoje. Domówiliśmy drugą kolejkę. Trzecią. Skusiliśmy się na piwo i wróciliśmy do whisky. W pewnym momencie ocknąłem się oparty o ścianę przy wejściu. Lenny’ego nigdzie nie było. Pamiętam, że wlazłem na górę i namierzyłem go drzemiącego w fotelu. Wróciliśmy na dół i z radości strzeliliśmy po jeszcze kilku drinkach. Nie wiem, jak to możliwe, ale później Lennych było już w saloonie przynajmniej kilkunastu. Kolejne, co pamiętam, to już zimna cela aresztu u szeryfa. Podobno zrobiliśmy chlew w lokalu i próbowaliśmy zwiać. Na szczęście szeryf znalazł nas, nim zrobiło się nieprzyjemnie i ktoś cwany nas okradł. Zapłaciłem kaucję i wyszliśmy. Lenny się pochorował i szybko ruszył z powrotem do obozu, by odsypiać. Ja potrzebowałem jeszcze kilku minut, by dojść do siebie na werandzie. Koszmar.
Micah zawiśnie?
Dałem sobie kilka godzin na odzyskanie sił i ruszyłem po Micah. Nie spodziewałem się niczego dobrego. Strawberry wyglądało na małą mieścinę, która próbowała umościć się jakoś pomiędzy rzeką i masywem górskim. Nie było trudno znaleźć biuro szeryfa. Wystarczyły trzy zdania, żebym zorientował się, co planuje. Stróż prawa chciał zobaczyć Micah dyndającego na sznurze ze skręconym karkiem i nie zamierzał za nic na świecie z tego zrezygnować. Grzecznie opuściłem więc jego biuro, dziękując za wyczerpującą odpowiedź.
Znalazłem okno celi aresztu, w której siedział nasz nabuzowany zwiadowca. Nie wyglądał na specjalnie przerażonego. Wprost przeciwnie, odważnie deklarował, jak to zaraz pośle w diabły wszystkich odpowiedzialnych za jego aresztowanie. W duchu śmiałem się, widząc bezradność w jego oczach i obserwując tani pokaz udawanej pewności siebie. Pech chciał, że nieopodal celi ktoś zostawił wyciągarkę. Micah połączył fakty i poprosił o zamocowanie haka do krat. Uruchomiłem mechanizm i za moment potężny huk wstrząsnął całym budynkiem, a kawał muru wyleciał dobre kilka metrów w powietrze. Z chmury pyłu wyszedł zachwycony Micah.
Micah mógłby zawisnąć
Nie minęło pięć minut, a znajdowaliśmy się już w drugiej części Strawberry, zostawiając za sobą stos trupów. Próbowałem nadążyć za Micah i z karabinu powtarzalnego sprzątałem kolejne cele, nim te posłały mu kulkę w ten tępy łeb. Dotarliśmy do jednego z drewnianych domków na obrzeżach, który najwyraźniej był celem podróży mojego straceńczego kompana. Dlaczego? Bo miał tam swoje dwa pieprzone ulubione rewolwery. Zginęło dobre kilkanaście osób, bo ten idiota musiał odzyskać gnaty, do których miał sentyment.
Informacje szybko dotarły do odpowiednich służb i wystawiono za nami listy gończe. 300 dolarów kaucji za odkupienie win oznaczało, że rejon Strawberry musiałem wykreślić z listy miejsc wartych odwiedzenia przynajmniej na kilka kolejnych tygodni. Micah nie był równie ostrożny. Powiedział, że zostaje w swoim małym obozie w górach. W prezencie dał mi drugą kaburę i poinformował, że musi jeszcze znaleźć coś, co odkupi jego winy w oczach Dutcha. To tylko potwierdziło moje przypuszczenia. Ten koleś ma nierówno pod sufitem. Ma szczęście, że jeszcze dycha i chodzi po tym świecie.
Red Dead Redemption 2 to utrzymany w klimatach Dzikiego Zachodu sandbox, w którym poznajemy losy gangu Dutcha van der Linde’a. Swoje wrażenia z przygody spisuję w formie notatnika głównego bohatera, Arthura Morgana. Jeśli podoba Ci się ten fanfic, odwiedzaj Gralingrad regularnie, a nie przegapisz kolejnych odcinków. Obserwuj profile bloga na
Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.