Niepewne kroki w krainie “prawdziwych RPG-ów”
Nie pamiętam nawet kiedy po raz ostatni zaczynałem jakiegoś zachodniego RPG-a. Zdecydowanie bliżsi są mi reprezentanci tego gatunku z Japonii, co ma bezpośredni związek z tym, że dużo częściej grywam na konsoli niż PC-cie. Lista zaległości jest więc w przypadku tradycyjnych RPG-ów u mnie bardzo długa i regularnie się powiększa. Z obiegu wypadłem dość znacznie. Możecie więc wyobrazić sobie jak ciężko jest mi odnaleźć się po pierwszych kilku godzinach zabawy z Blackguards…
Czym jest wspomniany tytuł? Cytując za encyklopedią GOL-a, to turowe cRPG utrzymane w klimacie mrocznego fantasy wyprodukowane przez Daedalic Entertainment i osadzone w świecie powstałym na potrzeby stołowej gry fabularnej Das Schwarze Auge. Tym samym, który stanowił tło dla Realms of Arkania i Drakensang (obie produkcje również są na mojej liście zaległości).
Jako totalny laik w temacie „prawdziwych RPG-ów”, jak to mawiają niektórzy, jestem trochę przytłoczony początkiem gry. Mnóstwo statystyk, dziesiątki współczynników opisujących postacie, bronie czy elementy ekwipunku, a do tego wszystkiego wysoki poziom trudności. Nawet pomimo doświadczeń z jRPG-ami i godzin spędzonych przy growym excelu, Football Managerze, mam problem sobie z tym wszystkim poradzić. Liczę jednak, że z czasem wszystko zrobi się bardziej czytelne i zrozumiałe, a testy metodą prób i błędów pozwolą zagłębić system. Na razie działam trochę po omacku, starając się jakoś sensownie wydawać punkty doświadczenia, zarządzać ekwipunkiem i skromnymi funduszami. Trochę przez to wszystko balansuję też na granicy odbicia się od Blackguards, ale mam nadzieję, że to nie nastąpi. Decydujące pewnie okażą się kolejne godziny. Liczę na ciekawą opowieść i dużo rozrywki przy rozwijaniu bohaterów na różne sposoby. Zobaczymy, czy Blackguards będzie w stanie to zaoferować.