New Yorker #8: Podrzucony i porzucony
Było ciemno. Mrok spowił cały korytarz i nie było już widać śladu trupów sprzątaczy, wszechobecnego bałaganu i kałuży krwi. Max nie miał siły się podnieść. Ciało nie chciało współpracować. Nagle drzwi po prawej zaczęły się otwierać, wpuszczając strużkę światła. Chwilę później stała już w nich Mona. Skąd wiedziała, że jestem w szpitalu i potrzebuję pomocy – zapytał sam siebie w myślach Paine. Nie zdążył nawet wypowiedzieć pierwszego słowa, gdy po drugiej stronie korytarza otworzyły się drugie drzwi. Zaraz później stanęła w nich doskonale znana policjantowi kobieta. Jego żona.
Jednak żyjesz. Już myślałem, że niepotrzebnie się fatygowałem, wyciągając stamtąd zwłoki – do uszu Maxa doleciał dźwięk słów z lewej strony. Otworzył oczy i szybko zorientował się, że siedzi w samochodzie. Wysłużonym, śmierdzącym fajkami i moczem cadillacu. Obok niego znajdował się ubrany w brązową bluzę mężczyzna. W pierwszej chwili nie rozpoznał go. Dopiero po paru sekundach skojarzył, że widział go wcześniej w szpitalu. To był ten Europejczyk o dziwnym akcencie. Dokąd jedziemy? – z trudem wydusił z siebie. Jednak połamane żebra i ubytek krwi robiły swoje.
Podrzuciłbym cię do domu, ale nie wiem, gdzie mieszkasz i nie mam na to czasu. Do siebie też cię nie zabiorę, bo to nie będzie zaraz szczególnie bezpieczne miejsce. Wyrzucę cię u jednego znajomego, gdzie będziesz miał kilka godzin, by dojść do siebie. Pozytywne opary, powinny też złagodzić nieco ból – Nico rzucił żartobliwie. Humor mu dopisywał, bo stary znajomy z włoskiej mafii okazał się bardzo pomocny i nakierował go na ludzi, których szukał. Wiedział, że już niedługo będzie mógł dostarczyć im swoją krwawą i głośną wiadomość.
Zostawił swojego półprzytomnego pasażera przed blokiem Małego Jacoba i wysłał mu tylko krótkiego SMS-a. Gdy tylko został sam, wyruszył w stronę zamkniętego osiedla, gdzie swoją rezydencję miał poszukiwany przez niego boss. Komórka zadzwoniła, ale Nico ją zignorował. Nie chciał angażować nikogo w swoje sprawy, choć wiedział, że może liczyć na pomoc przyjaciół. To była jednak jego prywatna wendetta. Nie mógł ryzykować, że z rąk gangsterów zginie ktoś jeszcze. Kate na liście ofiar w zupełności mu wystarczyła. W centrum miasta porzucił swój zdezelowany samochód i zrobił szybkie zakupy w salonie garniturów. Musiał wyglądać elegancko, by nie wzbudzić podejrzeń ochrony. Potrzebował jeszcze odpowiedniego samochodu. Na parkingu za popularną restauracją wypatrzył typowego czarnego SUV-a, którym porusza się klasa wyższa. Jego kamuflaż był więc już gotowy.
Bramę osiedla chciał pokonać bez większych kłopotów. Nie wziął jednak pod uwagę, że ochrona jest wyjątkowo skrupulatna i nie wpuści go bez sprawdzenia, czy rzeczywiście jest gościem wskazanej osoby. Musiał pociągnąć za spust. Dwa szybkie strzały pozbawiły życia dwóch dobrze zbudowanych facetów. Nico musiał szybko zdecydować, czy chce nadal prowadzić swoją małą grę, czy wyłożyć już wszystkie karty na stół…
Co wydarzy się dalej? Nie przegap następnego odcinka opowiadania New Yorker. A jeśli chcesz mieć wpływ na kształt tej opowieści, koniecznie zaglądaj na profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze. Już wkrótce kolejna ankieta, której wynik wpłynie na kształt historii.