Moja kariera w FM 2016 #84: Coach Mitroglou i budowanie renomy

Kibice Paris FC w rozmaitych ankietach, a także dyskusjach na klubowym forum dyskusyjnym, wskazywali jako najważniejsze letnie wzmocnienie Paris FC doświadczonego Kostasa Mitroglou. Sława wyprzedzała greckiego snajpera, choć na boisku na razie nie miałem z niego specjalnego pożytku.

Magia nazwiska robiła jednak swoje, bo mający bogate CV napastnik, pomimo większej liczby tygodni spędzonych na rehabilitacji, niż graniu w piłkę, nadal cieszył się dużym zaufaniem fanów ze stolicy Francji. Nie skreślałem go, bo nadal uważałem, że jest w stanie sporo dać drużynie jako silny i sprytny odgrywający. Posyłałem go w bój na zmianę z wysokim Jungiem, czerpiąc korzyści z zaskakiwania oponentów.

Tak było z reguły do tej pory. Kostas i kontuzje.

Wypadło tak, że Mitroglou dostał też swoją szansę na wyjeździe z Monaco. Wolałem zachować skuteczniejszego i pewniejszego Junga na mecz Ligi Europy. Po dziewiętnastu minutach przegrywaliśmy już na Stade Louis II 0:2 i wszystko wskazywało, że trzecia w tym momencie siła ligi dokopie nam bez skrupułów. Wtedy jednak do siatki trafił plasowanym uderzeniem Mitroglou. I wróciliśmy do gry. Dziesięć minut po golu kontaktowym wyrównał Muratović, a sto osiemdziesiąt sekund później futbolówkę do siatki wpakował też Dembele. Monaco zostało wybite z uderzenia, ale miało jeszcze wystarczająco dużo czasu, by pozbierać się i wyrównać. 3:3 przyjąłem z satysfakcją, choć taka postawa obrony powinna mnie zaniepokoić przed wylotem do Anglii.

Niestety na Wyspach defensorzy też nie błysnęli solidnością, więc Morata czy nawet mniej znany Volland wykorzystali swoje szanse, pakując nam kolejne gole. 3:0 na tablicy świetlnej po 85 minutach wyglądało niczym smutny list pożegnalny dla Paris FC. I wtedy Khaloua, szarpiący od początku skrzydłem, znowu urwał się kryjącemu go obrońcy i dograł na ósmy metr, gdzie idealnie nabiegł i kropnął pod poprzeczkę Mitroglou. Grek uratował nasz honor i dał nadzieję na rewanż. W kilka dni zrobił wystarczająco wiele, by te tysiące fanów mogły go pokochać jeszcze bardziej. Nie dziwi, że pomimo z reguły przeciętnej skuteczności i ciągłych problemów ze zdrowiem, kolejne zespoły zabijały się o jego podpis każdego lata. Spryciarz potrafił zapracować na swoją reputację.

Wynik z Manchesteru dawał nam nikłe szanse w rewanżu. Co gorsza, nasz grupowy rywal Lazio wypadł o niebo lepiej, bo pokonał w pierwszym meczu 1/16 finału Barcelonę. Trener Biancocelestich brał swój słodki rewanż, odbierając mi linię obrony. Jak w tej sytuacji mogłem tłumaczyć się, że PFC to jeszcze nie ta półka i nie mieliśmy szans z gigantem? Jakoś Lazio zdołało powalczyć, a przecież je dopiero co ograliśmy.

Co pokażemy w rewanżu z Manchesterem City? Czy Mitroglou czymś jeszcze zaskoczy? Nie przegap nowego epizodu –  obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć kolejnych materiałów! A jeśli podobają Ci się moje opowiadania i kariery – możesz też wesprzeć mnie na Patronite.

<——– Poprzedni odcinek  Następny odcinek ——>

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.