Moja kariera w FM 2016 #116: Nouveau Paris FC
Koniec drużyny. Witaj przeciętności. W takim tempie to Brucevsky zabierze nas do drugiej ligi. Lektura komentarzy w mediach społecznościowych po sprzedaży Dembele i Camary jednoznacznie wskazywała na kiepskie nastroje wśród fanów. Nie wyglądaliśmy na zespół, który za kilka tygodni miał otworzyć kolejny sezon europejskiej piłki w Superpucharze Europy z FC Barcelona.
Z zewnątrz wyglądało to źle, ale w klubie panował spokój. Mój sztab szkoleniowy wiedział już, że realizuję proces przebudowy drużyny i wszystko przebiega zgodnie z ustalonym planem. Nawet zrobiłem specjalną prezentację dla zarządu, co by nie wpadł w panikę i nie zrobił nic głupiego w reakcji na dziesiątki medialnych doniesień.
Zgodnie z zapowiedziami odchodziłem od formacji ze skrzydłowymi na rzecz ustawienia z zagęszczonym środkiem pola. Defensywny pomocnik jako wsparcie dla czwórki obrońców, rozgrywający, długodystansowiec i ofensywny pomocnik operujący za plecami dwójki napastników. Wykorzystanie do maksimum obecnych możliwości składu. Nauczony doświadczeniem z poprzednich rozgrywek, postanowiłem teraz popracować nad odpowiednim zapleczem kadrowym i wzmocnieniem najsłabszych punktów.
Nowe nabytki Paris FC
Pozycja bramkarza była obsadzona mocno, bo przyszedł utalentowany Alexandru i był przecież Sommariva, który w końcówce poprzednich rozgrywek kilkukrotnie spisał się na medal. Tutaj miałem spokój. Obrona wymagała kilku niewielkich korekt, by utrzymać dotychczas reprezentowany poziom. Postanowiłem nieco surowszym okiem spojrzeć na dostępne zasoby i wypożyczyć nieprzygotowanych do gry na tym poziomie Ongendę i Combesa. Wymieniłem też Del Fabro, sprzedanego do Sampdorii za 2,2 mln euro na niedoceniony talent ze Stade Velodrome. Kosztowało mnie to 10 mln, ale z wyciągniętego Gabina Mullera mogę mieć pożytek na lata. Wraz z wracającym z wypożyczenia Le Permentierem gwarantował mi spokój na pozycji stopera.
Kolejnym krokiem było poukładanie sytuacji w środku pola. Mbodji, D’arpino i Gomelt nie wystarczyli do walki na kilku frontach, a Zeravica, Alexis Zapata czy Ferati niekoniecznie dobrze czuli się jako defensywni pomocnicy czy długodystansowcy, którzy zasuwają od pola karnego do pola karnego. Z puchnącym od cyferek kontem bankowym ruszyłem na łowy. Zacząłem od wyłożenia siedmiu milionów na defensywnego pomocnika Marsylii, Anthony’ego Martineza. Ktoś w Olympique wyjątkowo źle oceniał talent swoich zawodników, spuszczając z oka nowe gwiazdy. Bez większych kłopotów dogadałem też dwa wypożyczenia, które w sumie wyniosą mnie przez rok nieco ponad 1,2 mln euro na głowę. Za takie drobne będę przez rok sprawdzał w warunkach bojowych na Stade Chariety 25-letniego Andriję Balica, którego przygniótł chyba trochę ciężar bycia nowym Modriciem, a także Joe’ego Bulla z Romy. Poprzednio się nie udało, teraz urodzony w Bostwanie syn amerykańskich geologów trafiał w końcu do Paryża. Zapasów kreatywności i waleczności w pomocy zrobiłem tyle, że niewiele ekip we Francji, a nawet Europie mogło z nami konkurować.
Kapitan zostaje na okręcie
Kibice z niepokojem czekali każdego ranka i wieczora na świeże doniesienia prasy i portali internetowych. Poleciał Dembele, poleciał Camara. Wszyscy spodziewali się, że kolejny do odstrzału będzie wieloletni kapitan Khaloua. Marokańczyk jednak potrafił grać też w ataku, więc od początku założyłem, że od sezonu 23/24 będzie grał na nowej pozycji i w nowej roli. Z korzyścią dla klubu. To oznaczało, że o strzelanie goli dla PFC zadbać mieli Hoda, Diaw, Khaloua i Feham. Ba postanowiłem wypożyczyć do nieco słabszej jedenastki, żeby ogrywał się i nie grzał ławy.
Sytuacja wyglądała stabilnie i dobrze aż do momentu, gdy w trakcie okresu przygotowawczego kontuzje złapali Diaw i Hoda. Obaj wylecieli na kilka tygodni. I musiałem wrócić na rynek w poszukiwaniu jeszcze jakiegoś zdolnego snajpera. Znowu z pomocą przyszły mi kontakty wyrobione na Półwyspie Apenińskim. Nigdy nie byłem specjalnie skłonny do ściągania piłkarskich weteranów, ale że robiłem rewolucję, to i w tej kwestii poszedłem na ustępstwa. Tym sposobem w moich dopuszczalnych ramach zaczął mieścić się spragniony gry i niechciany w Sampdorii Ciro Immobile. 33-letni lis pola karnego nadal wyglądał na całkiem dobrego napastnika. Pomyślałem, że może czegoś nauczyć młodszych zawodników obecnych w kadrze.
Czy taka kadra wystarczy, by coś ugrać we Francji i Europie? Głęboko w to wierzę, ale kibice są nastawieni raczej sceptycznie…
Nie przegap nowego epizodu – obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć kolejnych materiałów! A jeśli podobają Ci się moje opowiadania i kariery – możesz też wesprzeć mnie na Patronite.